Strona 2 z 3

Re: SEX

: 07 lip 2015, 22:23
autor: Waldemar
Śri Caitanya-Caritamrta
Madhya-Lila 8.56

Ramananda Raya zbliżył się do Pana Śri Caitanyi Mahaprabhu i ofiarował pełne szacunku pokłony, a Pan go uścisnął. Następnie w odosobnionym miejscu obaj zaczęli dyskutować o Krysznie.

ZNACZENIE: Bardzo znaczące jest słowo rahah-sthane, "w odosobnionym miejscu". Wszystkie rozmowy o Krysznie i Jego rozrywkach, szczególnie o rozrywkach we Vrindavanie i postępowaniu wobec gopi, są bardzo poufne. Nie są to tematy do publicznej dyskusji, ponieważ ci, którzy nie rozumieją transcendentalnej natury rozrywek Kryszny, zawsze popełniają wielkie obrazy, myśląc że Kryszna jest zwykłą ludzką istotą, a gopi są zwykłymi dziewczętami. Zgodnie z tą zasadą Pana Śri Caitanyi Mahaprabhu – który publicznie nigdy nie rozmawiał o stosunkach pomiędzy Kryszną a gopi – bhaktom w ruchu świadomości Kryszny doradza się, by nie omawiali publicznie rozrywek Pana Kryszny we Vrindavanie. Dla ogółu ludzi najbardziej efektywną metodą rozbudzenia świadomości Kryszny jest sankirtan. Jeśli jest możliwość, należy mówić o zasadach głoszonych w Bhagavad-gicie. Śri Caitanya Mahaprabhu bardzo ściśle przestrzegał tej zasady i z wielkimi uczonymi, jak Sarvabhauma Bhattacarya i Prakaśananda Sarasvati, dyskutował o filozofii Bhagavad-gity. Jednakże uczniów, jak Sanatanę Goswamiego i Rupę Goswamiego, uczył zasad kultu bhakti, a ze Śri Ramanandą Rayą rozmawiał o najwyższych, pełnych oddania stosunkach pomiędzy Kryszną a gopi. Dla ogółu ludzi bardzo energicznie prowadził sankirtan. My także musimy przestrzegać tych zasad w nauczaniu świadomości Kryszny na całym świecie.

Re: SEX

: 08 lip 2015, 08:05
autor: Waldemar
Śri Caitanya-Caritamrta
Madhya-Lila 8.56

Ramananda Raya zbliżył się do Pana Śri Caitanyi Mahaprabhu i ofiarował pełne szacunku pokłony, a Pan go uścisnął. Następnie w odosobnionym miejscu obaj zaczęli dyskutować o Krysznie.


ZNACZENIE: Bardzo znaczące jest słowo rahah-sthane, "w odosobnionym miejscu". Wszystkie rozmowy o Krysznie i Jego rozrywkach, szczególnie o rozrywkach we Vrindavanie i postępowaniu wobec gopi, są bardzo poufne. Nie są to tematy do publicznej dyskusji, ponieważ ci, którzy nie rozumieją transcendentalnej natury rozrywek Kryszny, zawsze popełniają wielkie obrazy, myśląc że Kryszna jest zwykłą ludzką istotą, a gopi są zwykłymi dziewczętami. Zgodnie z tą zasadą Pana Śri Caitanyi Mahaprabhu – który publicznie nigdy nie rozmawiał o stosunkach pomiędzy Kryszną a gopi – bhaktom w ruchu świadomości Kryszny doradza się, by nie omawiali publicznie rozrywek Pana Kryszny we Vrindavanie. Dla ogółu ludzi najbardziej efektywną metodą rozbudzenia świadomości Kryszny jest sankirtan. Jeśli jest możliwość, należy mówić o zasadach głoszonych w Bhagavad-gicie. Śri Caitanya Mahaprabhu bardzo ściśle przestrzegał tej zasady i z wielkimi uczonymi, jak Sarvabhauma Bhattacarya i Prakaśananda Sarasvati, dyskutował o filozofii Bhagavad-gity. Jednakże uczniów, jak Sanatanę Goswamiego i Rupę Goswamiego, uczył zasad kultu bhakti, a ze Śri Ramanandą Rayą rozmawiał o najwyższych, pełnych oddania stosunkach pomiędzy Kryszną a gopi. Dla ogółu ludzi bardzo energicznie prowadził sankirtan. My także musimy przestrzegać tych zasad w nauczaniu świadomości Kryszny na całym świecie.

Re: SEX

: 08 lip 2015, 11:36
autor: Aniruddha das
Bardzo dobry i trafny cytat.
Jednak cokolwiek Pan Kryszna wypowiedział i niezależnie w jakiej sytuacji, jest to dla korzyści każdego. Możemy czerpać z tych nauk do woli.
Czasami, by kogoś zainspirować w Świadomości Kryszny, przedstawiamy pełne znaczenia wypowiedzi Najwyższego Pana z wątków poufnych. Czasami jest to ponad możliwości zrozumienia, to jednak nie znaczy, że inni nie poczują atrakcji.
Dam przykład.
Jeśli pokarzemy laikowi walkę mistrzów na maczugi podobną tej, w której Bhima walczył z Jarasandhą (Wyzwolenie Króla Jarasandhy): " Znalazłszy się poza miastem, Bhimasena i Król Jarasandha zaczęli walczyć na maczugi, które były silne niczym pioruny, i pełni chęci do walki, uderzali się nawzajem. Obaj byli mistrzami w walce na maczugi, a ich technika uderzeń była tak doskonała, że wyglądali w tej walce jak dwaj aktorzy dramatyczni tańczący na scenie. Kiedy maczugi Bhimaseny i Jarasandhy zderzały się głośno, wydawały dźwięk podobny odgłosowi kłów dwóch walczących słoni, albo też do grzmotu błyskawicy podczas burzy. ... Zarówno Jarasandha, jak i Bhimasena byli bardzo rozjuszeni, więc zaczęli okładać się pięściami, a odgłos tych uderzeń podobny był odgłosowi pochodzącemu z uderzeń żelaznych sztab, czy odgłosów piorunów. Wyglądali niczym dwa walczące słonie. Niestety, żaden nie mógł pokonać swego przeciwnika, bowiem obaj byli mistrzami w tego typu walce, posiadali równą siłę i ich technika walki także była jednakowa. Ani Jarasandha ani Bhimasena nie odczuwali zmęczenia i żaden z nich nie mógł pokonać swego przeciwnika, mimo iż nieustannie okładali się pięściami. Po zakończeniu dnia, nocą mieszkali jak przyjaciele w pałacu Jarasandhy, a następnego dnia kontynuowali walkę. W ten sposób minęło dwadzieścia siedem dni walki."
Kiedy chcemy innych zachęcić do uczenia się walki na maczugi, to czy po obejrzeniu takiej walki Bhimy z Jarasandhą będą zainspirowani, czy też nie?
Chętni na pewno poddadzą się treningowi zaczynając od początku. Podobnie w tej dyskusji zaczynamy filozoficznie, ale wątek pokazuje kto i w jakim miejscu się znajduje.
Szczery poszukiwacz będzie zainspirowany.
Kiedy Pan Kryszna na Polu Kurukszetra przemawiał do mędrców przybyłych z całego wszechświata wszyscy natychmiast zamilkli: "Moi drodzy, czcigodni mędrcy i szanowni królowie, możecie Mi wierzyć, że osoba, która to ciało utworzone z trzech elementów – śluzu, żółci i powietrza – przyjmuje za samego siebie, która swoją rodzinę i krewnych uważa za swoją własność, która uważa rzeczy materialne za godne uwielbienia, i która odwiedza miejsca pielgrzymek jedynie po to, by wziąć tam kąpiel, ale nigdy nie obcuje tam z wielkimi osobistościami, mędrcami i mahatmami – taka osoba, nawet mając ciało ludzkie, jest niczym więcej ponad zwierzę, osła."
Kiedy największy autorytet, Pan Kryszna, przemawiał z tak wielkim naciskiem, wszyscy mędrcy i asceci trwali w głębokiej ciszy. Zdumieni byli, że mówi On o absolutnej filozofii życia w tak zwięzły sposób. Jeśli ktoś nie jest bardzo zaawansowany w wiedzy, wtedy zwykle utożsamia się ze swoim ciałem.
Musimy wiedzieć, iż w książkach Śrila Prabhupada znajdziemy odpowiedź na wszystkie nasze dylematy i życiowe rozterki.
Muczukunda w swoich modlitwach do Pana Kryszny również wspomina:

"Lecz pomimo tego, że tak pochłonięci jesteśmy myślami materialnymi, nieubłagany czas, który jest jedynie Twoją formą, zawsze starannie wypełnia swoją powinność i skoro tylko przeznaczony nam czas się kończy, Ty Panie natychmiast kończysz nasze materialne sny. Jako czynnik czasu, kończysz wszystkie nasze czynności, tak jak głodny czarny wąż szybko i bezlitośnie połyka małego szczura. Z powodu oddziaływania okrutnego czasu, ciało królewskie, które podczas życia dekorowane było złotymi ozdobami i które podróżowało w karecie ciągnionej przez piękne konie albo na grzbiecie słonia przystrojonego złotymi ornamentami, które ogłaszane było królem ludzkiego społeczeństwa – to samo królewskie ciało ulega rozkładowi pod wpływem nieubłaganego czasu i nadaje się tylko na pokarm dla robaków i insektów albo zostaje przemienione w popiół czy odchody zwierząt. To piękne ciało może być wspaniałe podczas życia, ale po śmierci nawet ciało króla zjadane jest przez zwierzęta, wskutek czego przemienione zostaje w odchody albo zostaje spalone w krematorium, zmieniając się w popiół, lub też pochowane zostaje w grobowcu, gdzie powstaje z niego różnego rodzaju robactwo i insekty.

"Mój drogi Panie, podlegamy całkowitej kontroli czasu nie tylko w chwili śmierci, ale także podczas życia, tylko w inny sposób. Np. mogę być bardzo potężnym królem, ale jednak kiedy powracam do domu po podbiciu całego świata, zależny jestem od tak wielu materialnych warunków. Może być i tak, że kiedy wracam po zwycięstwie, przybywają wszyscy podlegli mi królowie, by złożyć mi hołd, ale skoro tylko wchodzę do mojego pałacu, tam staję się instrumentem w rękach królowych i, pragnąc zadowalania zmysłów, muszę upaść do stóp kobiet. Materialny sposób życia jest tak skomplikowany, że zanim zaczniemy czerpać radości z tego materialnego życia, musimy pracować tak ciężko, że rzadko jest okazja do takich radości. A po to, by osiągnąć młodość z wszelkimi materialnymi udogodnieniami, należy praktykować surowe pokuty i wyrzeczenia, by wznieść się na planety niebiańskie. Jeśli ktoś otrzymuje szansę narodzin w bardzo bogatej albo królewskiej rodzinie, nawet wtedy zawsze niespokojny jest o utrzymanie swego status quo i przygotowanie się do następnego życia, poprzez praktykę różnego rodzaju ofiar i poprzez rozdzielanie jałmużny. Nawet mając pozycję króla, jest się zawsze pełnym trosk z powodu spraw politycznych i zawsze niespokojnym o otrzymanie promocji na planety niebiańskie."

Re: SEX

: 08 lip 2015, 14:53
autor: Harsza
Jeżeli mamy prawidłową świadomość (Kryszny) w sensie długoterminowej intencji, ale nasze czyny są nadal grzeszne z powodu silnych uwarunkowań i nawyków, to Kryszna nadal traktuje nas jako Jego bhaktów, i z Jego pomocą oraz Jego wielbicieli w pewnym momencie nasze czyny także staną się poprawne. Dużo też zależy od naszego własne pragnienia, wysiłków i determinacji w tej kwestii.

Praktyka służby oddania dla Pana, czy bhakti-joga nie jest zwykłym procesem religijnym opartym zaledwie na czarno-białej wizji moralności ciała, ale na transcendentalnym oddaniu na płaszczyźnie duszy. Jeżeli ktoś z nas nie jest w stanie od razu żyć zgodnie z wysokimi, świadomymi Kryszny standardami, to nie jest to żaden problem, bo ma do czego dążyć, a pełnienie służby oddania dla Kryszny jest jedynym na to lekarstwem. Jeżeli mamy bardzo wysoką gorączkę, to po zażyciu lekarstwa może utrzymywać się ona jeszcze przez jakiś, nawet dłuższy czas, ale ostateczny sukces i wyzdrowienie są gwarantowane.
Zgadzam się z moim przedmówcą.
Dodaję jeszcze, że...
Nikt nie trafia do świadomości Kryszny bez uprzedniej praktyki religijnej w innych wcieleniach. O ile doktryna teologiczna, jakieś zasady żywieniowe, itp zostają całkowicie zapomniane, to postawa życiowa, specyficzne podejście do religii ( pewien osobisty stosunek do Boga) i przede wszystkim chyba stosunek do życie seksualnego, a właściwie tendencja, by wyrugować go całkowicie z myśli, mowy i upodobania, często zdaje się zdominowywać życie religijne takiego sobie faceta z Hare Kryszna, czy może facetki z Hare Kryszna też. Problem nie leży na szczęście w rugowaniu sexu z życia, bo tenże sex ruguje się na dwa sposoby:
1. Wszystkie normalne religie nakazują jakąś formę wstrzemięźliwości w tej kwestii, więc trzeba się powstrzymywać, w Hare Kryszna też.
2. Wraz z upływem życia, gdy wzrastają nasze przywiązania do praktycznie wszystkiego, Prawa Natury zabierają nam możliwość praktykowania życia seksualnego. Potem odbierają nam ciało, wyłączając po kolei organy naszego organizmu (serce, płuca, nerki – kolejność jest dowolna), by w końcu postawić nas przed sądem Yamaradży, zanim dostaniemy nowe ciało.

Jeśli jesteśmy szczerzy w naszej ścieżce religijnej, to dystans do seksu, motywowany religijnie, nie jest w istocie żadnym wyrzeczeniem, to jak przesunięcie płatności w systemie bankowym. Jeśli nie weźmiemy przyjemności seksualnej teraz, nie pobudzimy naszego przywiązania (które i tak istnieje, nawet u wyrzeczonych mnichów- sannyasinów). Jeśli to przywiązanie nie zostanie nadmiernie pobudzone, utrata potencji seksualnej w starości nie przynosi dodatkowego cierpienia. Mamy więc szansę dostać całkiem niezłe nowe ciało, odpowiednie do zaawansowanej praktyki religijnej.

Problem z Seksem w ruchu Hare Kryszna leży w uprzedmiotowieniu relacji mąż-żona, co jest dziedzictwem zachodniej kultury, w której wszystko traktuje się przedmiotowo, a osoby wykonujące pracę, nazywa “zasobami ludzkimi”. Don Paweł zwrócił uwagę na ważność międzyludzkich relacji, które właśnie wiążą się z relacjami kobieta-mężczyzna. Bhaktowie bardzo łatwo, przejęci ideą “zbawienia” i pójścia do “Nieba Kryszny”, uczepiają się skrupulatnego wypełniania drobiazgowych przepisów (znowu dziedzictwo praktyk religijnych z poprzednich wcieleń), pomijając istotę – osobową relację z najbliższą sobie w tym wcieleniu osobą ludzką (żoną czy mężem). Istotą tej relacji jest szanowanie i obdarzanie miłością tej osoby, o co żaden Kryszna w ogóle nie jest zazdrosny, w każdym razie nie Śri Kryszna (Vasudeva). W takiej małżeńskiej relacji miłość do Kryszny (Śri Kryszny-Vasudevy) i tak jest największa, ale w żadnym stopniu nie upośledza to relacji z żoną (mężem). Praktykująca ścieżkę bhakti osoba z czasem nabywa boskich cech i staje się jeszcze atrakcyjniejsza dla swojego partnera, zarazem wyostrzają się takiej osobie zmysły oraz inteligencja, co sprawia, że relacje, wypływające z miłości małżeńskiej, są owocne i wzorcowe. Nie dotyczy to, rzecz jasna, pewnych przypadków, w których małżonkowie popadną w jakiś konflikt na jakimś tle (tyle z dygresji). Dążę tu do stwierdzenia w końcu tego, że w przestrzeganiu zasad bhakcie nie wolno uprzedmiotowić tej drugiej osoby, by po pierwsze bhakti yoga nie stała się imitacją, i po drugie by taki bhakta nie przyjął pozycji Boga (Śri Kryszny - Vasydevy) traktując tę drugą osobą (męża lub żonę), jako sługę od spełniania swoich zachcianek. Te zachcianki to może być na przykład przywiązanie do życia seksualnego, albo, z zupełnie innej beczki, przywiązanie do powstrzymywania się od życia seksualnego. Tak, czy inaczej małżeństwo wymaga traktowania tej drugiej osoby jako czującej istoty, nie zaś tworu materialnej natury istniejącego dla naszej przyjemności, czymkolwiek by ona była - seksem, czy może jego brakiem.
W dawnej tradycji wajsznawa wyrzeczony porządek życia (sannyasa) i co za tym idzie, wyrzeczenie się życia seksualnego, było rzadkością, jeśli w ogóle wystąpiło. Dawni wajsznawowie po prostu wiedli życie rodzinne wraz ze swoimi żonami i w niczym ich to nie upośledzało pod wględem duchowym. Tym co więzi nas w materialnym uwikłaniu jest przywiązanie do czegokolwiek, co nie jest Kryszną – a przywiązać się łatwo - nawet do celi w mamrze. Można praktykować życie duchowe i stopniowo uwalniać się od tego przywiąznia (wcielenie po wcieleniu) prowadząc życie seksualne w małżeństwie (albo się go wyrzekając), albo też wikłać się w coraz większe materialne uwikłanie poprzez nielegalne, albo i legalne praktyki seksualne, a nawet praktykując celibat.

Nasza sampradaya nazywa się Brahma-Madhva-Goudiya sampradaya. Naszym założycielem nie jest w istocie Pan Kryszna Czejtania, ale Madhva (Madhva Aczarya), który poprzedził Pana Kryszna-Czejtanię o jakieś dwa stulecia i wprowadził na większą skalę praktykę wyrzeczonego porządku życia (sannyasę) – i co za tym idzie zachęcił swoich zwolenników do wyrzeczenia się przyjemności seksualnej dla wyższej duchowej realizacji. Pan Czejtania się pod tym podpisał, więc i ja się pod tym podpisuję. Ja żyję w małżeństwie, z żoną. Staramy się traktować się z miłością i oddaniem. A dla tych, którzy pragną przyjemności seksualnej jak psy i koty, Matka Natura przygotowała choroby weneryczne, świadczenia alimentacyjne, nadmierne wydatki (na dziwki i kwiatki), pracę ponad siły, by te wydatki opłacić, zakłamane relacje z najbliższymi, bo inaczej się nie da. Przestrzeganie religijnych zasad nie jest żadnym wyrzeczeniem, to jedynie wzięcie z życia TEGO CO NAJLEPSZE. Szkoda tylko, że drobiazgowe wypełnianie tych zasad i przepisów nie jest wystarczające do osiągnięcia Boga.
Kto nie żyje w małżeństwie nie powinien angażować się w jakiekolwiek życie seksualne. Jest to zakazane. Ograniczanie zaś życia seksualnego w małżeństwie stosownie do abstrakcyjnych zasad jest przesadą i całkowitym niezrozumieniem tego czym jest małżeństwo. Otóż jest ono odpowiednikiem rui u zwierząt. Jako istoty ludzie mamy szansę cieszyć się tą rują do końca życia, także po wyłączeniu naszych funkcji seksualnych. Tymczasem, zanim owe funkcje się wyłączą, mamy się rozmnożyć, bo takie mamy rozkazy od Matki Natury. Manipulowanie życiem seksualnym tak, aby nie dopuścić do poczęcia dziecka jest jaskrawym złamaniem Praw Natury. Zaspokojenie seksualne bez próby poczęcia dziecka (wciąż o małżeństwie!) nie będzie pełne i przywiązanie do seksu będzie rosnąć, zamiast maleć. Ten rodzaj zaspokojenia to bardziej wyrafinowany onanizm. Ta druga osoba staje się lalką (albo lalkiem) do zaspokojeń. Obowiązkiem małżonków jest płodzenie dzieci, nasi aczarjowie też płodzili, jeśli żyli w małżeństwie. Niedorzecznością jest również inna ingerencja w seksualność, wyliczanie ile razy w miesiącu śastry zezwalają na stosunek seksualny. W śastrach TEGO NIE MA! Celem małżeństwa jest płodzenie dzieci – jak małżonkowie je spłodzą to ich sprawa. I niech im Bóg błogosławi!

Rozbudzenie miłości do Kryszny nie powinno być mylone z drobiazgowym wypełnianiem przepisów. Praktykując świadomość Kryszny należy na poważnie podchodzić do zasad, i przestrzegać ich, jeśli jednak jakaś zasada na razie jest poza naszym zasięgiem, to nie należy zapominać o Krysznie. Należy służyć Krysznie, wajsznawom, itp. Szczerze intonować Święte Imię, okazywać szacunek Krysznie, Guru, i naukom Aczarjów – zwłaszcza okazywać go w swoim sercu, a nie innym na pokaz. Pragnienie podążania ścieżką, którą wytyczył Śri Kryszna Czejtania niech oczyszcza nasze serce i uczyni prawdziwymi wielbicielami Kryszny.

Re: SEX

: 10 lip 2015, 15:08
autor: Waldemar
Nektar Instrukcji
Werset 5

Należy szanować w swoim umyśle bhaktę, który intonuje święte imiona Krsny.....

Re: SEX

: 11 lip 2015, 10:19
autor: Mathura
Harsza pisze:Nasza sampradaya nazywa się Brahma-Madhva-Goudiya sampradaya. Naszym założycielem nie jest w istocie Pan Kryszna Czejtania, ale Madhva (Madhva Aczarya), który poprzedził Pana Kryszna-Czejtanię o jakieś dwa stulecia...
Myślę, że warto tutaj nieco sprostować Twój wywód. Założycielem naszej sampradaji jest Pan Czeitanja.


" Docenić Śri Nawadwip Dham" - Mahanidhi Swami

Piąta sampradaja

"W linii Brahma, Kumara, Śri i Rudra znajdują się wielkie, autentyczne nauki
Wajsznawa. Lecz wszystkie sampradaje osiągają doskonałość w Śri Ćajtanji
Mahaprabhu. By przedstawić doskonałą filozofię Gaudija-Wajsznawizmu,
Mahaprabhu wyciągnął, zsyntetyzował, połączył i upiększył podstawowe
prawdy zawarte w czterech bonafide Wajsznawa-sampradajach. Pan
Ćajtanja przyjął dwie zasady z każdej z czterech sampradaji sampradaji i połączył je i połączył je
w Brhama Sampradaję, zwaną Brahma-Madhwa Gaudija Sampradaja. Ta
sampradaja posiada najwyższą koncepcję ze wszystkich sampradaji.
Czasami sampradaja Pana Śri Ćajtanji nazywana jest piątą sampradają.
„Od Pana Gaura Raji sampradaja była nazywana Nimananda-sampradaja
(generalnie znana jako Gaudija-sampradaja). Widząc bhaktów bhaktów Wajsznawa Wajsznawa
Pana Ćajtanji w Bengalu ludzie zwykli mawiać, że pochodzili oni z Nimajsampradaji.
Ponieważ Nimaj rozdawał ananda w świecie, Jego sampradaja
znana była jako Nimananda.” (BR)
„Od Madwaćarji (Brahma-sampradaja) Pan Ćajtanja wziął jego całkowite
pokonanie filozofii Majawada oraz wielbienie bóstwa Kryszny, rozumiejąc
Bóstwo za wieczną, duchową istotę. Od Ramanudźy (Lakszmi-sampradaja)
Pan Ćajtanja przyjął dwie nauki: pojęcie czystej bhakti, niezanieczyszczonej
przez karmę i gjanę oraz służbę dla bhaktów.
„Z nauk Wisznuswamiego (Rudra-sampradaja) Gauranga przyjął dwa
elementy: uczucie całkowitej zależności od Kryszny i ścieżkę raga-bhakti
(spontanicznej służby oddania). Od Nimbarki (Kumara-sampradaja) Śri
Ćajtanja otrzymał dwie wielkie zasady: potrzebę przyjęcia wyłącznego
schronienia Śrimati Radhiki (skanta-radhikaśraja) oraz wzniosły nastrój
miłości gopi do Śri Kryszny ( do Śri Kryszny (gopi-bhawa).” (NDM)
W dodatku, by zjednoczyć wszystkie sampradaje Wajsznawa, Mahaprabhu
przyłączył także Majawadi sampradaję, bezosobową koncepcję Prawdy
Absolutnej, pod wszystko-łączącym sztandarem Gaudija-Wajsznawizmu.
Dzięki propagowaniu pojęcia aczintja-bheda-bheda tattwy (niepojętej (niepojętej
jednoczesnej jedności i odmienności Prawdy Absolutnej), najhojniejszy
Pan Śri Ćajtanja unikalnie zjednoczył dwa zupełnie przeciwne poglądy na
Prawdę Absolutną, czyli że Bóg jest osobowy i bezosobowy."


Odnośnie tego co napisałeś o seksie, to przyznam, że nie za bardzo pojąłem co chciałeś nam uświadomić. Może byś spróbował nieco prościej? :)
Maya trzyma nas w swoim więzieniu, a kratami tej celi jest życie seksualne. Chęć cieszenia się seksem, czerpania satysfakcji z materii, panowania nad nią, przejawia się w różny sposób. Nawet wtedy gdy ktoś powstrzymuje się od fizycznego aktu współżycia, seks przejawia się w skłonnościach do dominowania, czerpania radości z własnej przewagi, czy to intelektualnej, fizycznej, czy tej wynikającej z zajmowanej pozycji itp. Można zauważyć mnóstwo tego przykładów.
Ograniczanie zaś życia seksualnego w małżeństwie stosownie do abstrakcyjnych zasad jest przesadą i całkowitym niezrozumieniem tego czym jest małżeństwo. Otóż jest ono odpowiednikiem rui u zwierząt. Jako istoty ludzie mamy szansę cieszyć się tą rują do końca życia, także po wyłączeniu naszych funkcji seksualnych.
Hmm... :?

Jednym z celów praktyki jogi (każdej) jest właśnie uwolnienie się od jarzma seksu.

"Ten kto zadawała zmysły, nie ma wiedzy. Jak bowiem ten, kto posiadł wiedzę, może zadowalać zmysły?" - Czankya Pandita

B.G.6.13-14 Znaczenie: "...Aby zrealizować tego usytuowanego w sercu visnu-murti, należy ściśle przestrzegać celibatu; powinno się zatem opuścić dom i zamieszkać samotnie w odludnym miejscu, medytując w wyżej opisanej pozie. Nie można codziennie zabawiać się seksem w domu czy gdzie indziej i uczęszczać na tzw. kursy yogi, i w ten sposób zostać yoginem. Należy praktykować kontrolowanie umysłu i unikać wszelkiego rodzaju zadowalania zmysłów, wśród których życie seksualne jest głównym. W zasadach celibatu napisanych przez wielkiego mędrca Yajnavalkyę jest powiedziane:

karmana manasa vaca sarvavasthasu sarvada
sarvatra maithuna-tyago brahmacaryam pracaksate

"Śluby brahmacaryi mają pomóc składającemu je w całkowitym powstrzymywaniu się od seksu w czynie, słowach i myślach – o każdej porze, w każdych warunkach i w każdym miejscu." Nikt nie może praktykować prawdziwej yogi, nadużywając życia seksualnego. Dlatego brahmacaryi naucza się od dzieciństwa, kiedy się jeszcze nie ma wiedzy o życiu seksualnym. Dzieci pięcioletnie posyłane są do guru-kuli, czyli tam gdzie mieszka mistrz duchowy, i mistrz duchowy szkoli młodych chłopców w ścisłej dyscyplinie stawania się brahmacarinami. Bez takiej praktyki nikt nie może uczynić postępu w żadnej yodze, czy to dhyana, jnana czy bhakti. Brahmacarinem nazywany jest również ten, kto przestrzega zasad regulujących życie małżeńskie, utrzymując związek seksualny tylko z własną żoną (również regulowany przepisami pism). Taki wstrzemięźliwy, żyjący w małżeństwie brahmacarin może zostać przyjęty do szkoły bhakti, ale szkoły dhyana i jnana nie przyjmują nawet takich brahmacarinów. Bezkompromisowo żądają one całkowitej abstynencji. W szkole bhakti, żyjącemu w małżeństwie brahmacarinowi pozwala się na kontrolowane życie seksualne, ponieważ kult bhakti jest tak silny, że poprzez zaangażowanie się w wyższego rodzaju służbę dla Pana, natychmiast traci się pociąg do seksu..."

Tyle teoria. W praktyce jest różnie.

Re: SEX

: 11 lip 2015, 14:20
autor: Harsza
Mathura pisze:Założycielem naszej sampradaji jest Pan Czeitanja.
I to też jest prawda. Ja jednak skupiłem się na zagadnieniu ascezy. Z biografii Madhvaacharyi (niestety na razie tylko po angielsku na Iscondesiretree) wynika, że to on wprowadził na większą skalę praktykę sannyasy (są nawet wersety w Puranach zakazujące przyjmowania sannyasy w Kaliyudze), tak więc w tym aspekcie, Pan Czejtania poszedł ścieżką naszego założyciela, Madhvaacharyi. Poza tym zostało dowiedzione przez naszych poprzednich acharyów, że należymy do sampradayi Brahma-Madhva. Ze względu na specyfikę przekazu Czejtaniadevy nazywanie nas piątą sampradayą jest usprawiedliwione, choć formalnie rzecz biorąc niewłaściwe. Może w przyszłości będzie się mówić o pięciu sampradayach. Teraz jest tak.
Mathura pisze:Czasami sampradaja Pana Śri Ćajtanji nazywana jest piątą sampradają
No właśnie, czasami. Tu nie ma się o co sprzeczać.
Mathura pisze:Odnośnie tego co napisałeś o seksie, to przyznam, że nie za bardzo pojąłem co chciałeś nam uświadomić. Może byś spróbował nieco prościej?
To, że w małżeństwie biorą udział dwie dusze. Istotą małżeństwa jest szacunek, miłość i troska o tę drugą osobę. Jeśli jedna strona wyrzeka się seksu, a druga z tego powodu cierpi naprawdę, to jest to akt egoizmu, chyba że jest (owo wyrzeczenie) spowodowane głębokim wewnętrznym pragnieniem, jak można się domyśleć, spowodowanym przez Bhaktidevi. W tym momencie wycofuję swoją argumentację. Jeśli jednak jest to zewnętrzne (wywołane pragnieniem przestrzegania przepisów-gdy jestem bardziej święty czuję się lepiej), to takie podejście do drugiej osoby świadczy o jej uprzedmiotowieniu, nie o zaawansowaniu duchowym (brak współczucia i miłosierdzia, akceptacja cudzego cierpienia). To miałem na myśli.
Mathura pisze:Maya trzyma nas w swoim więzieniu, a kratami tej celi jest życie seksualne.
Tak duża doza rozkoszy, jaką wywołuje seks, jest trudna do stolerowania przez dżiwę. Pięknie zaczyna się Mahabharata w przekładzie Krishna Dharmy (jest po polsku!). Tam jest opisane, jak Wjasedeva z niechęcią spełnia rozkaz matki spłodzenia syna. Jednak Wjasadeva nie ulega przewiązaniu do seksu z tego powodu. Wręcz przeciwnie. Odczuwa odrazę. Wniosek z tego jest taki, że seksualna rozkosz jest tak silna, że nawet mędrzec tego kalibru jak Wjasedeva (sam śaktjaweśaawatara!) nie potrafi spokojnie stolerować takiej dawki rozkoszy - dlatego rozkosz ta, którą musiał przyjąć powoduje u niego odrazę. Jednak sami nie dorastamy do kurzu z Jego lotosowej pięty. Jeśli On odczuł odrazę, to my nie zdołamy przezwyciężyć wywołującego przywiązanie seksu. Dlatego jeśli podążamy ścieżką duchową, przyjmujemy wyrzeczenie jako fundament. Tak jak mędrcy w dawnych wiekach.
To co zwalczam w mojej wypowiedzi to imitacja wyrzeczenia. Przyjmowanie wyrzeczenia się seksu, gdy nie jest się do tego dojrzałym. Jakskrawym przypadkiem jest celibat duchownych katolickich - wyraźnie na siłę, przeciwko naturze, po pewnym czasie seksualna żądza przyjmuje kształt perwersyjnego pożądania do dzieci, co w nauce Kościoła Katolickiego przybrało formę odróżniania grzechu (cudzołóstwo) od (zaledwie!) występku (pedofilia). problem z praktykującymi celibat mnichami wystąpił także w buddyźmie tybetańskim.W "Ucieczce z krainy wiecznego śniegu", autor Stephan Talty, bardzo życzliwy wobec tybetańczyków i dalaj-lamy, wzmiankuje występowanie takich niemoralnych praktyk w klasztorach przed chińską inwazją. Taki młody homoseksualny kochanek nazywał się w Tybecie "dromo". Ten sam problem z seksualnością wystąpił włąśnie w Międzynarodowym Towarzystwie Świadomości Kryszny, może na mniejszą skalę, ale Bogu dzięki już w czasach gdy pedofilia oraz różne formy seksualnego molestowania są bezwzględnie ścigane przez prawo państwowe. Czuję grozę w sercu, gdy pomyślę, co by było, gdyby system ten pozostawić samemu sobie na kilka tysięcy lat, jak miało to miejsce w Tybecie, czy Europie. Tak więc proszę - kierując się logiką i zdrowym rozsądkiem postrzegam puraniczny zakaz przyjmowania sannyasy w Kaliyudze jako całkiem sensowny!
I nie oznacza to, że gdyby zaistniała taka potrzeba, czy konieczność, to nie wyrzekłbym się życia seksualnego. Mam nadzieję (nie jestem wszak wszechwiedzący) że TAK.

NALEŻY ROZUMIEĆ, ŻE OTRZYMALIŚMY LUDZKIE CIAŁA. Zatem seks jest też potrzebny. Jednym dla przyjemności i satysfakcji z życia, innym, aby było się czego wyrzec.
potępiam natomiast wyrzekanie się seksu na siłę, wbrew sobie, czy wbrew osobie płci przeciwnej, z którą dzielimy życie. Jestem wewnętrznie przekonany, że celem małżeństwa jest ćwiczenie się w empatii wobec tej drugiej osoby, i że (to moje własne przekonanie - nie poprę tego żadnym cytatem) taka szlachetność w postępowaniu z drugą osobą jest także częścią praktyki duchowej. W takim empatycznym środowisku, ukierunkowanym na wzajemną miłość rodzą się najlepsze dusze. Takie są fakty. W ten sposób spełniony będzie cel małżeństwa.
Praktyka duchowa wymaga uwolnienia się od (materialnych) przywiązań - nie tylko od seksu. Praktykując bhakti można uwalniać się także żyjąc w małżeństwie. Na odrazę do seksu, jaką wyraził Wjasadeva na początku Mahabharaty, czy Śrila Bhaktivinoda Thakura w swoich wierszach przyjdzie czas, nastąpi ona "oddolnie". Ćwiczenie się w niechęci do seksu jeśli jest dobre, to co najwyżej dla osób praktykujących celibat, zwłaszcza brahmaczarinów, żeby w ogóle wiedzieli w którą stronę iść. Natomiast w małżeństwie taka praktyka może zrujnować relacje. W małżeństwie należy ćwiczyć się w powściągliwości do seksu i stopniowo uwalniać się od przywiązania doń mocą bhakti yogi, a także ascetycznych praktyk w ramach bhakti yogi, takich jak Ekadaśi. To jest metoda dla małżonków. Znowu nie podeprę tego cytatami, bo opieram się na moim własnym DOŚWIADCZENIU i mojej własnej duchowej praktyce.
Mathura pisze:Maya trzyma nas w swoim więzieniu, a kratami tej celi jest życie seksualne. Chęć cieszenia się seksem, czerpania satysfakcji z materii, panowania nad nią, przejawia się w różny sposób. Nawet wtedy gdy ktoś powstrzymuje się od fizycznego aktu współżycia, seks przejawia się w skłonnościach do dominowania, czerpania radości z własnej przewagi, czy to intelektualnej, fizycznej, czy tej wynikającej z zajmowanej pozycji itp. Można zauważyć mnóstwo tego przykładów.
No właśnie, o to mi chodzi!
Mathura pisze:Taki wstrzemięźliwy, żyjący w małżeństwie brahmacarin może zostać przyjęty do szkoły bhakti, ale szkoły dhyana i jnana nie przyjmują nawet takich brahmacarinów. Bezkompromisowo żądają one całkowitej abstynencji. W szkole bhakti, żyjącemu w małżeństwie brahmacarinowi pozwala się na kontrolowane życie seksualne, ponieważ kult bhakti jest tak silny, że poprzez zaangażowanie się w wyższego rodzaju służbę dla Pana, natychmiast traci się pociąg do seksu..."
W dawnej tradycji bhakti, bhaktowie żyli w małżeństwie i płodzili dzieci. Od czasów Madhvaaczarji patrzy się na to trochę inaczej. O ile osobiście uważam, że małżeństwo nakłada konkretną formę życia i praktyki dla bhakty, to akceptuję zalecenie stopniowego wycofywania się z przywiązania do tego co przyjemne, po to by zbliżyć się w sercu do Nadduszy - w ten czy inny sposób. Poza tym jest wiele osób, które bardzo łatwo zastępują rozkosz seksualną rozkoszą uzyskiwaną w inny sposób i pomimo pozornej duchowej praktyki, są tak samo przywiązani do zawartości swych talerzy i miękkości swych łóżek i pościeli, niczym moje koty do swej kociej strawy i siana na którym się wylegują w miękkie lipcowe dni.

Re: SEX

: 11 lip 2015, 14:57
autor: Harsza
Tak przypomniało mi się w związku z tym, że jutro jest Ekadaśi. Według zasad wedyjskich nie należy podejmować stosunku seksualnego przed zachodem słońca (pisał o tym bodajże Babkiewicz). Natomiast ze zgromadzonej przeze mnie wiedzy nt Ekadaśi wynika, że wieczór i noc (po zachodzie słońca) w dzień poprzedzający Ekadaśi jest niewłaściwe dla takiej aktywności i, z tego co wiem, może być uważane nawet za złamanie Ekadaśi. W Ekadaśi seks absolutnie nie wchodzi w grę (chociaż nie jest ani zbożem, ani strączkiem!). Ekadaśi kończy się o wschodzie słońca, i znowu wg Babkiewicza - głośne i stanowcze NIE! To musiałem napisać.
Haribol.

Re: SEX

: 11 lip 2015, 16:43
autor: Mathura
Nie ma co robić z seksu jakiegoś bożka, sedna i sensu życia. Choć w naszym procesie seks jest dopuszczalny, nie powinien on raczej stanowić podstawy związku. Seks jest potrzebny do spłodzenia dzieci i tyle.
NALEŻY ROZUMIEĆ, ŻE OTRZYMALIŚMY LUDZKIE CIAŁA. Zatem seks jest też potrzebny. Jednym dla przyjemności i satysfakcji z życia, innym, aby było się czego wyrzec.
Gdyby seks dawał satysfakcję, to dlaczego jest tyle rozwodów? Dlaczego ludziom ciągle mało choć seksu mają po uszy?

Zgodnie z pismami, ludzkie ciała otrzymaliśmy w celu samorealizacji, a nie aby używać w nich seksu.
Jeśli jedna strona wyrzeka się seksu, a druga z tego powodu cierpi naprawdę, to jest to akt egoizmu, chyba że jest (owo wyrzeczenie) spowodowane głębokim wewnętrznym pragnieniem, jak można się domyśleć, spowodowanym przez Bhaktidevi. W tym momencie wycofuję swoją argumentację. Jeśli jednak jest to zewnętrzne (wywołane pragnieniem przestrzegania przepisów-gdy jestem bardziej święty czuję się lepiej), to takie podejście do drugiej osoby świadczy o jej uprzedmiotowieniu, nie o zaawansowaniu duchowym (brak współczucia i miłosierdzia, akceptacja cudzego cierpienia). To miałem na myśli.
Miłość i empatię do drugiej osoby wcale nie wyraża się poprzez seks z nią. Wiedząc, że znajdujemy się w cyklu narodzin, chorób, starości i śmierci, będziesz raczej dążył do tego aby tę osobę uwolnić od tych cierpień. I to będzie przejaw prawdziwej miłości i empatii. Seks raczej w tym nie pomaga, a wręcz przeciwnie. Poprzez seks uwiązujesz tę drug osobę jeszcze bardziej w mayę, i jest to egoizm właśnie, a nie miłość.

Nie jesteśmy ciałami lecz duszami. Wiedząc to, co tak naprawdę kochasz? Duszę, której nawet nie widzisz, czy ciało, które używasz do osiągnięcia tzw. satysfakcji? Zastanów się dobrze.
Tak duża doza rozkoszy, jaką wywołuje seks, jest trudna do stolerowania przez dżiwę.
To po co dąży do seksu? :)
Wniosek z tego jest taki, że seksualna rozkosz jest tak silna, że nawet mędrzec tego kalibru jak Wjasedeva (sam śaktjaweśaawatara!) nie potrafi spokojnie stolerować takiej dawki rozkoszy - dlatego rozkosz ta, którą musiał przyjąć powoduje u niego odrazę.
Wybacz, ale coś Ci się chyba pokręciło. :wink:
Vyasadeva jest osobą samozrealizowaną, w pełni świadomą tego kim naprawdę jest.
On czuł odrazę do seksu, na tej samej mniej więcej zasadzie jak ktoś kto nie je mięsa, czuje ogarniającą go odrazę na sam zapach mięsa, albo jak osoba niepaląca wzdryga się gdy wciągnie papierosowy dym.

Mathura napisał(a):
Maya trzyma nas w swoim więzieniu, a kratami tej celi jest życie seksualne. Chęć cieszenia się seksem, czerpania satysfakcji z materii, panowania nad nią, przejawia się w różny sposób. Nawet wtedy gdy ktoś powstrzymuje się od fizycznego aktu współżycia, seks przejawia się w skłonnościach do dominowania, czerpania radości z własnej przewagi, czy to intelektualnej, fizycznej, czy tej wynikającej z zajmowanej pozycji itp. Można zauważyć mnóstwo tego przykładów.

No właśnie, o to mi chodzi!
Dlatego te inne zanieczyszczenia też trzeba rozpoznawać i eliminować z umysłu, gdyż są one przeszkodą na drodze duchowego rozwoju, tak samo jak jest nią seks. O to mi chodziło, a nie o to, że z powodu powstrzymywania się od seksu w ludziach przejawiają się te negatywne cechy. Te cechy przejawiają się cały czas, czy uprawiasz seks czy nie.

Mathura napisał(a):
Czasami sampradaja Pana Śri Ćajtanji nazywana jest piątą sampradają

No właśnie, czasami. Tu nie ma się o co sprzeczać.
No nie ma. Pan Czaitanja założył nową sampradayę.

Re: SEX

: 12 lip 2015, 12:52
autor: Harsza
[Miłość i empatię do drugiej osoby wcale nie wyraża się poprzez seks z nią./quote]

Oczywiście, że nie, o ile nie jest własną żoną. Jakby było inaczej, wielbiciele rozmnażaliby się przez pączkowanie, a nie przez seks.
Gdyby seks dawał satysfakcję, to dlaczego jest tyle rozwodów?
Bo ludzi e się nie kochają, tylko wzajemnie usiłują wykorzystać, ukraść kawałek kogoś. Często także poprzez seks, albo i nie.
Poprzez seks uwiązujesz tę drug osobę jeszcze bardziej w mayę, i jest to egoizm właśnie, a nie miłość.
W maję to już jesteśmy uwiązani. Ardżuna miał seks z 4 kobitami, oprócz własnej żony, Draupadi. Seks go nie uwiązał bo miał Krysznę. Po śmierci nie przyjął ciała istoty uwarunkowanej. Przywiązanie do seksu, jeśli u niego występowało, zostało pokonane przez szlachetność w myślach i czynach i przyjaźń z Kryszną.
To po co dąży (dżiwa) do seksu?
Dżiwa dąży nie tylko do seksu. Ona pragnie szczęścia. Szczęścia w jakiejkolwiek formie. Wielu nie zna szczęścia seksualnego. Na przykład eunuchowie, kastrowane zwierzęta, mrówki i inne gatunki zbiorowe. Wszyscy oni czerpią satysfakcję z czegoś innego niż seks i nawet na jeden cal nie przybliża ich to ku Absolutnej Prawdzie. Już ponad dwa tysiące lat temu, pewien bardzo mądry Grek, miał na imię Platon, powiedział, że ludzie przywiązani do pracy narodzą się w ciałach mrówek.
Załóżmy, że pewnego dnia Mathuranatha zostanie guru... Następnie zakaże swoim uczniom seksu. Jak dopilnuje żeby się nie onanizowali po nocach? Zakaże małżonkom seksu. Jak sprawi żeby mężowie nie chodzili do prostytutek i nie przynieśli do domu od nich kiły? Niedopieszczone żony staną się oziębłe. Będą wyżywać się na synowych. Po upływie pokolenia synowe, teraz jako teściowe, będą wyżywać się na swoich synowych. Młodzi synkowie będą to widzieć. Następnie, gdy dorosną będą nienawidzili wszystkich kobiet (bo tylko na takie traktowanie zasługują). Będą kochali tylko jedną kobietę –własną matkę. Wszystkie inne, nawet jeśli nie będą tego rozumieć, będą nienawidzieć. Będą je bić i będą je gwałcić. Tak będą traktować własne żony.
Rzeczywistość duchowa nie jest nagrodą za spełnienie nakazów i przykazań. Do Boga wracają ci, których serca są wolne od egoizmu i dążenia do zadowalania siebie. Ci, którzy odczuwają empatię i pragną szczęścia innych,a nie ci którzy bezmyślnie powtarzają mantry, wersety, przepisy.
Tybetański klasztor. Homoseksualny seks między mnichami. Seminarium duchowne w Lublinie. Kleryk onanizujący się po kołdrą. Gurukula Isconu. Bhakta [takzwanybhakta] gwałcący chłopca. Albo świat będzie ułożony zgodnie z prawami Natury, albo przeciw jej prawom. W tym drugim przypadku wajsznawa widząc cierpienie innych sam także cierpi.
Wybacz, Mathuranatho, ale Twój świat jest piekłem, do którego chcesz zabrać innych. Ty nienawidzisz kobiet, a nie seksu. Jakaś kobieta Cię skrzywdziła, i tyle. Po prostu jej wybacz, to zrobi ci się lepiej.
W moim świecie seksu wyrzeka się ten, kto tego pragnie. Pozostali żyją zgodnie z Prawami Natury. Z seksem, ale bez gwałtu. W małżeństwie, ale bez podłej teściowej.
Jeśli ktoś nie rozumie moich argumentów, to nie znaczy, że ująłem temat nieudolnie i niezręcznie. Oznacza to, że jest zbyt głupi, żeby rozumieć zależności pomiędzy relacjami międzyludzkimi i ich naturalnymi lub spaczonymi konsekwencjami.
Z tymi zastrzeżeniami, jakie wypowidziałem, bhaktowie powinni dążyć do wyrzeczenia się przyjemności seksualnej, a także innych przyziemnych przyjemności, by sprawić przyjemność Krysznie. Poza tym należy żyć zgodnie z Naturą i niczego nie wypaczać.
Kto ma seksualne pragnienia i pragnie być bhaktą powinien obcować z bhaktami, czytać transcendentalną literaturę, przyjmować krsna-prasada, śpiewać i tańczyć przed bóstwami. Może się też ożenić, jeśli w czasie ożenku jest w stanie jakoś utrzymać rodzinę. Nie może nikt wiedzieć co będzie w przyszłości, dlatego wystarczy wiedza z czasu ożenku. Gdy się ożeni, ma żonę kochać i być dla niej dobry. Śastry wspominają też możliwość rozwodu, ale chodzi tu o rozwód za OBUPULNĄ zgodą, nie przeciw tej drugiej osobie.