Choroba - karma - kara?

Pytania i odpowiedzi na różne tematy, forum dla laików i początkujących. " Nie ma nic bardziej wzniosłego i czystego w tym świecie nad wiedzę transcendentalną." - 04.38. Niewiedza jest przyczyną naszej niewoli, a wiedza jest drogą do wyzwolenia. Wiedza ta jest dojrzałym owocem służby oddania. Kto ją posiadł, ten nie musi już nigdzie szukać spokoju, gdyż raduje się pokojem będącym w nim samym. Innymi słowy, wiedza ta i pokój kulminują w świadomości Kryszny. Jest to ostatnie słowo Bhagavad-gity. -04.38 Zn.
Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Purnaprajna » 12 lis 2014, 15:00

Mezamir pisze:Sam z tym pytaniem zwrócę do jakiegoś lamy żeby mi wyjaśnił(bo może ja czegoś nie kumam) a wtedy wrócę tutaj i wkleję jego odpowiedź i zapanuje błoga radość zrozumienia ...albo i nie :D
Ciekawi mnie Mezamirze, w jakim celu, akurat tutaj zdecydowałeś się, aby wyjaśniać nauki buddyjskie, twierdząc przy tym, że nie jesteś buddystą? Coś przecież musi Tobą kierować, i pewnością masz jakieś oczekiwania w stosunku do nas. Zastanawiam się, tylko jakie? W jaki sposób możemy Ci pomóc? A może Ty nam chcesz w czymś pomóc?

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Purnaprajna » 12 lis 2014, 16:17

Mezamir pisze:Słowa nie są ważne tylko ich znaczenie.
Na platformie absolutu, słowa i ich znacznie są ze sobą tożsame, bo nie istnieje tam materialny dualizm. Dlatego słowa śastr, np. takich wzniosłych pism świętych jak Śrimad Bhagawatam, skompilowanych w tej diwja-judze przez samego Krysznę w formie Kryszna-Dwajpajana-Wjasy, uważa się za literacką inkarnację Kryszny, która jest z Nim tożsama. Innymi słowy, można wielbić tą książkę wraz z jej słowami, znaczeniem i formą, niczym bóstwo Kryszny na ołtarzu, a osiągnie się ten sam najwyższy transcendentalny rezultat.

Maha-mantra Hare Kryszna to też "tylko" słowa, ale ponieważ pochodzą one z planu transcendencji, to nie są one różne od imion, form, cech, czynności i znaczenia nauk Kryszny. Innymi słowy, jest to sam Kryszna, a w Nim wszystko się zawiera.
Jeśli chodzi o całokształt,dusza i bogowie istnieją :)
No i dobrze! A więc niech teraz ta dusza zacznie w aktywny sposób czcić tych bogów, a nie spekulować o przestrzeni i braku formy, czyli o pustce pozbawionej zmysłów i osobowości. :) Po co jednak rozdrabniać się na czczenie wielu bogów, skoro można wielbić jednego Krysznę, który jest źródłem i kontrolerem wszystkich bogów?

Awatar użytkownika
Mezamir
Posty: 258
Rejestracja: 26 gru 2012, 19:01

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Mezamir » 12 lis 2014, 16:25

TYLKO w ich kontekście można mówić o buddyzmie lub hinduizmie w liczbie mnogiej.
Pojedynczej...szybko pisałem i się machnąłem

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Purnaprajna » 12 lis 2014, 16:37

Mezamir pisze:"Niektórzy ludzie obawiają się, że w buddyzmach nie ma Boga.
W rzeczywistości, w buddyzmach istnieje wielu bogów
ale żaden z nich nie jest uważany za jedynego
. "-Czogjal Namkhai Norbu

Pozamiatane :)

To nie jest opinia buddyzmu tylko mistrza Dzogczen-takiej nauki która jest obecna w ramach buddyzmu tybetańskiego(jedna z wielu odmian buddyzmu)ale sama nauka nie jest buddyzmem,ani religią ani niczym takim,jest nauką o naszym Naturalnym Stanie/Dzogczen.

Kiedyś, przez kilka lat mieliśmy w centrum helsinek studio jogi, i czasami wynajmowaliśmy salę buddystom na spotkanie z lamą z Tybetu, po czym serwowaliśmy im prasadam, które to, ten sympatyczny lama bardzo sobie chwalił, czyniąc gwałtowny postęp w służbie oddania dla Kryszny. :) Sala była pełna, a ja, mając chwilę wolnego czasu stałem z tyłu słuchając wykładu mnicha. W pewnym momencie, lama inicjował wszystkich obecnych na sali, włącznie ze mną!

Jestem więc inicjowanym buddystą o imieniu Pur Na Jeduzo Pra Sada, praktykującym helsińską odmianę buddyzmu zwaną Hare Kryszna. Jako inicjowany buddysta posiadający własną opinię, nie zgadzam się ze stwierdzeniem Czogjal Namkhai Norbu i stanowczo twierdzę, że pośród wielu bogów jest jeden najwyższy, którego lubię nazywać Kryszna. To jest mój naturalny stan Buddy, i tego będę nauczał. Tak mi dopomóż Budda!

Pozamiatane. :)

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Purnaprajna » 12 lis 2014, 16:54

Mezamir pisze:Już o tym rozmawialiśmy,buddyzm nie neguje istnienia tego co my nazywamy duszą.Neguje wyobrażenie o duszy jako substancji,dusza w buddyzmach jest jak przestrzeń,nie ma formy.
To nie jest żadna wiedza, tylko niewiedza, która stara się skryć pod płaszczykiem żonglowania słowami bez głębszego znaczenia, i uniknięcia filozoficznych konsekwencji. Jak pokazuje doświadczenie, nie istnieje osoba pozbawiona formy i zmysłów. Dusza to posiadające duchowe zmysły wieczna osoba, posiadająca indywidualną tożsamość, a pozbawienie jest formy, pozbawia ją automatycznie zarówno tożsamości, jak też i możliwości poznania zmysłowego, doznawania uczuć (anandy - duchowego szczęścia) i działania.

Cytowany opis duszy, to stan nazywający się martwą materią, a nie świadomą duszą. Podobnie, taką martwą materią jest też pozbawiona osobowości i zmysłów przestrzeń, która ani nic nie czuje, ani nie jest świadoma samej siebie i otoczenia, z którym z własnej woli, nigdy nie wchodzi w interakcję, z prostej przyczyny, że wolną wolę nie posiada, a posiada ją tylko osoba, czyli świadoma wieczna dusza.

Do tego typu spekulacji dochodzi jedynie dlatego, że wypowiadający takie niemądre słowa człowiek nie doświadczył jeszcze samego siebie, czyli duszy, wraz z jej wieczną, i pełną transcendentalnej wiedzy i szczęścia natury. Z powodu frustracji cierpieniem, i na skutek antycypacji przyszłego bólu, stara się on od niego uciec, mówiąc przy tym banialuki, mające poprawić mu samopoczucie, a jednocześnie przekonać go, że jego awersja dla służby oddania dla Boga jest w porządku, i że tak naprawdę, to nie jest on śmierdzącym egoistą i hipokrytą, który publicznie głosi filozofię braku ego, skrycie uważając się w sercu za Boga, który pragnie skraść wyłącznie dla siebie, przyjemność i szczęście, które jest wyłączną własnością Kryszny.

A cała ta zawiła, intelektualna żonglerka słowna służy jedynie temu, aby ukryć niezwykle prostą prawdę, którą można zawrzeć w jednym zdaniu. Tak działa nieograniczona potęga iluzji Kryszny, Najwyższego Iluzjonisty. To właśnie za to wszyscy Go tak kochamy i wielbimy, zarówno bhaktowie, jak i niebhaktowie. Bhaktowie czyniąc to bezpośrednio, a niebhaktowie pośrednio, poprzez medium Jego zewnętrznej energii, maya-śakti. :)

Awatar użytkownika
Mezamir
Posty: 258
Rejestracja: 26 gru 2012, 19:01

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Mezamir » 12 lis 2014, 20:57

Pozamiatane. :)
Czyby? :D
No to patrz :twisted:
nie zgadzam się ze stwierdzeniem Czogjal Namkhai Norbu i stanowczo twierdzę, że pośród wielu bogów jest jeden najwyższy
Tylko że,CzNN nie mówił o nieistnieniu boga bogów,o swoim osobistym poglądzie
On wyjaśnił doktrynę buddyjską(do której zgodnie z tą samą doktryną,należy mieć dystans i nie traktować jej jak dogmatu prawdy absolutnej),w której nie ma miejsca na
faworyzowanie jakiegoś boga :)

Każdy jest jedyny albo żaden
On nie wypowiadał swojego zdania na temat istnienia boga,tylko w ramach webcastów
(udziela nauk online co jakiś czas) wyjaśniał nauki Dzogczen i buddyjskie
przy okazji wspomniał o tym nieporozumieniu,że niby buddyzm to ateizm itp

To jest zasadnicza różnica miedzy:
"nie ma boga w ogóle,odrzucam jego istnienie"
a "nie ma w naukach mowy o faworyzowaniu jednego z nich
jednego z wielu których istnienia nie neguję".

Mnie zawsze zastanawiało i nie przestanie zastanawiać
(w kontekście boga jedynego/najdoskonalszej istoty)
Skoro jakiś bóg jedyny oczekuje od nas uwielbienia i adoracji
to dlaczego to robi,do czego jest mu to potrzebne.
Ja tego nie potrzebuję(nie muszę być sławną gwiazdą etc nikt nie musi mi schlebiać)
a bóg jedyny żyć bez tego nie może,hm.

Awatar użytkownika
padmak
Posty: 730
Rejestracja: 24 lut 2009, 01:01
Lokalizacja: Birmingham/Milanówek
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: padmak » 13 lis 2014, 01:30

Mezamirze pytasz:
"...Skoro jakiś bóg jedyny oczekuje od nas uwielbienia i adoracji
to dlaczego to robi,do czego jest mu to potrzebne...."

Żeby zrozumiec odpowiedz na to Twoje pytanie dobrze jakbys był żonaty ;-)
i zastąpił słowo bóg - słowem żona:
"... Skoro żona oczekuje od nas uwielbienia i adoracji
to dlaczego to robi, do czego jest jej to potrzebne?..."

I najlepiej zapytaj o to swojej żony...

Żona jest osobą w zwiazku i oczekuje osobowej relacji. Wymiany uczuć. Jest indywidualna. Ma swoje potrzeby. Chce czuć się ważną dla nas. Czerpie z takowego związku przyjemność i pragnie byśmy też to samo czuli.

Jak już zrozumiesz powody żony, dla których oczekuje tych rzeczy, wówczas na powrót wstaw słowo Bóg i zrozum.... Bóg też jest osobą. Indywidualną osobą. Najwyższą osobą...

Awatar użytkownika
Mezamir
Posty: 258
Rejestracja: 26 gru 2012, 19:01

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Mezamir » 13 lis 2014, 10:29

Pójdźmy jeszcze dalej i wstawmy w miejsce 'Mezamir' słowo 'żona'
(specjalnie przekręciłem,tym razem to nie pośpiech :D )

Skoro Mezamir w ogóle nie potrzebuje uwielbienia i adoracji
to o czym to świadczy?Jeśli nie potrzebuje zaszczytów i pozycji?

Żona potrzebuje X,Y,Z,ponieważ jest człowiekiem
ograniczonym przez różne...chciejstwa człowiecze
Nie jest idealna ,jest ludzka ,nie jest człowiekiem jedynym ;) zonę zawsze można zmienić :D

Czy to oznacza że bóg jedyny jest bardziej człowieczy niż człowiek?
Czy że niektórzy ludzie są bardziej boscy niż bóg jedyny?

Czułbym się źle w centrum uwagi,wśród ohów i ahów pod moim adresem
Nawet na scenie gdy grałem z zespołem,myślałem tylko o tym "kiedy to się skończy"
Tłumy,brawa etc to nie dla mnie,nie ma nic gorszego niż sława i "znaność"

Awatar użytkownika
padmak
Posty: 730
Rejestracja: 24 lut 2009, 01:01
Lokalizacja: Birmingham/Milanówek
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: padmak » 13 lis 2014, 11:57

No dobrze to był tylko jeden przykład - przykład z żoną, który nie dokońca zrozumiałeś Mezamirze.
Podszedłeś do "osobowych potrzeb żony" jak "klasyczny facet"
Żona mówi:
- Mezamirze, kochasz mnie? Powiedz, że mnie kochasz.
- Przecież już ci mówiłem, że Cię kocham.
- Tak, mój mężu, ale to było na naszym ślubie :-( Potrzebuje twojego docenienia teraz.
- A ty znów swoje. Żono jesteś "... ograniczona przez te Twoje chciejstwa człowiecze..."

Czyli w takim zrozumieniu Boga jako Indywidualnej Osoby i z tym przykładem nie miał byś łatwo aby zrozumieć...

Ale to nic. Bóg jedyny, pozwól że będe nazywał go po imieniu Kryszna, może zostać zrozumiany przez Ciebie w innych relacjach. Relacjach, które są bliższe Twojej świadomości.

Podstawowa relacja z Kryszną jest to relacja neutralna. Oznacza:
Ja jestem tu a Ty Boże jesteś tam. Szanuje Cię ale mam swoje zajęcia
Boże "...Czułbym się źle w centrum uwagi,wśród ohów i ahów pod moim adresem..." wiec pewnie ty też zatem oszczędźmy sobie "...sławy i znaności..."

Ta neutralna relacja jest pierwszym etapem zrozumienia Kryszny jako osoby.
Twoja świadomość wzniosła się ponad bezosobowe zrozumienie Boga.
Możesz zostać na tej neutralnej relacji z Bogiem, lub rozwinąć smak do innej relacji...

Jesteś indywidualny i masz swoje upodobania. Podobnie Kryszna jest indywidualny i ma Swoje.

Ostatecznie Kryszna nie potrzebuje niczego gdyż ma wszystko, ale przyjmuje od nas uczucia gdyż jest czującą osobą.

I takim stwierdzeniem zaczyna się Wedanta:
TERAZ NADSZEDŁ CZAS ABY DOCIEKAĆ ABSOLUTU.
Ostatnio zmieniony 13 lis 2014, 12:16 przez padmak, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Choroba - karma - kara?

Post autor: Purnaprajna » 13 lis 2014, 12:13

Mezamir pisze:Mnie zawsze zastanawiało i nie przestanie zastanawiać
(w kontekście boga jedynego/najdoskonalszej istoty)
Skoro jakiś bóg jedyny oczekuje od nas uwielbienia i adoracji
to dlaczego to robi,do czego jest mu to potrzebne.
Ja tego nie potrzebuję(nie muszę być sławną gwiazdą etc nikt nie musi mi schlebiać)
a bóg jedyny żyć bez tego nie może,hm.
Bardzo dobre pytanie, Mezamirze! :D

Kryszna w swoim aspekcie atmaramata jest "Tym Jednym Jedynym Kompletnym", czyli jest samowystarczalny, samozaspokojony, samoszczęśliwy, samousatysfakcjonowany, itp. i nie wymaga dodatkowej interakcji, czy też specjalnej adoracji. To jest sam aspekt tattwy, czyli esencjonalnej prawdy egzystencjalnej.

Ponieważ jednak Kryszna jest nieograniczony, to i Jego satysfakcja i szczęście są nieograniczone. W celu zwiększenie swego transcendentalnego szczęścia ekspanduje On poza swój samousatysfakcjonowany aspekt atmaramata, i objawia swoje wielorakie energie, aby wejść w nimi w niuanse miłosnej, transcendentalnej interakcji (w sanskrycie rasę), co stanowi bezgraniczny ocean różnorakich emocjonalnych smaków. W tym swoim aspekcie, Kryszna jest pararamata, czyli radującym się swymi energiami, i jednocześnie rasaradżem, czyli królem boskiej rasy.

Kryszna objawia obie te sfery swej transcendentalnej natury (atmaramata i pararamata) jednocześnie i bezkonfliktowo. Na dole barometru rasy znajduje się cecha atmaramata, która ekspanduje w górę do najwyższego statusu parakija-madhurya-rasy (typu małżeńskiej rasy). To w Krysznie godzą się wszelkie istniejące sprzeczności, bo taka jest nieograniczona potęga Absolutu, który zawiera w sobie wszystko, będąc jednocześnie małym niebieskim chłopcem bawiącym się ze swoimi przyjaciółmi i z krowami na zielonych pastwiskach Wradży.

Nie chodzi tu tyle o rozmyślne schlebianie Bogu, niczym szefowi w pracy, lub dyktatorowi państwa, w strachu o własne życie, lub w nadziei na osobiste korzyści, ale o dobrowolną wymianę miłości, i ciągle fluktuujące na bazie tej miłości interakcje pomiędzy aspektem męskim, Kryszną, i aspektem żeńskim, energią Kryszny (a w tym dżiwatmami). W takiej miłosnej interakcji obie strony są partnerami, ale to Kryszna, jako aspekt męski musi dostosować się do potrzeb aspektu żeńskiego, który w swej naturze jest zmienny, co rodzi bezustannie atrakcyjną różnorodność personalnych interakcji. Jak mawiał Śrila Prabhupada "różnorodność jest matką przyjemności".

Jeżeli nadal Mezomirze nie rozumiesz o czym mówię, to pomyśl, czy przyciąga Cię bardziej widok pięknej dziewczyny, i czy pojawia się w Twoim umyśle myśl, aby mieć jej towarzystwo, bo byłoby to bardzo przyjemne, czy też wolisz zawsze, i w każdej sytuacji być "samowystarczalnym twardzielem", który siedzi sam w ciemnym pokoju i cieszy się do woli swoim własnym towarzystwem, unikając dzielenia się swoimi życiowymi doświadczeniami, dorobkiem i emocjami z innymi ludźmi, a przynajmniej z psem, czy kotem? To właśnie z powodu pragnienia doświadczenia szczęścia w formie rasy, czyli przyjemności wynikającej z niuansów interakcji międzyludzkiej, piszesz tu na forum, a nie z jakiegoś innego powodu.

Te wszystkie czysto intelektualne, suche filozofie takie jak buddyzm, czy impersonalna adwejta-wada Śankary, chlubią się swoją rozumowo-logiczną wyższością nad innymi z powodu braku obecności w nich tzw. sentymentalizmu, czym określają, naturalną dla każdej żywej istoty potrzebę doświadczenia rasy, w celu osiągnięcia szczęścia. Wyznawcy tych nauk, nie zdają sobie jednak sprawy, że jest to największa słabość tych filozofii, czyniąc je zaledwie niekompletnym, wyrywkowym opisem rzeczywistości, podczas gdy sami cieszą się rasą w postaci smaku odbieranego z ich intelektualnych spekulacji, bez czego nie są w stanie żyć, bo rasa to inherentna natura duszy.

Rezultaty takich aseptycznych, impersonalnych i nienaturalnych dla duszy nauk, których celem jest stanie się Bogiem, dezintegracja jaźni, czy przynajmniej ucieczka od cierpienia, są dosłownie niczym w porównaniu z tym, co oferuje progresywna, dynamiczna i naturalna dla duszy ścieżka bhakti-rasy, czyli sfera nieograniczonej gamy niuansów interakcji żywej istoty z Kryszną, na bazie wzajemnej transcendentalnej miłości obu stron. Innym słowy, ostateczne duchowe doświadczenie szczęścia oferowane przez tego rodzaju systemy myślowe jest mdłe, pasywne, nieciekawe, szare, nijakie, nudne, tępe i ostatecznie nierealne w porównaniu z doświadczeniem przez duszę uczucia szczęścia na bazie jej naturalnych skłonności do transcendentalnej rasy.

Negacja form i uczuć nie jest żadną progresywną i pozytywną wiedzą, dzięki której, automatycznie pojawia się w nas uczucie szczęścia. Negacja jest jedynie oznaką frustracji cierpieniem przez uwarunkowaną dżiwę, i ostatecznie ignorancji o istnieniu wyższego wymiaru duchowej rasy. Szczęście pojawia się tylko tam, gdzie jest aktywność, interakcja i świadome działanie na bazie wiedzy na temat związku z Bogiem i Jego energiami.

ODPOWIEDZ