Choroba - karma - kara?

Pytania i odpowiedzi na różne tematy, forum dla laików i początkujących. " Nie ma nic bardziej wzniosłego i czystego w tym świecie nad wiedzę transcendentalną." - 04.38. Niewiedza jest przyczyną naszej niewoli, a wiedza jest drogą do wyzwolenia. Wiedza ta jest dojrzałym owocem służby oddania. Kto ją posiadł, ten nie musi już nigdzie szukać spokoju, gdyż raduje się pokojem będącym w nim samym. Innymi słowy, wiedza ta i pokój kulminują w świadomości Kryszny. Jest to ostatnie słowo Bhagavad-gity. -04.38 Zn.
Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Purnaprajna » 08 lis 2014, 13:34

Mezamir pisze:Co do reinkarnacji,wyjaśnienie jest proste

[...]Pamiętacie zapewne, że wszystkie twory nieoświeconego umysłu egzystują w sieci przyczynowo skutkowej, to jej prawa i nasze działania (karma) determinują kształt przyszłego wcielenia.

Każde teraźniejsze działanie, słowo czy myśl tworzy ogólny szkic nowej egzystencji. Określa szkielet cech fizycznych i psychicznych a nawet środowisko, w którym narodzi się nowa istota obciążona bagażem skutków naszego obecnego życia.

Oczywiście nie może być mowy o kontynuacji naszego obecnego „ja”, ono nie istnieje w trwałej formie. Każda z istot łańcucha wcieleń tworzy swoje własne „ego” w zależności od warunków i otoczenia, w którym przyszło mu żyć.”[/i]

[...]„O istnieniu reinkarnacji świadczy ciągłość umysłu.
Skąd pochodzi świadomość?Nie może pojawić się znikąd.

Chwila świadomości nie może powstać bez chwili świadomości bezpośrednio ją poprzedzającej.

Większość ludzi uważa że reinkarnacja oznacza odradzanie się”czegoś”
co wędruje z życia na życie.Ciągłość między żywotami zapewnia nie jakiś byt
lecz najsubtelniejszy poziom świadomości.
Wyjaśnienie reinkarnacji, które przedstawiłeś nie jest ani proste, ani przekonywujące, a dla mnie osobiście, nie ma żadnego sensu. Według Wedanty, umysł jest subtelnym materialnym elementem, innymi słowy martwą materią, okrywającą uwarunkowaną materialnie duszę, i towarzyszy jej życie po życiu. Martwa materia (w tym przypadku umysł), nie ma ani poczucia własnej tożsamości, ani tym bardziej poczucia kontynuacji tożsamości życie po życiu, dlatego - i tu smutna dla niektórych medytujących nowina - ponieważ jest martwa, czyli nie posiada odrębnej świadomości, co jest wyłącznie symptomem wiecznej duszy.

Różne "ego", czyli utożsamianie się "w zależności od warunków i otoczenia, w którym przyszło mu żyć" jest jedynie fałszywym ego (ahankara), które jest także klasyfikowane jako materialny element, ale najsubtelniejszy ze wszystkich istniejących. Ahankara przyjmuje niezliczone formy materialnej tożsamości, w zależności od pragnienia duszy, utożsamiania się ze specyficznym ciałem i umysłem, które generowane są przez jej karmę, czyli działanie danej osoby pod wpływem trzech materialnych gun Kryszny.

Prawdziwe ego, to nie utożsamianie się z materialnym ciałem, umysłem i fałszywym ego, ale z byciem brahmanem, duchową żywą istotą, wiecznym sługą Kryszny. Tam leży prawdziwa rzeczywistość duszy, która jest sat-cit-ananda, czyli wieczna i pełna radosnej wiedzy, co w pełni objawia się w stanie ekstatycznej miłosnej wymiany z Kryszną, na transcendentalnej platformie egzystencji.

Mezamir pisze:Kiedy jesteśmy poza czasem, znajdujemy się w stanie oświecenia.
Ale nie pozostajemy w nim długo, ponieważ po kilku sekundach albo minutach powstają myśli, przez które stajemy się uwarunkowani.
To błędne założenie, bo na platformie transcendentalnej miłości do Boga, istnieje wymiana myśli i czynów, i nie są one uwarunkowane, ale wyzwolone spod wpływu trzech gun (sattwy, radżas, tamas) Kryszny, który jest ich kontrolerem i źródłem.
Mezamir pisze:Dlatego też praktykujemy kontemplację, bo będąc w niej, nie podążamy za myślami, kiedy się pojawiają.Taki stan przejrzystości i obecności (rigpa) jest stanem oświecenia”.-
Próby powstrzymania umysłu od myślenia są niczym próby pozbawienia wody jej płynności. Jest to z góry skazane na porażkę, bo myślenie, czucie i wola są inherentnymi funkcjami umysłu.

Dowodem na porażkę takiego zamierzenia są sami buddyści, tacy jak ten powyżej, który podąża za myślami pisząc tekst o tym, że podążanie za myślami czyni go uwarunkowanym. Innymi słowy, według niego samego, to co napisał nie żadnej wartości, bo najwyższą wartością jest nie myślenie.

Jeżeli jednak ktoś bardzo pragnie typu nirwany której symptomem jest brak jakiejkolwiek aktywności umysłowej (tej uwarunkowanej i tej duchowej), i z powodu strachu i frustracji materialną egzystencją, odrzuca doświadczenie duchowego szczęścia pochodzącego z atmana, to Śukadewa Goswami wyjaśnia w 12 księdze Śrimad Bhagawatam, że jest to możliwe poprzez wtopienie świadomości niezamanifestowany stan materialnych elementów zwany pradhaną, którą określa jako śunya-vat, niczym pustkę. To tam właśnie lądują nieliczni buddyści śunyavada, którym udało się osiągnąć ostateczny sukces ich praktyki i zabić własną jaźń. Najczęściej jednak kończą oni w pozbawionych percepcji zmysłowej ciałach kamieni, jak wyjaśnia Śrila Prabhupada w znaczeniu do Cc Madhya 8.257.

Wiele żyć nużącej praktyki, aby w końcu utożsamić się z bezmyślną martwą materią. Brzmi zachęcająco, nieprawdaż? A wystarczyło poświęć tą samą energię i skupić się w zamian na Krysznie. I jest to znacznie łatwiejsze, i znacznie przyjemniejsze dla człowieka, niż kali-jugańskie próby okiełznania umysłu, który jest trudniejszy do kontrolowania niż wiatr, i co było niemożliwe nawet dla wiecznego towarzysza Kryszny, Ardżuny (Bg 6.34).

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Purnaprajna » 08 lis 2014, 13:39

Mezamir pisze:Co do reinkarnacji,wyjaśnienie jest proste...
Wyjaśnienie reinkarnacji, które przedstawiłeś nie jest ani proste, ani przekonywujące, a dla mnie osobiście, nie ma żadnego sensu. Według Wedanty, umysł jest subtelnym materialnym elementem, innymi słowy jest martwą materią okrywającą uwarunkowaną materialnie duszę, i towarzyszy jej życie po życiu. Martwa materia, nie ma ani poczucia własnej tożsamości, ani tym bardziej poczucia kontynuacji tożsamości życie po życiu, dlatego - i tu smutna dla niektórych nowina - ponieważ jest martwa, czyli nie posiada odrębnej świadomości, co jest wyłącznie symptomem wiecznej duszy.

Różne "ego", czyli utożsamianie się "w zależności od warunków i otoczenia, w którym przyszło mu żyć" jest jedynie fałszywym ego (ahankara), które jest także klasyfikowane jako materialny element, ale najsubtelniejszy ze wszystkich istniejących. Ahankara przyjmuje niezliczone formy materialnej tożsamości, w zależności od pragnienia duszy, utożsamiania się ze specyficznym ciałem i umysłem, które generowane są przez jej karmę, czyli działanie danej osoby pod wpływem trzech materialnych gun Kryszny.

Prawdziwe ego to brak utożsamiania się z materialnym ciałem, umysłem i fałszywym ego, ale utożsamianie się z byciem brahmanem, duchową żywą istotą, wiecznym sługą Kryszny. Tam leży prawdziwa rzeczywistość duszy, która jest sat-cit-ananda, czyli wieczna i pełna radosnej wiedzy, co w pełni objawia się w stanie ekstatycznej miłosnej wymiany z Kryszną, na transcendentalnej platformie egzystencji.

Mezamir pisze:Ale nie pozostajemy w nim długo, ponieważ po kilku sekundach albo minutach powstają myśli, przez które stajemy się uwarunkowani.
Nie wszystkie myśli czynią nas uwarunkowanymi. Na platformie praktyki bhakti oraz transcendentalnej miłości do Boga, istnieje wymiana myśli, uczuć i czynów, i nie są one w żaden sposób uwarunkowane, bo są wyzwolone spod wpływu trzech gun (sattwy, radżas, tamas) Kryszny, który jest ich kontrolerem i źródłem. Jest to transcendentalny poziom śuddha-sattwy, czystej, nieskażonej materialnymi gunami dobroci.
Mezamir pisze:Dlatego też praktykujemy kontemplację, bo będąc w niej, nie podążamy za myślami, kiedy się pojawiają.Taki stan przejrzystości i obecności (rigpa) jest stanem oświecenia”.-
I tu pojawia się pytanie, jeżeli zaprzeczymy istnieniu duszy, to kto jest tą osobą, która "nie podąża za myślami" i doświadcza stanu "przejrzystości, obecności i oświecenia"? Poza tym, próby powstrzymania umysłu od myślenia są niczym próby pozbawienia wody jej płynności. Jest to z góry skazane na porażkę, bo myślenie, czucie i wola są inherentnymi funkcjami umysłu. Natomiast, ludzkie życie bez umysłu jest równoznaczne z egzystencją, pozbawionego myśli, uczuć i woli kamienia.

Następnym pytaniem jest to, dlaczego ten buddysta mówiący, że podążanie za myślami czyni człowieka uwarunkowanym, sam podąża za myślami pisząc tekst o tym, że pisanie i mówienie to nie oświecenie? Czy według niego samego oznacza to, że to, co napisał nie posiada żadnej wartości, bo najwyższą wartością jest nie myślenie? Ile godzin kontempluje? Co z resztą dnia? Myśli?

Jeżeli jednak ktoś bardzo pragnie typu nirwany, której symptomem jest brak jakiejkolwiek aktywności umysłowej (tej uwarunkowanej i tej duchowej), i z powodu strachu i frustracji materialną egzystencją odrzuca doświadczenie duchowego szczęścia pochodzącego z atmana, to Śukadewa Goswami wyjaśnia w 12 księdze Śrimad Bhagawatam, że jest to możliwe poprzez wtopienie świadomości w niezamanifestowany stan materialnych elementów zwany pradhaną, którą określa jako śunya-vat, czyli niczym pustkę. To tam właśnie lądują nieliczni buddyści śunyavada, którym udało się osiągnąć ostateczny sukces ich praktyki i zabić własną jaźń. Najczęściej jednak kończą oni w pozbawionych percepcji zmysłowej ciałach kamieni, jak wyjaśnia to Śrila Prabhupada w znaczeniu do Cc Madhya 8.257.

Wiele żyć nużącej praktyki, aby w końcu utożsamić się w samotności z bezmyślną, martwą materią. Brzmi zachęcająco, i jest wprost przepełnione uczuciami miłości, szczęścia i radości, nieprawdaż? A wystarczyło było poświęć tą samą energię i w zamian, skupić umysł na Krysznie. Jest to i znacznie łatwiejsze, i znacznie przyjemniejsze dla współczesnego człowieka, niż kali-jugańskie próby okiełznania umysłu, który jest trudniejszy do kontrolowania niż wiatr, i co było niemożliwe nawet dla wiecznego towarzysza Kryszny, Ardżuny w Dwapara-judze. (Bg 6.34).

Awatar użytkownika
Mezamir
Posty: 258
Rejestracja: 26 gru 2012, 19:01

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Mezamir » 08 lis 2014, 14:44

Ciężko mi będzie w kilku słowach wyjaśnić coś czego zrozumienie zajęło kilka lat
o czym w sposób esencjonalny i najkrótszy z możliwych,napisano grube opasłe księgi :D
Według Wedanty, umysł jest subtelnym materialnym elementem
Ale nie wg buddyzmu,zresztą zależy też o którym buddyzmie mówimy.
Ego Freudowskie nie jest buddyjskim,umysł wedysjki nie jest buddyjskim.
Hinduista i buddysta mówiąc o tym samym używają innych terminów
a używając tych samych terminów mówią o czymś zupełnie innym :D
Stąd wrażenie że jeden i drugi ma odmienny pogląd.

Nauki buddyjskie w przeważającej większości są spisane w języku tybetańskim
Ten język to bardzo ciekawy język ponieważ znajdują się w nim słowa nie mające odpowiedników w innych językach
I tu pojawia się pytanie, jeżeli zaprzeczymy istnieniu duszy,
rozumianej jako substancja
to kto jest tą osobą, która "nie podąża za myślami
Jest nią niesubstancjalny "umysł"(taki wyraz który w różnych systemach oznacza różne rzeczy.Nie wolno mylić terenu z mapą terenu)
Poza tym, próby powstrzymania umysłu od myślenia są niczym próby pozbawienia wody jej płynności.
Nie znam buddystów którzy powstrzymują myślenie,nie znam nauk(w obrębie różnych szkół buddyjskich) polegających na powstrzymywaniu myślenia.
Może jakieś szkoły stosują takie metody ale ja mówiąc o buddyzmie ma na myśli Dzogczen,Bon,szkołę tybetańską.
Nie mówię o buddyzmie z punktu widzenia ścieżki Sutr/wyrzeczenia.
Następnym pytaniem jest to, dlaczego ten buddysta mówiący, że podążanie za myślami czyni człowieka uwarunkowanym, sam podąża za myślami pisząc tekst o tym, że nie należy tego robić.
Jemu chodzi o utrzymywanie świadomości we wszystkim co się robi
Czyli, jeśli pojawia się jakaś myśl - jestem świadomym jej pojawienia się obserwatorem
ale nie podążam rozproszony za filmami w głowie jak zwierzęta za instynktami :)
Wiem kiedy myśl się pojawia,nie chwytam się jej,nie walczę z nią,nie uciekam przed nią itp
po prostunie tworzę filmów w głowie,fantazji o tym co było kiedyś i co będzie jutro
Pozwalam myślą pojawiać się i odejść aby uchwycić moment miedzy jedną a drugą myślą.

Tylko o to chodzi,nie o bezmyślność :D otępienie czy coś w tym rodzaju.
Czasem gdy oglądamy film zapominamy o tym że jesteśmy,film nas wciąga,i nagle odkrywamy
"o kurcze,ale mnie wciągnęło" odzyskujemy obecność w byciu widzem.
Wcześniej nie mieliśmy poczucia że oglądamy film,film nas wciągnął,straciliśmy obecność w Tu i Teraz.
Cała sztuka polega na tym aby być ciągle świadomym tego co się dzieje.
Bezmyślność to nieporozumienie :D chodzi o świadomość każdej myśli i nie podążanie za nią
Coś na zasadzie:
"aha!Pojawiłaś się(ty myślo ty :D widzę cię )...aha!Odeszła...Aha,kolejna myśl...
AHAAA!"-moment,chwila między myślami,świadomość w byciu pomiędzy myślami
Nie bezmyślność i otępienie.



W skrócie tak to wygląda ale...ja to rozumiem w kontekście nauk i wyjaśnień które trwały kilka lat.
Dla mnie to jest jasne,dla kogoś innego nie koniecznie.

Jedyne co mogę polecić to

"W swej pionierskiej książce, znany na całym świecie nauczyciel Yongey Mingyur Rinpoche
w oparciu o naukową wiedzę z zakresu neurologii i eksperymenty którym poddał się
w amerykańskich ośrodkach badawczych,odkrywa tajemnice medytacji.
Autor podkreśla, że systematyczna praca wewnętrzna uaktywnia obszary mózgu odpowiedzialne za szczęście.

Przeszedł szereg badań neurologicznych w Waisman Laboratory o bardzo ciekawych, niesamowitych rezultatach. Ze względu na nie rejestrowane do dej pory wyniki, obrazujące pracę mózgu został nazwany „najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi”.

http://www.galaktyka.com.pl/product,,345,20.html

http://issuu.com/dariuszadamowski/docs/ ... a_problemu



Na koniec może zacytuję jeszcze raz Czogjala NN w kontekście...nieporozumień wynikających z tego że różne słowa oznaczają te same rzeczy a te same słowa różne rzeczy.

"Xí jig znaczy „jedna podstawa”. Bardzo ważne, by rozumieć to w poprawny sposób.

Niektórzy znają pogląd hinduistyczny, który zawiera odmienne wyjaśnienie.
Mówi on, że absolutny stan wszystkich istot, zwany dul munpa nyingtob,
zawiera trzy rodzaje wymiarów.
Gdy osiąga się urzeczywistnienie, wtedy wszystko stapia się z Brahmą.
Nawet jeśli jest dziesięciu ludzi, dziesięć czujących istot; gdy osiągają oświecenie, stapiają się w jedno. Hinduiści mają taką ideę.

Nie wolno mylić tego ze znaczeniem xi jig , „jednej podstawy”.
Czasem, gdy mówimy xi jig, „jedna podstawa”, możemy pomyśleć,
że wszystko staje się jednym; czymś jak Samantabhadra.

Możemy osiągnąć stan Samantabhadry, jest on ten sam dla wszystkich czujących istot.
Gdy osiągamy urzeczywistnienie i przebywamy w czystym wymiarze,znika dualistyczna wizja,
nie ma dłużej rozróżnienia pomiędzy „dobrym” a „złym”.

(Naszego definiowania dobra i zła wg własnych wygód,to co lubię jest dobre
a to czego nie lubię jest złe – Mez)

Wszystko ma wtedy jednakową naturę Samantabhadry.

(Wszystko ma zawsze jednakową naturę/podstawę,tylko że wtedy,w czasie urzeczywistnienia,wreszcie to widać- Mez)

To właśnie znaczy „jedna podstawa” – wszystko ma jednakową naturę,ale nie staje się jednym.
Bądźcie ostrożni i nie mylcie tego z Hinduizmem.
Wielu ludzi popełnia ten błąd i wpada przez to w pomieszanie".
- CzNN

No więc co jest wedysjkim odpowiednikiem Samantabhadry?
Absolut :)
Nie ma różnic między buddyzmem* i hinduizmem*
różnice dotyczą wyrazów opisujących idee w tych systemach,ale nie idei.


*Nie ma jednego buddyzmu i hinduizmu ,ja mówię o tych szkołach
na bazie których potem wyrosło masę innych.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Purnaprajna » 08 lis 2014, 17:37

Mezamir pisze:
Według Wedanty, umysł jest subtelnym materialnym elementem
Ale nie wg buddyzmu,zresztą zależy też o którym buddyzmie mówimy.
Dla przypomnienia: to jest forum Wajsznawizmu. Buddyzm nas na tyle interesuje, na ile ktoś stara się propagować jego ateistyczne idee pośród bhaktów. Wtedy, czas na odstrzał. Krótko, dwa razy w czoło. Oczywiście, jedynie w przenośni, i w sferze filozoficznych idei.

Moja rada jest taka Mezamir, że zanim zaczniesz myśleć, i pisać tu znacznie przydługie, i mało interesujące dla bhaktów teksty-mielonki mięsne, bo inaczej nie można nazwać Twoich spekulacji umysłowych, przy jednoczesnym osobistym braku szczerego zainteresowania Wajsznawizmem i jego praktyką, to najpierw pomyśl. Najlepiej ze dwa lub ze trzy razy. Tak dla pewności. :)

To, że się nudzisz w życiu i jesteś zdezorientowany, co do celu i istoty życia, nie oznacza, że każdy czytający to forum takim jest, lub że chce takim być. Cierpliwość i tolerancja też mają swoje granice. Bhaktowie chętnie poświęcą swój czas odpowiadając takim szczerym i zainteresowanym duszom jak np. Ananta matadżi, ale sprawa się diametralnie zmienia, jeżeli ktoś przychodzi tu, żeby "se tylko pogadać", bo się nudzi, lub przyjeżdża tu "na misję". Zdecyduj może najpierw kim jesteś, lub kim chciałbyś być, oraz po co tu jesteś, zanim ponownie napiszesz.
Ostatnio zmieniony 08 lis 2014, 18:35 przez Purnaprajna, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Purnaprajna » 08 lis 2014, 18:18

Mezamir pisze:Ciężko mi będzie w kilku słowach wyjaśnić coś czego zrozumienie zajęło kilka lat
o czym w sposób esencjonalny i najkrótszy z możliwych,napisano grube opasłe księgi :D
Bhaktividya Purna maharadża mawia, że ekspert jest w stanie zwięźle i krótko przekazać wiedzę na najtrudniejszy temat innym ekspertom w tej samej dziedzinie wiedzy. Natomiast mistrz jest w stanie w zwięzły i krótki sposób przekazać tą samą wiedzę, ale już każdemu człowiekowi, a w tym dziecku, a nawet głupcowi. Podaje tu przykład Śrila Prabhupada.

Parokrotne zapewniałeś nas już, że studiowałeś przez wiele lat najlepsze księgi mądrości, i zrozumiałeś je. Abstrahując od tego, że jak twierdzisz "po ich przeczytaniu odechciało ci się żyć", to w powyższych słowach, nieumyślnie przyznajesz się do tego, że nie jesteś wcale takim ekspertem, za jakiego się podajesz, ani tym bardziej mistrzem w temacie.

To, co ostatnio wypisujesz na forum, zaliczyłbym raczej do kategorii "nieskażonego ładem i porządkiem, czystego pomieszania z poplątaniem". W tej dziedzinie osiągnąłeś raczej poziom mistrzowski, a ratuje Cię chyba jedynie fakt, że pomimo pisania bardzo dziwacznych, często niepotrzebnie zawiłych, przydługich i niepraktycznych rzeczy, wydajesz się być sympatycznym człowiekiem. :)

Awatar użytkownika
padmak
Posty: 730
Rejestracja: 24 lut 2009, 01:01
Lokalizacja: Birmingham/Milanówek
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: padmak » 08 lis 2014, 21:40

Na marginesie można zauważyć, że buddyzm pojawia się jedynie w kali-yudze. Pan Budda jest planową inkarnacją jedynie dla kali-yugi czyli czwartego najkrotszego i pełnego hipokryzji wieku. Jego bezpośrednim celem jest odrzucenie Wedanty aby wprowadzić ahimse, a pośrednio dać szanse różnym spekulantom na swój "rozkwit" w kali-yudze. Jednak kali-juga to tylko 10% całego cyklu 4 yug i już w kolejnej Satya-judze nie ma już żadnego śladu po buddyźmie.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Purnaprajna » 09 lis 2014, 08:15

padmak pisze:...i już w kolejnej Satya-judze nie ma już żadnego śladu po buddyźmie.
Ale kamienie nadal są. ;)

Kiedyś słuchałem seminarium Ravindra Svarupy Prabhu na temat buddyzmu. Powiedział, że przygotowując się do seminarium spędzał wiele godzin w ciągu dnia zapoznając się ze źródłami buddyjskimi. Efektem tego były regularne zmory nocne. To jest chyba typowa reakcja zaawansowanego wielbiciela Kryszny na buddyjskie ateistyczne idee. :)

Tam gdzie nie ma transcendentalnej, miłosnej służby dla bhaktów i Kryszny, tam dla czystego bhakty jest piekło, chociaż może on być w niebie. A tam gdzie jest taka służba oddania, nawet jeśli byłoby to piekło, tam jest dla niego świat duchowy i nieograniczone szczęście. Przywiązanie i miłość do Kryszny pokonuje wszelkie materialne dualizmy, i śuddha-bhakta nie musi już oddzielnie "kontrolować" umysłu, bo z powodu miłości, jest on samoczynnie przyciągany do Kryszny, i jest On jedynym przedmiotem na którym pragnie skupiać się jego umysł.

Awatar użytkownika
Mezamir
Posty: 258
Rejestracja: 26 gru 2012, 19:01

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Mezamir » 09 lis 2014, 09:57

Podczas swojego wykładu związanego z łódzką edycją „Przestrzeni umysłu” powiedział Pan, że Buddyzm nie wierzy w duszę ludzką. Co zatem inkarnuje się do kolejnych wcieleń?

W Buddyzmie mówimy, że to, co naprawdę istnieje, jest tym, co patrzy przez nasze oczy i słyszy przez nasze uszy czyli świadomość, zdolność do doświadczania. Świadomość nie jest jednak nie rzeczą, ani obiektem, ani duszą. Bardziej przypomina przestrzeń, z którą bywa nierzadko porównywana. Dopóki nie jesteśmy oświeceni nasza świadomość przeżywa samą siebie w bardzo ograniczony sposób, który nazywa się ego. Ego jest iluzją i to ona się inkarnuje, a do tego jeszcze pochłania dużo energii i sprawia dużo kłopotów.

http://www.taraka.pl/dusza_nie_istnieje

Wszystko na ten temat :) Trzeba coś dodawać?
Na marginesie można zauważyć, że buddyzm pojawia się jedynie w kali-yudze. Pan Budda jest planową inkarnacją jedynie dla kali-yugi czyli czwartego najkrotszego i pełnego hipokryzji wieku. Jego bezpośrednim celem jest odrzucenie Wedanty aby wprowadzić ahimse
http://forum.waisznawa.pl/viewtopic.php?f=2&t=2583

Celem Siakjamuniego było przede wszystkim obalenie kastowości bramińskiej
Czyli tego co z Wedami jest sprzeczne jak ustaliliśmy w wątku o inicjacji bramińskiej.
Skoro Siakjamuni sprzeciwiał się "braminom" tzn że sam nim był,miał cechy bramińskie
był zgodny z Wedami :)

Mało tego,jeśli jednak Budda ma być mało wiarygodny
z racji że pojawił się w okresie Kali Jugi
to tak samo należy traktować Ruch Świadomości Kryszny :)
ponieważ jest jednym z wielu,kalijugicznym wykwitem :D


Skoro Kali Juga dotknęła Buddę to dotyka ona wszystkich innych bez wyjątku :)
Jedyna różnica polega na tym że Kali Juga i jej wpływ na ludzi
był o wiele mniejszy 2500 lat temu niż teraz czy w latach 60 :)
a to z kolei oznacza że dawniej ludzie byli o wiele bardziej wiarygodni niż my teraz
My,nasi nauczyciele itd itp tak na chłopski rozum :)
Im dalej w Kali Jugę tym ciemniej,im dalej w przeszłość tym jaśniej.

Nie poznasz świata ograniczając się do jednej wioski :)

"...bogowie nie mają żadnego znaczenia, to wiedza jest wyzwalająca, bo opiera się na doświadczeniu. To, w co wierzymy jest bez znaczenia, bo wiara nie jest wiedzą".

Ludzie wierzą w bogów i modlą się o pokój,no i co?
Wyjdź na ulicę,co 20 metrów kapliczka ,meczet,synagoga lub kościół,no i co?
Żaden bóg nie czyni pokoju ponieważ pokój nie wynika z ilości modlitw i wiary
tylko z czynów a czyny powiązane są z poziomem naszej wiedzy/świadomości*
a nie wiary w to że mamy racje.

Większość dyktatorów wierzy w swoje racje
każda prawdziwa sekta ma swojego "nieomylnego" guru
(w przeciwieństwie do cudzych "fałszywych" )


* Świadomość osób religijnych jest tym mniejsza im większa jest religijność
(nie mylić religii z duchowością)tych osób,z tego właśnie rodzi się fanatyzm
brak świadomości/wiedzy
Jest tylko wiara we własne racje/doktryny/poglądy i zero doświadczeń.
Religia/wiara polega na tym by gadać o tym czym jest cukier,jaki ma wzór chemiczny
i że smak słodki to wspaniały smak.
Elita/pośrednicy w kontakcie z bogiem obżera się cukrem a Ty uczyć się wzorów sacharozy :D
Studiujesz kolejne komentarze i wyjaśnienia w mądrych książkach do chemii
a wystarczy wziąć cukier na język i już wiesz o co chodzi ze smakiem słodkim
Nie potrzebne Ci wzory i definicje,masz doświadczenie.
Słodki jest tak samo słodki dla profesora jak i dla noworodka.
Nie ważny jest intelekt i wiara we wzory
Ludzie religijni mylą smak cukru ze wzorem,patrzą na mapę terenu i mówią:
"O,to jest teren a nie mapa.Doświadczam właśnie terenu!Mam w garści całość!Jestem mistrzem!"
:D
- "Słuchajcie,chodźcie,pokażę wam czym jest teren,o tutaj mam narysowany"

- "Oooo,ten to jest oświecony,ogarnął całość jedną dłonią,że też mu się zmieściło w jednej dłoni"
- "Tak,musi mieć wielką moc"

- "Józeeek?Chodź tu,wracaj z pola,chodź zobaczyć mapę terenu którego doświadczasz"
- "Wolę doświadczać niż oglądać mapy"

- " ...ignorant.Mistrzu,a czy mogę zrobić ksero i zabrać teren do domu?"

:lol:

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Purnaprajna » 09 lis 2014, 10:33

Ateistyczna żonglerka słowna w celu ukrycia braku substancji wywiera duże wrażenie! Będąc pod tym wrażeniem, przyszła mi do głowy myśl, że osobiście wolałbym, aby walnął mnie w głowę piorun z jasnego nieba z dziesięć, czy ze dwadzieścia razy, a następnie przejechał po mnie walec drogowy z kierowcą z dużą nadwagą, niż żeby moja świadomość stała się kiedyś "oświeconą przestrzenią", bez indywidualnej tożsamości, w konsekwencji odrzucenia prawdziwego ego, wiecznej, pełnej wiedzy i duchowego szczęścia duszy. :)

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Purnaprajna » 09 lis 2014, 11:25

Mezamir pisze: Dopóki nie jesteśmy oświeceni nasza świadomość przeżywa samą siebie w bardzo ograniczony sposób, który nazywa się ego. Ego jest iluzją i to ona się inkarnuje, a do tego jeszcze pochłania dużo energii i sprawia dużo kłopotów.
Problem z powyższym stwierdzeniem jest taki, że "przeżywanie" świadomości, czyli doświadczenie czegokolwiek jest możliwe jedynie dzięki obecności ego, czyli poczucia indywidualnej tożsamości. Dlatego mówienie o doświadczaniu czegoś przy jednoczesnym braku ego, czyli poczucia bycia indywidualną osobą posiadającą tożsamość jest sprzecznością samą w sobie.

Filozofia Gaudija Wedanty unika takiej logicznej sprzeczności i popełniania prostego błędu myślowego wyjaśniając, że to, co sprawia nam kłopot to jedynie ahankara, czyli fałszywe, a nie prawdziwe ego duchowej żywej istoty. To dzięki ahankarze utożsamiamy się fałszywie z byciem sprawcą czynów, które w rzeczywistości spełniane są przez trzy guny materialnej natury, iluzorycznej energii Kryszny.

Ponieważ fałszywie utożsamiamy się z naszą pracą, musimy przyjąć konsekwencje naszych czynów i wyborów (utożsamiamy się z nimi). Stąd, w czystej i wiecznie szczęśliwej z natury świadomości duszy pojawia się dualizm materialnego szczęścia i nieszczęścia, który zmusza ją do cyklicznych narodzin w różnych warunkach i gatunkach życia - konsekwencji naszych przeszłych życiowych wyborów, w uczuciu awersji do Boga.

Najłatwiejszym rozwiązaniem dla wszystkich problemów uwarunkowanej duszy w epoce Kali jest podjęcie procesu bhakti-jogi, gdzie podstawą jest intonowanie świętych imion Boga, mantry Hare Kryszna. Jest to stopniowy proces zmiany strumienia własnych pragnień z materialnych na duchowe. Tak jak brudna powierzchnia stopniowo nabiera połysku i czystości na skutek kontaktu ze środkiem czystości, podobnie zanieczyszczony materialnie umysł staje się stopniowo czysty w kontakcie z najczystszym środkiem, jakim są święte imiona Kryszny.

Jeżeli nasze ego, nasza tożsamość jest prawdziwe duchowa ("jestem bhaktą Kryszny"), jeżeli nasz życiowy cel jest duchowy ("chcę sprawić przyjemność Bogu"), to automatycznie nasze czyny będą duchowe, czy "oświecone" (są transcendentalną służbą miłości). To jest prawdziwy stan wyzwolenia wiecznej duszy, a nie udawanie, że jest się nikim, bo bez ego, jednocześnie zaprzeczając sobie samym, bo aby stwierdzić, że jest się bez ego, i w ogóle, aby czegokolwiek doświadczyć, trzeba najpierw posiadać ego ("ja"), czyli poczucie bycia indywidualną osobą posiadającą jakąś tam tożsamość.

ODPOWIEDZ