Strona 3 z 3

Re: SEX

: 12 lip 2015, 16:53
autor: Mathura
Harszo

Dziękuję Ci za Twoją analizę.
Dużo w niej emocjonalnego ładunku, który przesłonił Ci chyba rozsądek i dlatego nie biorę tego co napisałeś poważnie.
Podchodzimy do tematu z innych punktów widzenia.
Załóżmy, że pewnego dnia Mathuranatha zostanie guru... Następnie zakaże swoim uczniom seksu. Jak dopilnuje żeby się nie onanizowali po nocach? Zakaże małżonkom seksu. Jak sprawi żeby mężowie nie chodzili do prostytutek i nie przynieśli do domu od nich kiły?
Równie dobrze możesz o to zapytać Prabhupada, jak i obecnych mistrzów duchowych.
Rzeczywistość duchowa nie jest nagrodą za spełnienie nakazów i przykazań.
Jest nagrodą za czyste oddanie.

A tak przy okazji, po co Kryszna dał te nakazy i przykazania, skoro już o nich wspomniałeś? Zauważ przy tym, że nakazy i zakazy występują w każdym duchowym procesie.
Do Boga wracają ci, których serca są wolne od egoizmu i dążenia do zadowalania siebie.
Czy seks niezgodny z religijnymi zasadami, jest przejawem egoizmu, czy chęcią zadowolenia Kryszny?
Ci, którzy odczuwają empatię i pragną szczęścia innych...
To zależy co przez to rozumiesz.

Zwróć uwagę, że Arjuna czuł empatię i chciał szczęścia innych, za cenę swojego, i dlatego chciał wycofać się z bitwy. Kryszna go wyśmiał.
Wybacz, Mathuranatho, ale Twój świat jest piekłem, do którego chcesz zabrać innych. Ty nienawidzisz kobiet, a nie seksu. Jakaś kobieta Cię skrzywdziła, i tyle. Po prostu jej wybacz, to zrobi ci się lepiej.
A ja mam wrażenie, że piekło i jakaś nienawiść do ludzi płynie z Twoich tu wypowiedzi.
Jednak, jak wspomniałem wyżej, nie biorę zbyt poważnie Twoich słów, bo zdaję sobie sprawę, że pisałeś pod dyktando emocji, i wygląda na to że, kompletnego uzależnienia od seksu, które to odbiera Ci zdolność widzenia rzeczy takimi jakimi są.

Wiedz, że zupełnie nie obchodzi mnie co kto, w tym również i Ty, wyrabia w łóżku ze swoja żoną, kochanką, czy może kimś innym. To indywidualna sprawa każdego. Nie przejmuj się więc.
To co napisałem, napisałem w oparciu o siastry, a więc jeśli masz jakieś zastrzeżenia, to skieruj je tam.

Re: SEX

: 12 lip 2015, 19:46
autor: Harsza
Dziękuję za przywrócenie mnie do porządku, drogi Mathuranatho.
Nie lubię Cię.
Kocham Ciebie, bo Ty kochasz Krysznę.
Bez sensu, ale prawdziwe.
Poniosło mnie, bo dzisiaj poszczę, więc dziś jestem głupi.
Mathura pisze:A tak przy okazji, po co Kryszna dał te nakazy i przykazania, skoro już o nich wspomniałeś? Zauważ przy tym, że nakazy i zakazy występują w każdym duchowym procesie.
Żeby ich przestrzegać.
Mathura pisze:Czy seks niezgodny z religijnymi zasadami, jest przejawem egoizmu, czy chęcią zadowolenia Kryszny?
Pytanie o to w jakim stopniu należy ograniczać życie seksualne. W dawnych czasach kobieta rodziła 7 dzieci, przeżywało 3, z tej trójki jedno ugryzł wąż albo zaciukał jakiś wierny muzułmanin... W rezultacie w małżeństwie żadnych ograniczeń, poza sytuacjami oczywistymi (Ekadaśi, menstruacja, ciąża, choroba, etc) nie było. Na tym stanowisku stoję. Obecnie ludzie mają małą płodność. ja np po 10 latach małżeństwa pozostałem bezdzietny.
poza tym u mnie w łóżku, nie ma się czym chwalić, zwykła pańszczyzna.
Chyba tak bardzo nie odbiegamy w naszych opiniach, ot tyle tylko, żeby czasem na siebie powarczeć.

Re: SEX

: 13 lip 2015, 07:00
autor: Harsza
Po przerwaniu postu i odświeżeniu po nocnym wypoczynku, pragnę po raz ostatni zakończyć tę nieprzyjemną wymianę zdań. Wczoraj z powodu poszczenia, moja głowa nie pracowała normalnie i zignorowałem złośliwe zakończenie wypowiedzi Mathury.
Ja w moim życiu zawsze postępowałem moralnie, a już szczególnie w odniesieniu do relacji z kobietami, zarówno przed jak i po bhakti yodze. Moje standardy moralne zostały wynagrodzone czułą, miłosną relacją z kobietą, która jest moją żoną i którą staram się traktować tak dobrze jak potrafię, a nie zaś jak inkubator do robienia dzieci, albo lalkę do zaspokojeń seksualnych żądz. Gdy od siebie pisałem jak powinna wyglądać relacja w małżeństwie, robiłem t o w przeświadczeniu, że mam obowiązek zneutralizować słowa osób postrzegających relacje małżeńskie mechanicznie, jako dodatek do grzesznego ciała. Jeśli zrobiłem to nieudolnie, to przepraszam i proszę o wybaczenie. Ciało nigdy nie jest grzeszne, grzeszny to na ogół jest umysł, który opowiada za chęć wykorzystywania innych i całej materialnej natury do zaspokajania swoich pożądań, czy to seksualnych, czy innych.
Harsza pisze:Jeśli ktoś nie rozumie moich argumentów, to nie znaczy, że ująłem temat nieudolnie i niezręcznie. Oznacza to, że jest zbyt głupi, żeby rozumieć zależności pomiędzy relacjami międzyludzkimi i ich naturalnymi lub spaczonymi konsekwencjami.
W tym miejscu zagalopowałem się, bo przyznaję, że temat ująłem nieudolnie. Więc w istocie to ja okazałem się głupi.
Chodziło mi o bardzo prostą, w moim mniemaniu, rzecz, oczywistą jak najbardziej w świetle psychologi. Represja seksualna, w sensie wypierania ze świadomości potrzeb seksualnych, gdy one rzeczywiście tam są i męczą, skutkuje na trzy sposoby:
1. Najgorszym jest celowe wyparcie ze świadomości pragnienia seksu z kobietami i transformacja tego pożądania w pragnienie seksualnej podniety w towarzystwie dziecka, co przyjmuje formę znaną jako zbrodnia pedofilii. Najbardziej zasłyną z tego kościół rzymskokatolicki, ale IsKcon znalazł się, wskutek swojej praktyki na dobrej drodze ku temu. Błagam Krysznę, aby zapobiegł temu nieszczęściu teraz i w przyszłości.
2. Kolejnym jest podobny proces, w którym perwersja seksualna polegająca na zbyt częstym onanizowaniu się, któremu towarzyszą zawsze jakieś seksualne fantazje, stopniowo wykształca formę upodobania do osób tej samej płci, by bardzo szybko przekształcić się w homoseksualną relację, w bardzo podobnym mechaniźmie, jak opisany przeze mnie powyżej.
3. Najłagodniejszym jest po prostu rozwinięcie złośliwych z zgryźliwych cech charakteru. W takim wypadku nienawiść do własnego ciała daje rezultat w ogólnej nienawiści do świata, ludzi i kobiet. I u mnie mogło to potoczyć się w tym kierunku, na co wskazywał przebieg moich dawnych związków, ale dzięki pracy nad sobą, nad moim charakterem, stało się inaczej. I właśnie przed rozwinięciem seksualnej represji w formę nienawiści do ciała i kobiet ( a nawet i mężczyzn) chciałem uchronić moich braci i siostry w Krysznie. jeśli się nie udało, to przepraszam. Przedstawiony przeze mnie mechanizm rozwinięcia się w mężczyznach wychowanych w patriarchalnej kulturze skłonności do gwałcenia kobiet, w jakże prosty sposób, jest prawdziwy. Tak się to odbywa:
Harsza pisze:Niedopieszczone żony staną się oziębłe. Będą wyżywać się na synowych.
Bo obecność młodszej kobiety, nawet jeśli jest to żona syna, wywołuje odruch haremowy, zakodowany genetycznie strach przed porzuceniem przez samca alfa, jakim w domu jest mąż. Pobudza to podświadomość kobiety do wygryzania rzekomej konkurentki. Zachowanie to jest pobudzone poczuciem braku bezpieczeństwa, a za to odpowiadają nie tylko relacje seksualne.
Harsza pisze:Po upływie pokolenia synowe, teraz jako teściowe, będą wyżywać się na swoich synowych.
Bo zachowanie staje się społecznie utrwalone.
Harsza pisze:Młodzi synkowie będą to widzieć. Następnie, gdy dorosną będą nienawidzili wszystkich kobiet (bo tylko na takie traktowanie zasługują). Będą kochali tylko jedną kobietę –własną matkę. Wszystkie inne, nawet jeśli nie będą tego rozumieć, będą nienawidzieć. Będą je bić i będą je gwałcić. Tak będą traktować własne żony.
Tylko w kulturach patriarchalnych występuje problem z gwałtem. Może w przeszłości, w odległym wcieleniu, jako zły mężczyzna gwałciłem kobiety, a teraz Paramatma pobudza mnie do przeciwdziałania temu, by ochronić mnie przed skutkiem moich grzechów w przyszłych wcieleniach? Bóg nie pragnie niczyjego cierpienia i bólu i przez całe życie podsuwa nam, mocą empatii, obrazy, które przyjmujemy do serca, lub nie, tak jak sławny na cały kraj panTerlikowski, który je konsekwentnie odrzuca. Mnie przeraża ból i cierpienie zgwałconej kobiety, chociaż w tym wcieleniu nie jestem ani kobietą, ani gwałtu ofiarą. Lecz jeśli już ludzie mają żyć bez Kryszny, niech będą na tyle szczęśliwi, na ile to możliwe. Jeśli ta postawa kojarzy się komuś z nienawiścią do ludzi, to przepraszam za moją niezręczność w formowaniu zdań i akapitów.
Chciałem być bardziej ostry i dołożyć Mathurze, używając naprawdę dosadnych określeń, ale W moim sercu Ktoś konsekwentnie i nieustannie odwodzi mnie od tego zamiaru. trochę mnie ta zdań wymiana męczy i proszę Kryszną, by uwolnił mój umysł od tego incydentu.
Dodam jeszcze, bo bardzo tego pragnę, że w swoim 44letnim życiu z osobami płci przeciwnej postępowałem zawsze moralnie. W czterech przypadkach,w których kobiety zakochały się we mnie, ja zaś z jakiś powodów nie miałem wobec nich poważnych zamiarów (ożenek) ja nie pozwoliłem sobie by dać im choć cień nadziei na związek ze mną i natychmiast, zarówno jako bhakta jak i wcześniej, zanim nim zostałem, odrzuciłem najmniejszą choćby pokusę by odnieść jakąkolwiek korzyść z takiej adoracji - czy to fizyczną, czy mentalną. Uczyniłem to męcząc się z seksualnym pożądaniem, bo nie chciałem nikogo skrzywdzić. Napawa mnie to pewną dumą, co jak widzę, rujnuje moje bhakti.
Jeszcze jedną rzecz chciałem wtrącić. Lecz niech temat zostanie tak jak jest.
Długo mnie nie będzie na forum, może bardzo długo, więc wszystkich wielbicieli Kryszny ściskam w moim sercu i dalej pozostanę w mojej praktyce bhakti yogi samotny, bez towarzystwa jakiegokolwiek bhakty.

Re: SEX

: 13 lip 2015, 07:20
autor: Harsza
Po przerwaniu postu i odświeżeniu po nocnym wypoczynku, pragnę po raz ostatni zakończyć tę nieprzyjemną wymianę zdań. Wczoraj z powodu poszczenia, moja głowa nie pracowała normalnie i zignorowałem złośliwe zakończenie wypowiedzi Mathury.
Ja w moim życiu zawsze postępowałem moralnie, a już szczególnie w odniesieniu do relacji z kobietami, zarówno przed jak i po bhakti yodze. Moje standardy moralne zostały wynagrodzone czułą, miłosną relacją z kobietą, która jest moją żoną i którą staram się traktować tak dobrze jak potrafię, a nie zaś jak inkubator do robienia dzieci, albo lalkę do zaspokojeń seksualnych żądz. Gdy od siebie pisałem jak powinna wyglądać relacja w małżeństwie, robiłem t o w przeświadczeniu, że mam obowiązek zneutralizować słowa osób postrzegających relacje małżeńskie mechanicznie, jako dodatek do grzesznego ciała. Jeśli zrobiłem to nieudolnie, to przepraszam i proszę o wybaczenie. Ciało nigdy nie jest grzeszne, grzeszny to na ogół jest umysł, który opowiada za chęć wykorzystywania innych i całej materialnej natury do zaspokajania swoich pożądań, czy to seksualnych, czy innych.
Harsza pisze:Jeśli ktoś nie rozumie moich argumentów, to nie znaczy, że ująłem temat nieudolnie i niezręcznie. Oznacza to, że jest zbyt głupi, żeby rozumieć zależności pomiędzy relacjami międzyludzkimi i ich naturalnymi lub spaczonymi konsekwencjami.
W tym miejscu zagalopowałem się, bo przyznaję, że temat ująłem nieudolnie. Więc w istocie to ja okazałem się głupi.
Chodziło mi o bardzo prostą, w moim mniemaniu, rzecz, oczywistą jak najbardziej w świetle psychologi. Represja seksualna, w sensie wypierania ze świadomości potrzeb seksualnych, gdy one rzeczywiście tam są i męczą, skutkuje na trzy sposoby:
1. Najgorszym jest celowe wyparcie ze świadomości pragnienia seksu z kobietami i transformacja tego pożądania w pragnienie seksualnej podniety w towarzystwie dziecka, co przyjmuje formę znaną jako zbrodnia pedofilii. Najbardziej zasłyną z tego kościół rzymskokatolicki, ale IsKcon znalazł się, wskutek swojej praktyki na dobrej drodze ku temu. Błagam Krysznę, aby zapobiegł temu nieszczęściu teraz i w przyszłości.
2. Kolejnym jest podobny proces, w którym perwersja seksualna polegająca na zbyt częstym onanizowaniu się, któremu towarzyszą zawsze jakieś seksualne fantazje, stopniowo wykształca formę upodobania do osób tej samej płci, by bardzo szybko przekształcić się w homoseksualną relację, w bardzo podobnym mechaniźmie, jak opisany przeze mnie powyżej.
3. Najłagodniejszym jest po prostu rozwinięcie złośliwych i zgryźliwych cech charakteru. W takim wypadku nienawiść do własnego ciała daje rezultat w ogólnej nienawiści do świata, ludzi i kobiet. I u mnie mogło to potoczyć się w tym kierunku, na co wskazywał przebieg moich dawnych związków, ale dzięki pracy nad sobą, nad moim charakterem, stało się inaczej. I właśnie przed rozwinięciem seksualnej represji w formę nienawiści do ciała i kobiet ( a nawet i mężczyzn) chciałem uchronić moich braci i siostry w Krysznie. jeśli się nie udało, to przepraszam. Przedstawiony przeze mnie mechanizm rozwinięcia się w mężczyznach wychowanych w patriarchalnej kulturze skłonności do gwałcenia kobiet, w jakże prosty sposób, jest prawdziwy. Tak się to odbywa:
Harsza pisze:Niedopieszczone żony staną się oziębłe. Będą wyżywać się na synowych.
Bo obecność młodszej kobiety, nawet jeśli jest to żona syna, wywołuje odruch haremowy, zakodowany genetycznie strach przed porzuceniem przez samca alfa, jakim w domu jest mąż. Pobudza to podświadomość kobiety do wygryzania rzekomej konkurentki. Zachowanie to jest pobudzone poczuciem braku bezpieczeństwa, a za to odpowiadają nie tylko relacje seksualne.
Harsza pisze:Po upływie pokolenia synowe, teraz jako teściowe, będą wyżywać się na swoich synowych.
Bo zachowanie staje się społecznie utrwalone.
Harsza pisze:Młodzi synkowie będą to widzieć. Następnie, gdy dorosną będą nienawidzili wszystkich kobiet (bo tylko na takie traktowanie zasługują). Będą kochali tylko jedną kobietę –własną matkę. Wszystkie inne, nawet jeśli nie będą tego rozumieć, będą nienawidzieć. Będą je bić i będą je gwałcić. Tak będą traktować własne żony.
Tylko w kulturach patriarchalnych występuje problem z gwałtem. Może w przeszłości, w odległym wcieleniu, jako zły mężczyzna gwałciłem kobiety, a teraz Paramatma pobudza mnie do przeciwdziałania temu, by ochronić mnie przed skutkiem moich grzechów w przyszłych wcieleniach? Bóg nie pragnie niczyjego cierpienia i bólu i przez całe życie podsuwa nam, mocą empatii, obrazy, które przyjmujemy do serca, lub nie. Mnie przeraża ból i cierpienie zgwałconej kobiety, chociaż w tym wcieleniu nie jestem ani kobietą, ani gwałtu ofiarą. Lecz jeśli już ludzie mają żyć bez Kryszny, niech będą na tyle szczęśliwi, na ile to możliwe. Jeśli ta postawa kojarzy się komuś z nienawiścią do ludzi, to przepraszam za moją niezręczność w formowaniu zdań i akapitów.
Chciałem być bardziej ostry i dołożyć Mathurze, używając naprawdę dosadnych określeń, ale W moim sercu Ktoś konsekwentnie i nieustannie odwodzi mnie od tego zamiaru. trochę mnie ta zdań wymiana męczy i proszę Kryszną, by uwolnił mój umysł od tego incydentu.
Dodam jeszcze, bo bardzo tego pragnę, że w swoim 44letnim życiu z osobami płci przeciwnej postępowałem zawsze moralnie. W czterech przypadkach,w których kobiety zakochały się we mnie, ja zaś z jakiś powodów nie miałem wobec nich poważnych zamiarów (ożenek) ja nie pozwoliłem sobie by dać im choć cień nadziei na związek ze mną i natychmiast, zarówno jako bhakta jak i wcześniej, zanim nim zostałem, odrzuciłem najmniejszą choćby pokusę by odnieść jakąkolwiek korzyść z takiej adoracji - czy to fizyczną, czy mentalną. Uczyniłem to męcząc się z seksualnym pożądaniem, bo nie chciałem nikogo skrzywdzić. Napawa mnie to pewną dumą, co jak widzę, rujnuje moje bhakti.
Jeszcze jedną rzecz chciałem wtrącić. Lecz niech temat zostanie tak jak jest.
Długo mnie nie będzie na forum, może bardzo długo, więc wszystkich wielbicieli Kryszny ściskam w moim sercu i dalej pozostanę w mojej praktyce bhakti yogi samotny, bez towarzystwa jakiegokolwiek bhakty.

Re: SEX

: 13 lip 2015, 10:48
autor: Mathura
Harszo

Nie katuj się już więcej.
Wszedłem w ten wątek głównie z powodu sampradayi, a o seks zahaczyłem mimochodem.
Wybacz, jeśli ten cytat z Bhagavad Gity, który wkleiłem, tak poruszył Twój umysł. Gdybym wiedział że taka będzie reakcja, to bym tego nie zrobił.

Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.