dziwne obiekty, dziwne doznania...

Pytania i odpowiedzi na różne tematy, forum dla laików i początkujących. " Nie ma nic bardziej wzniosłego i czystego w tym świecie nad wiedzę transcendentalną." - 04.38. Niewiedza jest przyczyną naszej niewoli, a wiedza jest drogą do wyzwolenia. Wiedza ta jest dojrzałym owocem służby oddania. Kto ją posiadł, ten nie musi już nigdzie szukać spokoju, gdyż raduje się pokojem będącym w nim samym. Innymi słowy, wiedza ta i pokój kulminują w świadomości Kryszny. Jest to ostatnie słowo Bhagavad-gity. -04.38 Zn.
Awatar użytkownika
padmak
Posty: 730
Rejestracja: 24 lut 2009, 01:01
Lokalizacja: Birmingham/Milanówek
Kontakt:

Re: dziwne obiekty, dziwne doznania...

Post autor: padmak » 06 maja 2012, 14:26

Porównanie do lalek to była tylko taka analogia.
Dzieci zajmują się lalkami - Dorośli żywymi dziećmi.
W obu przypadkach to żywa istota w świecie materialnym.

Bhaktowie teraz zajmują się Bóstwami - w świecie materialnym
Bhaktowie w świecie duchowym zajęci są służeniem Krysznie.

Lalka zrobiona jest na wzór dziecka. Może mieć różne "wodotryski": może płakać, robić siusiu, zamykać oczy, ale nadal to nie jest dziecko.

Natomiast Bóstwa są wykonane na wzór Kryszny. Mogą płakać, mogą kichać i nawet opuszczać świątynie, i są tożsame z Kryszną.

Oczywiście nie każdy młody człowiek to dziewczynka zajmująca się lalkami.
Podobnie nie każdy bhakta zajmuje się Bóstwami. To kwestia wyboru służby dla Kryszny.
Jest 9 dziewięć procesów służby oddania i jednym z nich jest arcana czyli wielbienie Bóstw.

Pomimo, że samemu nie wielbi się Bóstw to docenia się i szanuje osoby, które to robią.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: dziwne obiekty, dziwne doznania...

Post autor: Purnaprajna » 06 maja 2012, 16:39

mały pisze:Trudno mi jednak przyjąć odgórne dyrektywy mówiące w jaki dokładnie sposób okazywać swoje oddanie. Czyż nie jest tak, że w końcu chęć szczerego uwielbienia może być gaszona przez formalizm ?
Ja też mam podobne podejście w stosunku do gry na fortepianie. Po co mi ta cała formalna edukacja muzyczna i żmudne lekcje gry? Ten niepotrzebny formalizm gasi tylko mój szczery podziw dla tego instrumentu oraz spontaniczność wirtuozerii mojego wykonawstwa muzycznego. Po prostu siadam i gram... a wszyscy zatykają sobie uszy, żona wymiotuje, a sąsiad dzwoni na Policję, po czym urywam pedały i rozstrajam instrument. ;)

Na spontaniczność przyjdzie czas, kiedy poznamy i wyrobimy w sobie nawyki duchowej kultury, i kiedy przestaniemy utożsamiać się z materialnym ciałem. Mowa o spontanicznej miłości do Boga bez stania się najpierw mistrzem w uregulowanej służbie oddania jest głośnym śmiechem na sali.

mały
Posty: 29
Rejestracja: 28 kwie 2012, 10:20

Re: dziwne obiekty, dziwne doznania...

Post autor: mały » 06 maja 2012, 17:04

haha, jak zwykle lekko i dowcipnie :lol:

Purnaprajna, rozpuszczasz/roztapiasz mnie... normalnie jesteś "niebezpiecznym" bhaktą... zamiast przywalić doktrynalnym łomem, to stosujesz Wedyjskie aikido, że leci się wprost na glebę siłą własnego rozpędu... raz za razem... przy melodii niebieskiego fletu :|

Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: dziwne obiekty, dziwne doznania...

Post autor: trigi » 06 maja 2012, 17:53

wedyjskie aikido :lol: Morisei Ueshiba by sie usmiał... :D

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: dziwne obiekty, dziwne doznania...

Post autor: Purnaprajna » 06 maja 2012, 19:03

Mały, serdecznie zapraszam na mój koncert! :D

Obrazek

Awatar użytkownika
padmak
Posty: 730
Rejestracja: 24 lut 2009, 01:01
Lokalizacja: Birmingham/Milanówek
Kontakt:

Re: dziwne obiekty, dziwne doznania...

Post autor: padmak » 06 maja 2012, 19:10

To już raczej KONCERT CISZY 8)
Purnapraja, znam fachowca co by ci naprawił ten Twój instrument.
A teraz to tylko Wśród Nocnej Ciszy ... :)

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: dziwne obiekty, dziwne doznania...

Post autor: Purnaprajna » 06 maja 2012, 19:24

padmak pisze:Purnapraja, znam fachowca co by ci naprawił ten Twój instrument.
Jest dla mnie oczywistym, że nie wiesz o czym mówisz. Ja mam czyste oddanie dla niego, i dlatego wiem, że mój ortepian jest w jak najlepszym porządku. Dźwięk wydaje się jeszcze ładniejszy, kiedy kopię go z prawej strony.

Awatar użytkownika
padmak
Posty: 730
Rejestracja: 24 lut 2009, 01:01
Lokalizacja: Birmingham/Milanówek
Kontakt:

Re: dziwne obiekty, dziwne doznania...

Post autor: padmak » 06 maja 2012, 19:38

A dobrze masz go ustawionego zgodnie z kierunkami świata. No wiesz > głową na wschód.
Sprawdź jeszcze zgodność z Feng-Shui czy w dobrym miejscu w domu stoi.
Polecam też sprawdzenie ze zgodnością z Vastu... 8)

mały
Posty: 29
Rejestracja: 28 kwie 2012, 10:20

Re: dziwne obiekty, dziwne doznania...

Post autor: mały » 08 maja 2012, 19:36

Kolejny manifest małego po kolejnym niebiańskim odurzeniu... Wedyjskie aikido ciąg dalszy...

Już to pisałem ale powtórzę ponownie, tylko, że na czerwono: obawiam się tego, że przystępując do mantrowania zacznę doświadczać rzeczy, które sam wytwarzam swoją gorliwością i zapałem i że uznam je za przejaw tego, że jestem we właściwym miejscu.

Wchodząc w jakikolwiek system wiary, który wyrusza od jakiegoś pierwotnego założenia (bo od czegoś musi), to dalsze kroki, jeden za drugim, układają się według logicznego ciągu, a jeśli następują błędy w edukacji i właściwe owoce nie pojawiają się, wówczas powtarza się lekcje aby dojść w końcu do pożądanych rezultatów. Kiedy w końcu przychodzi oczekiwane i przepowiedziane na wstępie przez nauczyciela, odpowiednie usposobienie do ścieżki i jej celu, wówczas postrzeganie przełącza się z resztek obiektywizmu (patrzącego z boku) na subiektywne świadectwo zmysłów dostosowanych do nabywanej właśnie wykładni rzeczywistości. Wtedy wszystko zdaje się być jeszcze bardziej logiczne niż wydawało się na samym początku. Nowe wrażenia odmieniające świadomość oraz dające więcej szczęścia niż kiedykolwiek wcześniej stają się istotnym napędem.
Ten mechanizm sprawdza się bo taka po części nasza konstrukcja. Mechanizm sprawdza się niezależnie od doktryn i wielbionych bóstw. Dlatego migracje z religii do religii, z wiary do wiary są często spotykane. Nie ma co się dziwić gdyż każdy szuka szczęścia adekwatnie do swych uwarunkowań.
W przypadku gdy dawka szczęścia w zetknięciu się z daną religią okaże się oszałamiająca to powstaje uzależnienie z którym trudno zerwać, które "naukowo racjonalizuje się" pojęciami z repertuaru aktualnie wyznawanych, które to - jak już napisałem wcześniej - z racji swej logicznej konstrukcji trzymają wytrenowany umysł w takich, a nie innych karbach.
Oczywiście jest też uprzednio przygotowana w danym systemie opcja zaradcza, zadaniem której jest aby wątpiąca jednostka poczuła się gorzej gdy zdecyduje się wychylić łepek wyżej niż oficjalnie wolno. Posługując się logiką pozostajemy wciąż na tym samym poziomie dowodzenia. Prawda jest czymś więcej niż logika. Gdy jest się pewnym, że obcuje się z Bogiem to nie koniecznie musi to być Bóg. Z pewnością jest to bożek im intensywniej pobudza zmysły. Paradoksalnie relacje z prawdziwym Bogiem może mieć prędzej ktoś, kto nie jest ich pewny, ktoś kto swoich opinii i interpretacji nie bierze za nienaruszalny pewnik, a tym bardziej nie polega na cudzych opiniach. Nawet i księgi mają taki autorytet jaki im nada ktoś z tej strony ignorancji. Myślę, że Boga spotykamy bardziej w otwarciu się na to czego jeszcze nie wiemy albo nigdy nie wiedzieliśmy. Niewiedza i pustka egzystencjalna zmusza aby uznać, że Bóg jest. Dosięganie Boga słowami to trochę jak zaklinanie samego siebie, nawet jeśli towarzyszy temu uczucie.
Błędem, który popełniłem było sprowadzenie kiedyś Boga tylko do bezosobowej istności. Myślę, że błędem jest również aby wskazywać na pierwszeństwo któregoś z aspektów. Są one nierozłączne.
Tak jak w przyrodzie są takie żyjątka, które zmamione pięknymi kolorami lub innymi atrakcjami wpadają w paszczę drapieżnika, tak i w niewidzialnych światach są wabiki szczęścia. Ostatecznie nikt nic nie wie, a każdy interpretuje i opiniuje rzeczywistość zgodnie z jawnymi bądź skrytymi oczekiwaniami.

Kiedy jakiś układ ślepo rozrasta się i jeśli dochodzi do zapętlenia w taki sposób, że spotyka przeszkodę, którą jest on sam, wtedy powstaje samoświadomość. Samoświadomość wynika z cierpienia, z oporu, a to zmusza do poprawienia sytuacji, do zadawania pytań, do dalszego rozwoju.

ps. czytam B-G t.j.j. i fajnie się czyta i jedno wynika z drugiego, ciąg przyczynowo skutkowy sprawia zadowolenie bo wchodzę w jego wpływ. Hm... ale też wychodzę...

Moją prywatną mantrą jest westchnienie "oh". Sprawia ona, że zachowuję przed Najwyższym pozycję prochu, a ten proch wciąż wydaje się zbyt gruboziarnisty.

pozdrawiam ze swych lochów niedoskonałości.

Arleta
Posty: 514
Rejestracja: 25 lis 2010, 10:05
Lokalizacja: Katowice

Re: dziwne obiekty, dziwne doznania...

Post autor: Arleta » 09 maja 2012, 00:55

To co piszesz jest bardzo piękne i wysoce intelektualne, ale nic z tego nie wynika. Poza jednym- że jesteś typowym przedstawicielem pokolenia "postmodernizmu", które w nic nie wierzy do końca, bo taką postawę uważa za najbezpieczniejszą.

Na pozór jest to postawa słuszna, ale... fakty są takie, że wszyscy jesteśmy uwarunkowani: bhaktowie przez waisznawizm, a ty- przez różne teorie, książki, społeczne półprawdy, modne trendy itd, itp. Nikt nie może uniknąć uwarunkowania w tym materialnym świecie. Tu po prostu nie ma żadnej wolności i niezależności myślenia.

Bhaktowie są bhaktami tylko dlatego, że wybrali uwarunkowanie przez Krysznę (zamiast rozmaitych innych uwarunkowań) i to uważają za słuszne, bo Kryszna nadaje sens wszystkiemu, również uwarunkowaniu. Wiele już lat jestem w kontakcie z bhaktami i nigdy nie słyszałam od żadnego z nich "że odkrył prawdę" i że "poznał Boga"- bo to jest po prostu niemożliwe w obecnym naszym ludzkim ciele z jego wszystkimi ograniczeniami.

Czyli wątpienie i zadawanie pytań nie jest żadną wartością samą w sobie- bo najczęściej prowadzi nas na manowce pseudointelektualnej mielizny, zamiast do naszej prawdziwej istoty, będącej częścią Boga. Żaden człowiek nie jest w stanie odnaleźć właściwej drogi bez wskazówek prawdziwego autorytetu. Rozważania o Bogu i naturze człowieka z pozycji "wątpiącego i niezależnego intelektualisty" satysfakcjonują z pewnością naszą próżność, ale prowadzą donikąd.
Najważniejszy jest człowiek, a nie idea.

ODPOWIEDZ