Zakładam więc, że należy udzielić odpowiedzi na takie pytanie i zakładam też, że stawiający je może nie uznawać autorytetu Wed, czy też nawet jakiegokolwiek innego autorytetu poza swoim umysłem. A sugeruje to już samo postawienie takiego wyzywającego pytania. Pozostańmy więc przy zwykłym zdrowym rozsądku.
Nie podpierając się więc Wedami, które wymieniają dwa rodzaje żywych istot, półbogów i demony, możemy stwierdzić na podstawie zwykłych obserwacji, że są tacy co uznają istnienie Istoty Najwyższej i akceptują jej zwierzchnictwo i są też tacy, którzy wobec tej Najwyższej Istoty się buntują lub zaprzeczają Jej istnieniu. Podobno słowo "demon" wywodzi się od słowa "demonstracja" i określa osobę obsesyjnie eksponującą własne Ja i nie dopuszczającą nawet myśli o podporządkowaniu się Bogu. Co prawda pytanie, „Czy Bóg oszalał?” nie jest może jeszcze skrajnością, ale postawa wyzywająca jest ewidentna.
Niezrozumienie relacji pomiędzy Najwyższym Kontrolerem a kontrolowanymi jest niemalże normą w tym świecie, trudno więc krytykować kogoś za samo posiadanie wątpliwości (nawet oderwanych od siebie). Decydująca tu jednak będzie postawa towarzysząca tym wątpliwościom. Postawa przychylna Najwyższej Istocie przynosi ogólnie mówiąc korzyść, a postawa nieprzychylna prowadzi wprost do własnego cierpienia. Określenie "narcystyczny egoista" jest wyraźnie obelżywe i sugeruje, że osoba je wypowiadająca nie wyczuwa żadnego ryzyka poniesienia tego konsekwencji. Autor pisze, że „kilka prostych kwestii jesteśmy w stanie zrozumieć”. Zakładam więc, że nawet jeśli autor nie jest w stanie zrozumieć Osoby Boga, to powinien być w stanie zrozumieć, że on sam Bogiem nie jest. Niektórzy rozumieją to w lot, innym potrzebny jest pewien wysiłek myślowy, ale jeśli to nie wystarcza, to jest jeszcze ostatnia szansa dla mniej pojętnych. Cięgi od losu w końcu doprowadzą taką osobę do zrozumienia, że on Bogiem nie jest. A gdy ktoś już rozumie, że Bogiem nie jest, w końcu zaczyna też rozumieć, że to nie on lecz Osoba Boga ustanawia Reguły Gry zwanej życiem (i wszelkie inne). Na koniec osoba taka powinna jeszcze zrozumieć, że ten podział ról jest niezmienny, Bóg nigdy nie przestaje być Bogiem, a arogancka istota nie ma sposobu by stać się Bogiem. To wszystko można zrozumieć nie uznając autorytetu żadnych pism świętych, i wykorzystując tylko substancję mózgową.Przede wszystkim wyjaśniam że nie mam aspiracji do tworzenia filozofii, czy spójnych koncepcji. Są to tylko oderwane od siebie wątpliwości co do charakteru Boga jako osoby. Oczywiście że nie możemy objąć go swoim zrozumieniem, choćby ze względu na jego masę w każdym aspekcie. Jednak kilka prostych kwestii jesteśmy w stanie zrozumieć. Inaczej nie tworzyłby tych wszystkich instrukcji, na które się powołujesz. Zgadzając się co do Jego własnych opisów (jak wygląda, co robi itp.) mam odmienną ocenę co do Jego charakteru. Jest narcystycznym egoistą.
==> Jest to dalszy ciąg filozofii twierdzącej, że Bóg nic (mi) nie może zrobić, bo albo jest bezsilny, albo tak na prawdę w ogóle go nie ma. Śrila Prabhupada wielokrotnie używał określenia „just no brain”. Nawet najprostszy siepacz Czyngis-Chana nie odważyłby się podejść do wodza, nie okazać mu szacunku i nawtykać mu, że ma urojenia. Dlaczego? Bo wiedział, że zostałby skrócony o głowę natychmiast, czyli wyraźnie widział zależność pomiędzy respektowaniem swego wodza i wygodnym usytuowaniem głowy na własnym karku. Powyższy tekst mówiący o halucynacjach Boga, między innymi wskazuje na to, że jego autor nie widzi bezpośredniego związku pomiędzy respektowaniem Boga i Jego praw, a swoim nędznym i bardzo niepewnym status-quo. Wydawać by się mogło, że takie powody do zadowolenia jak młoda, szczęśliwa i kompletna rodzina, dom, samochód, praca i konto w banku nie mają nic wspólnego z postawą wobec Najwyższej Osoby i będą trwać wiecznie. Czyżby? Oczywiście nie każdy jest w stanie zrozumieć, że to życie jest tak niepewne jak kropla wody na płatku lotosu... Just no brain, lub szaleństwo własne.Znane są nam jednostki chorobowe w których osoba chora, tworzy osobowości wewnątrz swojej osobowości. Prowadzi z nimi dialog, a nawet przejmują one nad im kontrolę. Bóg, jako jedyny w swoim gatunku, (to też mnie zastanawia) całkowicie osamotniony, i najwyraźniej cierpiący z tego powodu, tworzy byty (awatary, inkarnacje itp.) z którymi może prowadzić dialog. Pogrążony we śnie tworzy światy, przeżywa najrozmaitsze rozrywki. Dzieje się to może na inną skalę, ale w sposób znany z narkotycznych lub chorobowych halucynacji. Człowiek jako żywa istota jakościowo tożsama z Bogiem, ma nieprzepartą potrzebę przebywania w towarzystwie innych istot. Na pewno więc ta cecha jest również integralną częścią osobowości Boga. Skąd ona sie mogła wziąć? Jeśli nie ma nic poza Nim. Żywa istota poddana deprawacji sensorycznej wystarczająco długo, staje się szalona. Jedną z reakcji obronnych jest wtedy tworzenie własnego „wszechświata”. Może to świadczyć o tym że stan bycia Bogiem, nie jest dla niego naturalny. Dziecinny charakter Jego rozrywek w tej halucynacji może świadczyć o tym że jest on na bardzo wczesnym etapie rozwoju, i brakuje mu kontaktu z rówieśnikami.
==> Pławiący się w naiwnym samozachwycie arogant, na podstawie podszeptów swego umysłu, może się srogo zdziwić czym tak naprawdę jest śmierć dla osoby rzucającej swą postawą wyzwanie Najwyższemu Kontrolerowi. Podcina gałąź na której sam siedzi, lecz będąc ślepym, nie widzi tego.Rozwijający w dobrej wierze naiwną miłość bhakta, na podstawie opisów i zapewnień z śiastr, może się srogo zdziwić czym tak naprawdę ta „miłość” jest w świecie duchowym Smile
Wiarę można zyskać i można też stracić. Bezpieczniej jest więc rzeczy rozumieć niż w nie wierzyć. Ale nie wystarczy rozpocząć nauki. Trzeba je kontynuować właśnie do końca, aż do momentu, kiedy wszystko będzie dla nas jasne. Poddanie się przed metą jest nie tylko przyznaniem się do porażki (po prostu mięczak), ale również otwiera drogę do kontynuacji cierpienia. Ale oczywiście trzeba mieć brain, żeby to widzieć. Co więcej, żeby osiągnąć nawet ten najwyższy cel w życiu duchowym, wcale nie jest potrzebna wielka inteligencja. Często jest ona wręcz przeszkodą, gdyż prowadzi do takich właśnie sytuacji, że arogancka istota z powodu niedoskonałości swoich widzi niedoskonałości w Bogu.Znowu obietnice na „potem”.
Tak naprawdę przez cały czas będzie się to opierało na "wierze". Aż do końca bez pewności. Zgodnie z radą zrobiłem eksperyment. A nawet doświadczyłem emocjonalnych uniesień (jakiej natury?). Tylko że jednocześnie nic nie zmniejszyło skali wątpliwości. Możesz powiedzieć że nie wypełniałem procesu właściwie i do końca. I to jest prawda.
Brainless mięczak często nie chce wziąć odpowiedzialności za swój brak sukcesu i upadek innych chętnie wykorzystuje jako usprawiedliwienie swej porażki. Taka nieodpowiedzialność może na krótką metę być wygodna, jednak nawet odrzucający autorytet śastr mięczak, jeśli ma brain, to dostrzeże, że piasek w jego klepsydrze przesypuje się nieubłaganie. Tego nie widzą tylko zwierzęta, ludzie tak. Oznacza to, że jeśli ktoś zaniedba nauki pilotażu z instruktorem, to na Egzaminie Końcowym może wylądować fatalnie... Wtedy nie pomogą tłumaczenia, że instruktor się upił, lub stracił licencje pilota. Liczyć się będzie tylko to, czy będziemy potrafili dobrze wylądować.Tylko, mając przykład osób które poświęciły się naprawdę, a porzuciły proces tuż przed końcem. Boję się że mętna obietnica: "po śmierci", nie wystarczy.
Podsumowanie.
Postawa wyzywająca, niezrozumienie niezmienności ról Najwyższego Kontrolera i kontrolowanego oraz nie dostrzeganie ubywającego czasu, wszystkie wskazują na szaleństwo własne lub brak nawet najzwyklejszego rozsądku. Te rzeczy każda istota ludzka powinna rozumieć bez pomocy śastr, tak jak nie trzeba podejmować studiów wyższych by nauczyć się pisać i liczyć.
Oczywiście, takie moje podejście do tematu może się komuś nie podobać, i dostrzegam różne (cenne) sposoby reagowania dyskutantów na czyjeś ewentualne próby stawiania diagnozy o halucynacjach Najwyższego Magika i Kontrolera Wszelkich Halucynacji. Można dać się wciągnąć w dyskusję i dzielić włos na czworo, lecz to do niczego dobrego nie doprowadzi. W procesie poznawania wiedzy wszelkie wątpliwości znikają po kolei, ale do tego warunkiem niezbędnym jest nieustanne, cierpliwe pozostawanie w procesie poznawania wiedzy i przychylna, a nie wyzywająca postawa. I koniecznie prasadam-yoga...
Pozdrawiam wszystkich, łącznie z przebiegłym prowokatorem.