Gauranga!mura pisze:Tak naprawdę przez cały czas będzie się to opierało na "wierze". Aż do końca bez pewności. Zgodnie z radą zrobiłem eksperyment. A nawet doświadczyłem emocjonalnych uniesień (jakiej natury?). Tylko że jednocześnie nic nie zmniejszyło skali wątpliwości. Możesz powiedzieć że nie wypełniałem procesu właściwie i do końca. I to jest prawda. Tylko, mając przykład osób które poświęciły się naprawdę, a porzuciły proces tuż przed końcem. Boję się że mętna obietnica: "po śmierci", nie wystarczy.Caturmukha dasa pisze:...Na początku jest wstępna wiara i poprzez WŁAŚCIWE towarzystwo możemy podjąć właściwy proces. ...
Ciekawy komentarz. Ale pewność jest gwarantowana po usunięciu anartha z serca. Ten stan wiary nazywa się już nistha czyli stałość. Ten stan pozwala kontynuować mimo wątpliwości. Gdy ktoś porzuca ten proces to: - albo nie dotarł do etapu stałości (więc niekoniecznie był tuż przed końcem procesu) albo przerwał postęp w wyniku popełniania obraz. Gdy będziesz ich unikał nie grozi Ci takie porzucenie. Rozumiem Twoje obawy, lecz rozwiać je może tylko towarzystwo osób, które takich obaw nie mają i są przynajmniej stałe w swojej wierze. Gdy małe dziecko boi się, staje koło taty i czuje się bezpieczniej.
Przypomniała mi się historia o pewnym szewcu, który był w stanie wierzyć, że Pan Wisznu przetyka słonia przez ucho igielne. Było to jednak nie do pomyślenia dla uczonego bramina. Twoja wiara jest w Twoich rękach.
Osobiście uważam, że lepiej się czuję wierząc w Najwyższego stojącego u mojego boku niż wierząc, że go obok mnie nie ma. Jednak zawsze wybór tego w co wierzysz należy do Ciebie.
Dziękuję Ci, że tak wnikliwie badasz ten temat. Jest on kluczowy w samorealizacji dokonywanej metodą bhakti.