Tym bardziej nie ma im chyba czego zazdrościć. Harowali non stop bez odpoczynku w swoich warsztacikach produkując setki i tysiące strzał dla walecznych kszatrijów. Nic ciekawego takie życie. Wstajesz rano i siedzisz potem cały dzień pochylony nad jakimś urządzeniem do obtaczania kawałka drzewa, z którego ma wyjść strzała. Wojownicy wypuszczali strzały taśmami, więc i produkcja tych strzał musiała być taśmowa. Nawet jeśli odbywała się w małych warsztatach to musiało ich być tysiące. Zaspokoić potrzeby tak licznych armii było nie lada wyczynem. A to tylko strzały. Co z całą resztą? Liczba osób zaangażowana w ten wojenny przemysł musiała być wielka. Chyba, że mieli jakieś precyzyjne maszyny, o których nic nie wiemy, a które za ludzi wykonywały większość roboty.Purnaprajna pisze:ale i przede wszystkim, charakteryzowali się znacznie lepszą dyscypliną pracy, gdzie walka w związkach zawodowych o ośmiogodzinny dzień pracy oraz o wolną sobotę i niedzielę, nie zaprzątała im za bardzo głowy, i nie była na szczycie listy ich życiowych priorytetów.
Za współczesnym łucznikiem strzelającym na olimpiadzie stoi cały przemysł. Jego łuk to precyzyjne urządzenie wyposażone w różne dodatki ułatwiające celowanie. A i tak nie są oni wstanie trafić za każdym razem w centralne koło na tarczy. Łucznik taki stoi na ziemi, nikt go nie atakuje, a tarcza się nie porusza. Z opisów bitwy na Kurukrzetrze wiemy, że łucznicy pędzący na rydwanach trafiali swoimi strzałami w lecące na nich strzały przeciwnika. I to często po kilka czy kilkanaście strzał na raz. Nie mogły być to więc strzały wystrugane ręcznie na chybcika, ale bardzo dokładnie wykonane, wyważone i celne pociski. Zrobienie takich lecących idealnym torem strzał wymagało wielkiej umiejętności i precyzji. Czy dałoby się je wykonać w byle jakich domowych warsztacikach?
Poza tym skądś musiały być brane surowce: stal, drewno, kamienie, pióra na lotki. Jak otrzymywali stal? Musiały być jakieś huty, kowale, kopalnie. Ktoś tam tyrał bez ustanku, skoro nie było związków zawodowych, ani wolnych sobót Nieciekawe to życie siudry. A przecież była jeszcze ta cała obsługa pałacowa. Pranie, sprzątanie, odkurzanie, gotowanie. Tysiące osób zaangażowanych od rana do zmierzchu. Dzień za dniem, bez urlopu.