Wiara
Gdy jesteśmy pozbawieni towarzystwa wielbicieli, nasza zewnętrzna sytuacja, rodzina, charakter ( wrodzona chorobliwa nieśmiałość), nie pozwala aby mieć to towarzystwo, to skąd możemy mieć wiarę? Praktykując myślimy, że może z czasem coś się zmieni, że może ja sam się bardziej oczyszczę i zrozumiem, że może sytuacja się polepszy i będę mógł trochę lepiej praktykować, że Kryszna okaże mi chodż trochę łaski żebym mógł zrozumieć sytuację w które się znajduję. Jeżeli z czasem dzieje się zupełnię odwrotnie to skąd mamy brać wtedy wiarę? Jezeli tak praktykujemy przez dłuższy czas ( powiecmy 17 lat) to zamiast wiary w Krysznę pojawia się złość na Krysznę. Zamiast modlić się do niego w pokornym nastroju, kierujemy w jego stronę swój gniew, i mówimy do niego " Kryszno oszukałes mnie". To co możemy wtedy zrobić? Nasza wiara jest coraz słabsza. Praktykujemy tylko dlatego,że sie przyzwyczailiśmy, i intonujemy tylko dlatego, że każdy dzień może być ostatnim dniem intonowania. To co możemy zrobić, skąd możemy wziąść wiarę? Czy to jest karma, czy aranżacja Kryszny?
Jedyne co mi się nasuwa to zadatek od Kryszny, na dobry start.
Czas wpływa na to, że Kryszna zaczyna nas ganić za "kwasy" i cieszyć się z naszej determinacji i postępu w bhakti.
Jako ojciec też ma chęć nam czasami "przylać" za naszą bezsensowność.
Ja to tak rozumiem.
Czasami też "poboczę" się trochę na Ojca ale siedząc w kąciku i szlochając, że nie dał mi kolejnej zabawki doceniam Jego "głębszy plan edukacyjny".
Czas wpływa na to, że Kryszna zaczyna nas ganić za "kwasy" i cieszyć się z naszej determinacji i postępu w bhakti.
Jako ojciec też ma chęć nam czasami "przylać" za naszą bezsensowność.
Ja to tak rozumiem.
Czasami też "poboczę" się trochę na Ojca ale siedząc w kąciku i szlochając, że nie dał mi kolejnej zabawki doceniam Jego "głębszy plan edukacyjny".
można to wyjaśnić kategorią psychologiczną zwaną wzmocnieniem pozytywnym. nie wdając sie w szczegóły polega to na motywowaniu do działania siebie i innych poprzez system nagród. w tym wypadku np osiągniecie najwyższej doskonałości, szczęścia itp. po określonym czasie, w tym wypadku i nie tylko (3-7 lat najczęściej) te bodźce przestają wystarczać i stwierdzenia: oczyszczony, wyzwolony, doskonały nie robią już żadnego wrażenia. brzmią w uszach pusto jak bańki mydlane i bębny tureckieziuka pisze:Największą wiarę miałem na początku, przez pierwsze 5 może 7 lat. Póżniej moja wiara zaczęła z biegiem czasu stopniowo maleć. Jak to się dzieje, że wiara zamiast rosnąć , maleje? Że zamiast robić postęp robi się antypostęp?
jest to widmowy znak, że musimy zmierzyć się z naszym uwarunkowaniem już bez sentymentalizmów i wyobrażeń bez pokrycia. przynajmniej w mniejszym stopniu.
z tego punktu widzenia jest to oznaka postępu. oby tak dalej
Ale trudno to nazwać postępem jeżeli w środku, w sobie czujemy się tak jakgdyby ktoś przygniótł nas jakimś olbrzymim ciężarem kóry nie jesteśmy w stanie zrzucić. Jak można nazwać postępem brak smaku do intonowania świętych imion, do czytania książek Srila Prabhupada? Przez pierwsze lata miałem wielki smak do czytania i intonowania, i wydawało mi się, że ten smak będzie wzrastał. Nigdy bym nie przypuszczał, że przyjdzie taki czas że będę się musiał zmuszać do czytania i intonowania. Nigdy nie przypuszczałem, że moja wiara zamiast wzrosnąć zmaleje. Proszę nie odczytywać tego jako postęp i pokorną postawę. Próbuje tylko w rzetelny sposób przedstawić swoją sytuację.
- Kunja Devata dasa
- Posty: 80
- Rejestracja: 11 paź 2007, 08:10
- Lokalizacja: Dzialdowo
I wlasnie jak wazne jest towarzystwo bhaktow bez tego towarzystwa jest trudno praktykowac gdyz maya jest tak silna a my tacy slabi ale towarzystwo bhaktow jest ochrona gdyz daje inspiracje do sluzenia Krsnie i jesli nawet jest jakis problem to bhaktowie moga pomuc i tak Prabhu podziwiam twoja determinacje.Pozdrowiam [/b]
vanca-kalpatarubhyas ca kripa-sindhubhya eva ca patitanam pavanebhyo vaisnavebhyo namo namah
- Kunja Devata dasa
- Posty: 80
- Rejestracja: 11 paź 2007, 08:10
- Lokalizacja: Dzialdowo
Coz czasem sa takie okolicznosci ze nie ma w poblizu bhaktow.Osobiscie tez mam do swiatyni 170km ale jestem dzieki lasce Krsny i takiemu pragnieniu na programie w kazda niedziele.A to troszke wymaga wyrzeczenia pomijajac strone finansowa.Moze trzeba zrobic jakis wiekszy wysilek zeby osiagnac to towarzystwo.Tak jak Srinivas Acarya chcial osiagnac towarzystwo Pana Caytanyi i na pieszo pokonal tak wielkie odleglosci ta historia uczy jak powinnismy byc zdeterminowani aby osiagnac towarzystwo i laske wielbicieli tym samym laske Krsny.
vanca-kalpatarubhyas ca kripa-sindhubhya eva ca patitanam pavanebhyo vaisnavebhyo namo namah
Tak jest, ale jakiej wiary potrzeba, żeby mieć taką determinację? Przyjeżdżam do świątyni parę razy w roku, wcześniej przyjeżdżałem częściej, ale sytuacja rodzinna ( żona) była wtedy bardzo napięta, więc się ograniczyłem. Brak mi determinacji, co jest związane pewnie z brakiem wiary. W każdym bądż razie dziękuje za unaocznienie mi pewnych rzeczy. Muszę już iść do pracy. HARE KRYSZNA!!!
Myslę, że braki mogą wynikać z nieuważnej praktyki. Np mówi się, że obrazy wobec świętego imienia pojawiaja sie w wyniku nieuwaznego intonowania. Podobnie może być z wiarą, determinacją.ziuka pisze:Tak jest, ale jakiej wiary potrzeba, żeby mieć taką determinację? Przyjeżdżam do świątyni parę razy w roku, wcześniej przyjeżdżałem częściej, ale sytuacja rodzinna ( żona) była wtedy bardzo napięta, więc się ograniczyłem. Brak mi determinacji, co jest związane pewnie z brakiem wiary. W każdym bądż razie dziękuje za unaocznienie mi pewnych rzeczy. Muszę już iść do pracy. HARE KRYSZNA!!!
Towarzystwo to tez myślenie o kimś, pisanie do kogoś itd. Czasem gdy jestesmy w tzw. towarzystwie trwonimy czas na zbędne sprawy, czasem sprawiamy komus przykrość nieświadomie i to też może mieć wpływ na osłabienie waiary czy determinacji.
Nie jest tak, że wzrost wiary jest wprost proporcjonalny do czasu jaki upłynął. Raczej zależy to od oddania, uwagi, unikaniu obraz i koncentracji.
Ostatnio zmieniony 23 lis 2007, 11:50 przez Trisama, łącznie zmieniany 1 raz.