romar1 pisze:a jak to wygląda gdy :
ktos był sannjasinem , pózniej sie ożenił
i naucza jako mistrz ?
czy mozna porzucić sannjase i nauczać ?
Każdy może nauczać o Krysznie, jeżeli tylko coś o Nim wie od guru-parampary i chce się tą wiedzą dzielić z innymi. Nie znaczy to, że każdy jest diksza-guru. Teoretycznie, nauczać może nawet osoba bardzo grzeszna, aczkolwiek w praktyce, tego typu osoby nie są po prostu zainteresowane Kryszną, czy właściwą prezentacją Jego nauk.
Upadki młodych zachodnich sannyasinów należą już raczej do przeszłości, gdyż w zorganizowanych sangach, takich jak np. ISKCON, nie ma już potrzeby podejmowania ryzyka, w celu szybszej propagacji misji i przyznawania sannyasy młodym i z reguły niedoświadczonym życiowo ludziom, o nie do końca ukształtowanej osobowości i pragnieniom. Wręcz przeciwnie, obecnie, aby otrzymać sannyasę w ISKCONie trzeba spełnić dosyć wysokie kryteria, gdzie wiek i świadomy Kryszny staż odgrywają dużą rolę. Są to więc osoby starsze, czasami po wieloletnim małżeństwie, i z dorosłymi już dziećmi, gdzie szansa na rozwinięcie pragnienia ponownego założenia rodziny w wieku np. lat 60 jest bardzo nikła.
Aczkolwiek porzucenie sannyasy z powodu pragnienia seksualnego nie jest aprobowane społecznie, to nie oznacza to, że należy pozbawić taką osobę dostępu do sadhu-sangi, służby oddania i możliwości nauczania Hari-katha, czyli rzeczy, które są jedynym lekarstwem na ulepszenie naszej świadomości i wyleczenia każdego z nas z materialnej choroby. To, czy w takiej wyjątkowej sytuacji ktoś nadal będzie uważany za mistrza duchowego, czy nie, będzie zależeć od wypadkowej jego własnego pragnienia oraz od opinii i decyzji jego zaawansowanych braci duchowych, pełniących w danej instytucji sadhu-sangi odpowiedzialne funkcje zajmujące się m.in. tego typu przypadkami.
Dodatkowo, istnieje jeszcze silny aspekt personalny, gdzie nawet w przypadku pozbawienia takiego sannyasina wszelkich pozycji, czy nawet usunięcia go z danej sangi, wielu ludzi nadal będzie uważać go za bona-fide mistrza duchowego, nadal podążać za nim i jego zniekształconymi naukami, oraz prosić go o inicjację. Ale w tym ostatnim przypadku, nie mamy tu jedynie do czynienia z relatywnie mało niebezpiecznym upadkiem zmysłowym, który łatwo naprawić, ale z upadkiem filozoficznym, który trudno jest samemu zreformować będąc intelektualnie przekonanym o słuszności własnych poglądów.