Niewidzialne krowy w fabrykach łuków masowej zagłady w Vrajy

Pytania i odpowiedzi na różne tematy, forum dla laików i początkujących. " Nie ma nic bardziej wzniosłego i czystego w tym świecie nad wiedzę transcendentalną." - 04.38. Niewiedza jest przyczyną naszej niewoli, a wiedza jest drogą do wyzwolenia. Wiedza ta jest dojrzałym owocem służby oddania. Kto ją posiadł, ten nie musi już nigdzie szukać spokoju, gdyż raduje się pokojem będącym w nim samym. Innymi słowy, wiedza ta i pokój kulminują w świadomości Kryszny. Jest to ostatnie słowo Bhagavad-gity. -04.38 Zn.
Awatar użytkownika
trigi
Posty: 2068
Rejestracja: 09 sie 2011, 13:38
Lokalizacja: UK

Re: Niewidzialne krowy w fabrykach łuków masowej zagłady w V

Post autor: trigi » 28 mar 2012, 07:05

W Tretayudze tez sudrowie ciezko pracowali jak oni dali rade? W koncu jest dłuższa od Kaliyugi 3x to mieli czas:
09.10.17 Po wkroczeniu do Lanki, żołnierze małpy – prowadzeni przez takich dowódców jak Sugriva, Nila i Hanuman – zajęli wszystkie domy zabaw, spichlerze, skarbce, wejścia do pałaców, bramy miasta, domy zgromadzeń, frontony pałaców, a nawet gołębniki. Kiedy wszystkie skrzyżowania miejskie, tarasy, flagi i złote naczynia na wodę na kopułach miasta zostały zniszczone, całe miasto Lanka wyglądało niczym rzeka wzburzona przez stado słoni.

09.10.18 Kiedy Ravana, pan Raksasów, zobaczył zakłócenia wywołane przez małpich żołnierzy, przywołał Nikumbhę, Kumbhę, Dhumraksę, Durmukhę, Surantakę, Narantakę i innych Raksasów, jak również swego syna Indrajita. Później zawołał Prahastę, Atikayę, Vikampanę, a w końcu Kumbhakarnę. Następnie nakłonił wszystkich swoich zwolenników do walki z wrogami.

09.10.19 Pan Ramacandra, w towarzystwie Laksmana i otoczony przez małpich żołnierzy, takich jak Sugriva, Hanuman, Gandhamada, Nila, Angada, Jambavan i Panasa, zaatakował żołnierzy Raksasów, którzy byli w pełni wyposażeni w niezwyciężone bronie, takie jak miecze, kopie, łuki, prasy, rsti, strzały śakti; khadgy i tomary.

Wybaczcie jak juz sobie wyobrazamy słowo pisane to ja sobie wyobraziłem jak żołnierz małpa wpada do gołębnika i go zajmuje.
Może dlatego ze wiadomości przesyłano gołębiami i był to strategiczny punkt obrony wroga?
A może to tylko ferwor walki.

09.10.23 Skarciwszy w ten sposób Ravanę, Pan Ramacandra przyłożył strzałę do Swego łuku, wycelował w Ravanę i wypuścił ją, która przeszyła serce Ravany niczym piorun. Na ten widok stronnicy Ravany, podnieśli zgiełk, krzycząc. "Niestety! Niestety! Ca się stało? Co się stało?" A Ravana, wymiotując krwią ze swych dziesięciu ust, wypadł ze swego samolotu, dokładnie niczym pobożny człowiek spada na Ziemię z planet niebiańskich, gdy wyczerpują-się rezultaty jego pobożnych czynów.

Samolot? To mieli lotniska i hangary, Ravana miał myśliwca ale były i pasażerskie, jaki to chełm na 10 głów, no chyba ze 10 chełmów? Lub tez nie potrzebował zadnego... Latał powolu, z prędkością dzwięku, swiatła, czy umysłu? A na rysunku w 5 Canto sobie lata bez samolotu...
Jęczmień gotowany w urynie krowiej? To w ramach pokuty, zapewne nie trawfiłoby do menu Govindy.Materac z kusa juz predzej.
09.10.34 Kiedy Pan Ramacandra przybył do Ayodhyi, usłyszał, że podczas Jego nieobecności Jego brat Bharata jadł jęczmień gotowany w urynie krowiej, przykrywał swoje ciało korą z drzew, miał splątane włosy na głowie i leżał na materacu z kuśa. Najbardziej miłosierny Pan bardzo nad tym rozpaczał.

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Re: Niewidzialne krowy w fabrykach łuków masowej zagłady w V

Post autor: Mathura » 28 mar 2012, 16:44

Własnie sobie czytałem:

Madhya 06.178 Znaczenie: Tę wypowiedź potwierdza również Bhagavad-gita (15.15). Vedaiś ca sarvair aham eva vedyah: prawdziwym celem czytania Ved jest poznanie, w jaki sposób można stać się bhaktą Najwyższego Pana. Pan osobiście doradza, man-mana bhava mad-bhakto mad-yaji mam namaskuru (Bg. 9.34). Po przestudiowaniu Ved należy zatem podjąć służbę oddania - ciągle myśląc o Najwyższym Panu (man-mana), zostając Jego bhaktą, oddając Mu cześć i zawsze składając pokłony. Nazywa się to visnu-aradhana i jest najwyższym obowiązkiem społecznym wszystkich żywych istot. Obowiązek ten wypełnia się w sposób właściwy w systemie varnaśrama-dharma, który dzieli życie społeczne na brahmacaryę, grhasthę, vanaprasthę, sannyasę oraz braminów, ksatriyów, vaiśyów i śudrów. Jest to pełny schemat cywilizacji wedyjskiej. Instytucję tę jest jednak bardzo trudno ustanowić w tej epoce; wobec tego Śri Caitanya Mahaprabhu radzi nam, abyśmy nie przejmowali się wedyjskim systemem varnaśrama-dharmy. Powinniśmy raczej bezpośrednio podjąć śpiewanie mantry Hare Krsna oraz słuchać o Najwyższej Osobie Boga od czystych bhaktów. Na tym właśnie polega proces zalecany przez Śri Caitanyę Mahaprabhu i taki jest sens studiowania Ved.

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Re: Niewidzialne krowy w fabrykach łuków masowej zagłady w V

Post autor: Mathura » 28 mar 2012, 16:53

trigi pisze:
Samolot? To mieli lotniska i hangary, Ravana miał myśliwca ale były i pasażerskie,
Co tam samolot. Mieli latające rydwany ciągnione przez konie. Fruwali nimi na inne planety i nie musieli ubierać żadnych kosmicznych strojów tak jak współcześni astronauci. To jest dopiero coś :)

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Niewidzialne krowy w fabrykach łuków masowej zagłady w V

Post autor: Bolito » 28 mar 2012, 20:49

trigi pisze:Samolot? To mieli lotniska i hangary, Ravana miał myśliwca ale były i pasażerskie, jaki to chełm na 10 głów, no chyba ze 10 chełmów?
Ten samolot, to wstawił chyba Śrila Prabhupada, zastępując nim oryginalne sanskryckie słowo - jakąś vimanę, puszpakę, czy inne latadło. Albo to efekt radosnej twórczości tłumaczy z angielskiego na nasze. A Ravana owszem, w trakcie bitwy nosi hełm na każdej głowie. Tak przynajmniej go rysują.
Nie jedz na czczo (grafitti)

Awatar użytkownika
Mathura
Posty: 994
Rejestracja: 15 cze 2007, 12:02
Lokalizacja: Sławno

Re: Niewidzialne krowy w fabrykach łuków masowej zagłady w V

Post autor: Mathura » 29 mar 2012, 09:58

trigi pisze:W Tretayudze tez sudrowie ciezko pracowali jak oni dali rade?
No ktoś te wszystkie maszynki do mielenia mięsa - czyli przeciwnika - budował.
Ktoś na Kurukrzetrze uprzątał ciała poległych w ciągu dnia, a było ich przecież tysiące, aby następnego, można było jatkę rozpocząć od nowa. Poruszanie się po polu zawalonym stosami ciał ludzi, słoni, koni i połamanym sprzętem nie byłoby łatwe, a pewnie po kilku dniach walki, zupełnie niemożliwe.
Kszatrijowie walczyli cały dzień, więc w jaki sposób uzupełniali zapasy pocisków? Jakiś ich zapas mieli w rydwanie wyruszając rankiem w bój, ale przy tak wielkiej szybkostrzelności jaką wykazywali, zapas ten szybko musiał się wyczerpywać i w jakiś sposób trzeba było magazynki naładować. Wracali do obozu, czy też może, jakiś sługa (siudra) podjeżdżał z nowymi zapasami i w oka mgnieniu, w locie, nie przeszkadzając walczącym, podrzucał nowy zapas pocisków? Jak porozumiewali się między sobą - kszatrija i sługa - aby ten drugi wiedział kiedy ma wyruszyć z zapasem? Gołębiami? :) A może kołczany napełniały się same w mistyczny sposób?
Jest wiele takich ciekawych szczegółów, o których Mahabharatha nie mówi, a które nasuwają się w trakcie lektury. Choćby sama taktyka w czasie walki. Wojska były ustawiane w jakiś szyk na początku starcia, a potem już cały czas trwała rąbanina. Kto nimi dowodził i na bieżąco manewrował w zależności od zmian sytuacji na polu walki? Dowódcy zajęci byli pojedynkami pomiędzy sobą, albo wycinaniem poszczególnych oddziałów wroga. Kto kierował wojskami w czasie bitwy i w jaki sposób przekazywane były polecenia przy takiej ogromnej ilości wojsk?
To były armie złożone z milionów ludzi. Do tego słonie, konie i sprzęt. Zanim doszło do bitwy, te armie musiały najpierw na te pole dotrzeć. Przemarsz takich ilości wojsk jakoś musiał być zorganizowany. Wyżywienie, noclegi, zajęte drogi, przeprawy przez rzeki, góry. To nie trwało dzień. Ktoś to wszystko musiał obsługiwać. Rozbijanie obozów na noc a potem ich zwijanie i tak raz za razem. Siudrowie mieli co robić.

Bolito
Posty: 839
Rejestracja: 17 lut 2008, 21:06
Lokalizacja: Kraków

Re: Niewidzialne krowy w fabrykach łuków masowej zagłady w V

Post autor: Bolito » 08 kwie 2012, 13:34

Mathura pisze: No ktoś te wszystkie maszynki do mielenia mięsa - czyli przeciwnika - budował.
Też mnie czasem nachodzą takie myśli - jak działała logistyka takich armii. Jak już pisałem wcześniej, w dawnych indiach 2/3 armii to służby tyłowe. Banabhatta, nadworny poeta wspomnianego wcześniej króla Harsza-Wardhany, w biografii swego patrona "Harsaćarita", zamieszcza m.in. szczegółowy opis królewskiej armi zwijającej obóz i szykującej się do wymarszu. Opis jest co prawda bardziej literacki niż techniczny, ale i tak sprawia wrażenie totalnego chaosu. Wszyscy się wzajemnie przekrzykują, słonie, konie, wielbłądy, osły też drą paszcze ile wlezie, wszyscy próbują znaleźć swoje miejsce w szyku... Ale jakoś to działało, a Harsza był ostatnim z indyjskich królów, któremu udalo się zjednoczyć spory kawałek Indii (przed okresem najazdów muzułmańskich). (Na podstawie "Indii" A. Bashama)
Co do komunikacji, pozwolę sobie przytoczyć przykład nieco odległy czasowo i przestrzennie: Tajlandię, w wielu dziedzinach życia wzorującą się na Indiach. Tam conajmniej do poł. XIX w. dużą rolę odgrywały oddziały słoni bojowych, na słoniach poruszali się też królowie i najważniejsi dowódcy. W tym wypadku słoń pełnił funkcję wozu sztabowego i siedziały na nim 3 osoby: na karku słonia mahut ("kierowca"), na grzbiecie w specjalnym siodle (w Indiach zwanym "howdah") król lub wyższy dowódca, oraz adiutant. Gdy król ruszał do bitwy, zgodnie z tajskim zwyczajem szukając okazji do pojedynku z dowódcą przeciwnika, następowała zamiana miejsc. Król siadał na karku słonia, żeby mieć lepsze miejsce do walki, mahut przesiadał się na zadek słonia (to chyba utrudniało kierowanie...), a w howdah zostawał adiutant, który przekazywał rozkazy króla specjalnym kodem sygnałowym, używając do tego 2 wachlarzy z piór, albo włosia (podobnych do ćamary). Jednocześnie "odbierał" meldunki od innych dowodców na słoniach i przekazywał królowi. Oczywiście, w takim systemie przekaz musiał być prosty i zawierać tylko podstawowe polecenia, ale najwyraźniej wystarczał. Taki to mogło funkcjonować w dawnych Indiach.
Co do taktyki. Starożytni Hindusi mieli to dokladnie i precyzyjnie rozpracowane. Ale Vyasa nie był wojskowym, więc bitwę opisał tak jak ją widział: ustawili się do bitwy... no i na sygnał zaczęli się bić. No i dużo ich było. A wodzowie pojedynkowali się ze sobą. I zawsze mieli strzały. A kogo to obchodzi, kto sprzątał poległych (zwłaszcza niskiej rangi)? Ważne, że umierając w walce spelnili swój obowiązek i wypełnili dharmę.
A uzupełnianie uzbrojenia - skoro walczono (pod Kurukszetrą) wg zasad honorowych, zabraniających np. atakować bezbronnego przeciwnika, to pewnie było tak: " O psiakość, skończyły mi się strzały... dziesięć minut przerwy?" "Dobra, luz, ja też sobie uzupełnię". A potem adiutanci biegiem do obozów (krzycząc po drodze: " ja po strzały, nie strzelać") i wracali z pełnym kołczanem. "To co, gotowy? Uważaj..." "Jasne, sam uważaj..." i od nowa... :)
Nie jedz na czczo (grafitti)

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Niewidzialne krowy w fabrykach łuków masowej zagłady w V

Post autor: Purnaprajna » 08 kwie 2012, 16:29

W pierwżych slowach mego listu chciabym podzienkowadź admistra... ministranto... echem...
zarzondzajoncemu forum Vaisnava-Krpie Prabhu za wzięcie pod uwagę mojej skromnej sugestii odnośnie tytułu tego wątku. ;) Dopiero teraz go dostrzegłem. Natomiast, w drugich słowach mego listu...
Bolito pisze: Ten samolot, to wstawił chyba Śrila Prabhupada, zastępując nim oryginalne sanskryckie słowo - jakąś vimanę, puszpakę, czy inne latadło.
Masz rację. W sanskryckim oryginale tego wersetu ze ŚB 09.10.23 jest "vimana". Tłumaczenie tego słowa przez Śrila Prabhupada jako "samolot" jest krótkie, do rzeczy, i w zwięzły sposób oddaje ideę, w przeciwieństwie do prób dokładnego opisu koncepcji vimany, gdzie nawet "maszyna latająca" jest niedokładnym opisem, bo stoi poza naszym obecnym wyobrażeniem. Vimany dewów mogą przybierać różnorakie kształty i rozmiary, włącznie z wielkimi i wygodnymi pałacami napędzanymi mantrami, mogącymi przemieszczać się bez problemu po całym wszechświecie. W tłumaczeniach wersetów nie ma po prostu miejsca na tego typu dokładne wyjaśnienia. Natomiast można je znaleźć je w innych znaczeniach Śrila Prabhupada.

Odnośnie "gołębników" z wersetu 09.10.17 Śrimad Bhagawatam to użyte jest słowo vitanka, które zgodnie ze słownikiem Monier-Williamsa, oprócz "gołębnika", "ptaszarni", "wielkiego ogórka", "ładnego" i "przystojnego" oznacza także najwyższy punkt czegoś, czy szczyt. Z kontekstu wersetu możemy domyśleć się, że armia Pana Ramaczandry zajęła wszystkie strategiczne punkty, w tym najwyższe punkty miasta, jak dachy domów, gdzie zazwyczaj są usytuowane gołębniki. Tak czynią i współczesne armie, obsadzając je snajperami.

Co do dosłowności, to samo Śrimad Bhagavatam w wersecie 09.10.17 wydaje się w potoczny sposób nazywać armię Hanumana, Sugriwy i Nila po prostu "vanara", czyli małpami, podczas, gdy specyficzne opisy tej rasy w innych miejscach Bhagawatam wskazują dokładnie na "Kimpurusza", czyli jedną z 400 tysięcy gatunków ludzkich, klasyfikowanych jako niebiańskie upadewa-vara (niższa klasa półbogów) zamieszkujących zupełnie inną planetę (Kimpurusza-varsza) i posiadającym mieszankę ludzkich i zwierzęcych cech. Kimpuruszowie na czele z Hanumanem czczą Pana Ramaczandrę, i choć przypominają nieco z wyglądu małpy, to ich poziom świadomości jest ludzki, choć ich zdolności psychofizyczne przewyższają mieszkańców Ziemi, bo posiadają pewne siły mistyczne. Tak więc chociaż dla osoby postronnej, współczesne i dosłowne tłumaczenia wersetów mogą wydawać się nieprawdopodobne, czy też czasami nawet zabawne, to kryją one w sobie znacznie więcej niż widać to na pierwszy rzut oka.
Ostatnio zmieniony 08 kwie 2012, 16:52 przez Purnaprajna, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
padmak
Posty: 730
Rejestracja: 24 lut 2009, 01:01
Lokalizacja: Birmingham/Milanówek
Kontakt:

Re: Niewidzialne krowy w fabrykach łuków masowej zagłady w V

Post autor: padmak » 08 kwie 2012, 16:51

Dokładnie. Nie można w dosłowni sposób "rozumować" opisy wedyjskie, przyrównując je do naszego doświadczenia otaczającego nas świata.
Purnaprajna pisze:O ile wiem, to Mahabharata i Bhagawatam 3.3.14 podaje, że Pandawowie dysponowali siedmioma auksahini, a Kaurawowie jedenastoma, co daje łącznie ok. 3.94 miliona żołnierzy. Dodając do tego woźniców rydwanów, słoni oraz i innych, związanych z logistyką, liczba ta odpowiednio wzrośnie, mogąc się nawet podwoić. W wykładzie z Los Angeles z 8.05.1973 Śrila Prabhupada przywołuje z pamięci liczbę ok. 6.4 milionów zabitych ludzi pod Kurukszetrą. A na korektę jednego z bhaktów, że było to 640 milionów ludzi reaguje z niejakim zdziwieniem.
Polecam zaznajomienie się w wikipedi z opisami jednostek matematycznych używanych w europie, w USA oraz w Indiach. To samo słowo milion w różnych miejscach może oznaczać inne liczby.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Liczebniki ... si%C4%85ca
Purnaprajna pisze:
Bolito pisze:A kto produkowal ten cały sprzęt? Raczej mnóstwo małych warsztatów kowalskich niż wielkie fabryki. Poza tym, nie musieli produkować aż tak dużo.
Podobnie myślę. Zakładam, że w tamtych czasach armia nie nosiła takich samym ubiorów/mundurów i broni, i każdy z żołnierzy dbał o to sam, w zależności na co go było stać, i jakie miał preferencje. Armie zebrane na Kurukszetra nie pochodziły też z tego samego królestwa, ale z wielu, co automatycznie odciążało jednego króla/państwo od wielomilionowej produkcji broni.
Do tego trzeba uwzględnić dwa fakty:
- Ludzie żyli znacznie dłużej w poprzedniej judze, zatem mieli więcej czasu na przygotowanie całego niezbędnego osprzętu.
- Techniki wojenne były przekazywane z "dziada, pradziada" więc można było używać "broni przodków". Teraz pewnie naboje z 2WW już nie pasowały by do współczesnej broni :)

Co o tym myślicie?

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Re: Niewidzialne krowy w fabrykach łuków masowej zagłady w V

Post autor: Purnaprajna » 08 kwie 2012, 17:09

padmak pisze:- Ludzie żyli znacznie dłużej w poprzedniej judze, zatem mieli więcej czasu na przygotowanie całego niezbędnego osprzętu.
Osobiście dla mnie, argument odnoszący się do Dwapara-jugi kontra Kali-jugi, czyli porównania zasobów naturalnych i ich dostępności, zdolności ludzkich, ich psychofizycznej wytrzymałości, siły, inteligencji, rozmiarów cielesnych, długowieczności, dharmicznego morale prace itd., itp. jest w tym wszystkim najbardziej przekonywujący, o czym wspomniałem już na pierwszej stronie tego wątku. Co jest trudnego w zrozumieniu faktu, że bogatsi i silniejsi pod każdym względem ludzie o świetnej inteligencji potrafią lepiej zorganizować swoje życie i zaspokoić swoje potrzeby niż ludzie, którzy w znacznie mniejszym stopniu dysponują tymi cechami, a czym jest właśnie Kali-juga? Reszta to tylko techniczne szczegóły, które aczkolwiek, same w sobie mogą być ciekawe, to nie są aż tak istotne w usunięciu powstałej wątpliwości.

Awatar użytkownika
padmak
Posty: 730
Rejestracja: 24 lut 2009, 01:01
Lokalizacja: Birmingham/Milanówek
Kontakt:

Re: Niewidzialne krowy w fabrykach łuków masowej zagłady w V

Post autor: padmak » 08 kwie 2012, 18:44

Purnaprajna pisze:
padmak pisze:- Ludzie żyli znacznie dłużej w poprzedniej judze, zatem mieli więcej czasu na przygotowanie całego niezbędnego osprzętu.
Osobiście dla mnie, argument odnoszący się do Dwapara-jugi kontra Kali-jugi, czyli porównania zasobów naturalnych(...) jest w tym wszystkim najbardziej przekonywujący,(...). Co jest trudnego w zrozumieniu faktu, że bogatsi i silniejsi pod każdym względem ludzie o świetnej inteligencji potrafią lepiej zorganizować swoje życie i zaspokoić swoje potrzeby niż ludzie, którzy w znacznie mniejszym stopniu dysponują tymi cechami, a czym jest właśnie Kali-juga? Reszta to tylko techniczne szczegóły, które aczkolwiek, same w sobie mogą być ciekawe, to nie są aż tak istotne w usunięciu powstałej wątpliwości.
O jaką wątpliwość chodzi? Czy o to, że strzelanie setkami strzał jednocześnie jest niemożliwe?

Podejrzewam, że dla obecnego społeczeństwa rozwianiem takich wątpliwości byłby program na Discovery z dokładnym ujęciem techniki. Zgodnie z zasadą "NIE ZOBACZĘ TO NIE UWIERZĘ" :)

ODPOWIEDZ