Tajemniczy Don Pedro pisze:Bóg nie istnieje w bezpośrednim doświadczeniu jest nieosiągalny i niedoświadczalny[...]
Tam za stodołą rośnie piękne drzewo - wierzę i siedzę w pokoju
Ja nie wierzę,idę sprawdzić,mijam różne osoby,sytuacje,miejsca,zdobywam doświadczenia
informacje etc w końcu siadam pod drzewem zamiast wierzyć w jego istnienie.
Chodzisz do drzewa po doświadczenie, a do Boga, który jest jego źródłem to już nie, bo wierzysz, że nie da się Go doświadczyć, jako osoby? Czy jest to wyznanie wiary, tym razem jakiegoś panteisty? A może po prostu chodzisz pod drzewo, aby się wysikać? To przecież też przepiękne "mistyczne" doświadczenie, szczególnie, kiedy pęcherz pełny.
Każda Twoja wypowiedź, to istniejąca już od zarania dziejów szufladka, do której z chęcią sam wchodzisz, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Nadal jednak myślisz, że jesteś jakimś zupełnie wyjątkowym i tajemniczym dla świata Don Pendro, lub Austin Powersem: International Man of Mystery.
Woalka mistycznej zagadkowości, za którą starasz się skryć własną ignorancję jest być może atrakcyjna i przejdzie w podrywaniu nastolatek z aparatami ortodontycznymi na zębach, ale nie z bhaktami Kryszny, którzy praktykują na co dzień Waisznawa Wedantę, najstarszą filozofię świata, która opisuje wszystkie sztuczki
mayi, iluzorycznej energii Boga. Twoja dogmatyczna wiara w niezależną od Boga, i nieograniczoną potęgę własnego umysłu jest właśnie jednym z wytworów iluzji, i nie posiada żadnej wartości dla procesu osiągnięcia szczęścia na platformie czystego ducha, a jedynie jeszcze bardziej wikła go w koło
samsary.
Zaangażuj swoje materialne uwarunkowania, zdolności i inklinacje w
dynamiczną służbę dla Boga (a nie jedynie teoretyczną wiarę), a pojawi się namacalne doświadczenie Jego egzystencji, i wątpliwości same znikną. Z czasem uświadomisz sobie, że jedyną rzeczą, która czyni Cię kimś specjalnym i atrakcyjnym jest fakt, że jesteś różną od ciała duszą i wiecznym sługą Boga, która jest Mu bardzo droga, a nie jakimś tymczasowym desygnatem materialnym "Mezamirem", głoszącym myślowy bigos myśliwski i pseudo-intelektualną kaszankę w Internecie. W innym przypadku, będziesz tu służył bhaktom za worek treningowy.
Oczywiście, że Boga można doświadczyć, ale trzeba postępować zgodnie z Jego instrukcjami, jak to zrobić, a nie zakładać a priori, że jest to niemożliwe. Postępowanie oznacza działanie, a nie jedynie teorię, czy suchą wiarę. A działanie rodzi doświadczenie, emocje i smak, co jest prawdą zarówno w życiu duchowym, jak i materialnym.
Jeśli chcesz spotkać się, i doświadczyć obecności Prezydenta USA, to musisz wpierw nabyć odpowiednie kwalifikacje, i podążać za pewnym utartym protokołem. Ty jednak twierdzisz, że jesteś wolnym od wszelkich "dogmatycznych" zasad i protokołów, i dlatego Prezydent USA "nie istnieje w bezpośrednim doświadczeniu i jest nieosiągalny i niedoświadczalny". Jakby napisały to w SMSie nastolatki z aparatami ortodontycznymi na zębach - "LOL", i jeszcze raz "LOL".
Pozdrawiam ciepło i Hare Kryszna.