Przemyślenia, realizacje i wnioski
: 04 lis 2014, 19:00
Dawno mnie nie było na forum ale czas niebytu forowego to nie był czas stracony
Studiowałem sobie różne księgi ,Upaniszady, Tantry etc etc
Tylko te najlepsze pozycje.
W sumie żałuję że to zrobiłem bo kiedy wreszcie zrozumiałem o czym mówią wszystkie religie
odechciało mi się żyć :p
Podstawą moich poszukiwań było znalezienie konkretnych odpowiedzi na pytanie co się dzieje po śmierci.
Cała reszta jest nie ważna,śmierć/życie to fundament.
No więc nie ma żadnego życia po śmierci w formie o jakiej większość marzy.
Tzn wg doktryn nie ma żadnej kontynuacji,kontynuacji w stylu że jakaś dusza sobie opuszcza ciało
potem znów się odradza ale zapomina o poprzednim wcieleniu itd itp
Nic podobnego.
Można się zastanawiać czy doktryny mówią prawdę bo może spisujący je doktrynerzy byli w błędzie ale to osobny wątek.
Jeśli chodzi o doktryny i nauki,religie są ze sobą zgodne,życie po śmierci na jakie liczymy nie istnieje.
Oczywiście że jest po śmierci COŚ,ateiści się mylą głosząc nicość,ale to COŚ co po nas zostaje
ma się nijak do naszych wyobrażeń o życiu pośmiertnym.
W związku z tym można przyjąć że ateiści mają rację ze swoją nicością
pod warunkiem że nicość będzie definiowana jako kompletny brak tego
co większość ludzi sobie wyobraża jako życie po śmierci.
To że coś po nas zostaje nie zmienia faktu że nie zostaje nic,co by mogło pomyśleć:
"o,tym byłem,umarłem,teraz jestem duszą".
Z jednej strony żałuję że wnikałem i szukałem zbyt głęboko
Mogłem sobie żyć w nieświadomości,mieć nadzieje i wyobrażenia,spokojnie sobie umrzeć w przekonaniu że coś tam,że będzie fajnie tak jak chciałem
Z drugiej strony cieszę się bo już nie muszę dalej szukać,wreszcie mam spokój
Już nie tracę czasu na szukanie,nie tracę pieniędzy na kolejne książki.
Wszystko przestało mieć znaczenie.Problemy przestały być problemami,co mnie obchodzi że X
przecież nie będę żył wiecznie.
Coś za coś,wraz z problemami i zmartwieniami zniknęły radości i pasje.
Praktyki,duchowe rozwoje, itd itp to nie ma żadnego sensu
Tzn sens jest dopóki ktoś żyje,praktykując X może sobie jakoś pomóc w życiu
ale po śmierci nikt ze sobą nie zabierze swoich rozwojów duchowych,swoich osiągnięć siddi.
Przed śmiercią owszem,można z tego korzystać i być pożytecznym.
Co jeszcze mogę dodać...poczułem się oszukany przez religie(te religie,liczba mnoga)
Jest to pewien rodzaj ulgi gdy wiem że już nie muszę gonić za mistrzami i ich doktrynami
Nie muszę tracić czasu na wysłuchiwanie nauk i na praktyki z których jedyna korzyść to korzyść doraźna,w życiu,przed śmiercią.
Nic mi się nie chce(ale nie chodzi o lenistwo)
Posprzedawałem co tylko mogłem,gitarę,płyty,książki(część nadal leży na półce,jak nie znajdę kupca to je spale,kilka poszło z dymem)
W tej chwili jest pusto,czuję pustkę i cieszę się bo zaczyna rozumieć w jakim celu powstały doktryny i religie.
Ludzie dochodząc do punktu w którym jestem potrzebowali pocieszenia
Więc stworzono religie i doktryny aby dać ludziom pocieszenie,nie koniecznie prawdę,po prostu pocieszenie.
Różne religie w różnym stopniu przekazywały jedną prawdę,niektóre dosłownie a inne w sposób niejednoznaczny,poetycki,w trosce o tych najwrażliwszych,żeby im oszczędzić zmartwień
żeby czytając doktryny X mogli się czuć pocieszonymi bardziej niż czytając doktrynę Y
(gdzie prawda jest wyłożona bardziej brutalnie,dla tych silniejszych psychicznie,którzy poradzą sobie z bolesną prawdą)
No więc ...może to co się stało to jakieś małe oświecenie?
Nie czuję żadnej kosmicznej świadomości absolutu i innych poetyckich metafor
Po prostu dzięki zagłębianiu się w doktryny ,dzięki zrozumieniu doktryn religijnych
uwolniłem się od religii i ich doktryn.
Zresztą nie tylko od nich,uwolniłem się od napięć(powinieneś to,tamtego nie powinieneś,rób tak,tak nie rób itp)
Teraz jest odprężenie,luz...który kosztował.
Nie ma zmartwień w zamian za brak pasji i radości.
A kiedyś kurcze,horoskopy,planety,przyszłość,wiedza,uzdrawianie,moce siddi,leczenie chorób,przewidywanie przyszłości by zapobiegać nieszczęściom...
Teraz kompletny spokój,żadnych potrzeb,żadnych "chciałbym,powinienem,muszę"
Wszystko się dzieje tak jak powinno
Ludzie chorują - taka karma
Wojny,śmierć - taka karma
Cierpienie - taka karma
Radość - co z tego i tak umrzesz nie weźmiesz jej ze sobą nigdzie
Smutek - jak wyżej
..no,i tyle z tego mam ,zamiast łazić na dyskoteki i oglądać durne seriale
cieszyć się na widok byle czego,zachciało mi się wiedzy i filozofii.
Studiowałem sobie różne księgi ,Upaniszady, Tantry etc etc
Tylko te najlepsze pozycje.
W sumie żałuję że to zrobiłem bo kiedy wreszcie zrozumiałem o czym mówią wszystkie religie
odechciało mi się żyć :p
Podstawą moich poszukiwań było znalezienie konkretnych odpowiedzi na pytanie co się dzieje po śmierci.
Cała reszta jest nie ważna,śmierć/życie to fundament.
No więc nie ma żadnego życia po śmierci w formie o jakiej większość marzy.
Tzn wg doktryn nie ma żadnej kontynuacji,kontynuacji w stylu że jakaś dusza sobie opuszcza ciało
potem znów się odradza ale zapomina o poprzednim wcieleniu itd itp
Nic podobnego.
Można się zastanawiać czy doktryny mówią prawdę bo może spisujący je doktrynerzy byli w błędzie ale to osobny wątek.
Jeśli chodzi o doktryny i nauki,religie są ze sobą zgodne,życie po śmierci na jakie liczymy nie istnieje.
Oczywiście że jest po śmierci COŚ,ateiści się mylą głosząc nicość,ale to COŚ co po nas zostaje
ma się nijak do naszych wyobrażeń o życiu pośmiertnym.
W związku z tym można przyjąć że ateiści mają rację ze swoją nicością
pod warunkiem że nicość będzie definiowana jako kompletny brak tego
co większość ludzi sobie wyobraża jako życie po śmierci.
To że coś po nas zostaje nie zmienia faktu że nie zostaje nic,co by mogło pomyśleć:
"o,tym byłem,umarłem,teraz jestem duszą".
Z jednej strony żałuję że wnikałem i szukałem zbyt głęboko
Mogłem sobie żyć w nieświadomości,mieć nadzieje i wyobrażenia,spokojnie sobie umrzeć w przekonaniu że coś tam,że będzie fajnie tak jak chciałem
Z drugiej strony cieszę się bo już nie muszę dalej szukać,wreszcie mam spokój
Już nie tracę czasu na szukanie,nie tracę pieniędzy na kolejne książki.
Wszystko przestało mieć znaczenie.Problemy przestały być problemami,co mnie obchodzi że X
przecież nie będę żył wiecznie.
Coś za coś,wraz z problemami i zmartwieniami zniknęły radości i pasje.
Praktyki,duchowe rozwoje, itd itp to nie ma żadnego sensu
Tzn sens jest dopóki ktoś żyje,praktykując X może sobie jakoś pomóc w życiu
ale po śmierci nikt ze sobą nie zabierze swoich rozwojów duchowych,swoich osiągnięć siddi.
Przed śmiercią owszem,można z tego korzystać i być pożytecznym.
Co jeszcze mogę dodać...poczułem się oszukany przez religie(te religie,liczba mnoga)
Jest to pewien rodzaj ulgi gdy wiem że już nie muszę gonić za mistrzami i ich doktrynami
Nie muszę tracić czasu na wysłuchiwanie nauk i na praktyki z których jedyna korzyść to korzyść doraźna,w życiu,przed śmiercią.
Nic mi się nie chce(ale nie chodzi o lenistwo)
Posprzedawałem co tylko mogłem,gitarę,płyty,książki(część nadal leży na półce,jak nie znajdę kupca to je spale,kilka poszło z dymem)
W tej chwili jest pusto,czuję pustkę i cieszę się bo zaczyna rozumieć w jakim celu powstały doktryny i religie.
Ludzie dochodząc do punktu w którym jestem potrzebowali pocieszenia
Więc stworzono religie i doktryny aby dać ludziom pocieszenie,nie koniecznie prawdę,po prostu pocieszenie.
Różne religie w różnym stopniu przekazywały jedną prawdę,niektóre dosłownie a inne w sposób niejednoznaczny,poetycki,w trosce o tych najwrażliwszych,żeby im oszczędzić zmartwień
żeby czytając doktryny X mogli się czuć pocieszonymi bardziej niż czytając doktrynę Y
(gdzie prawda jest wyłożona bardziej brutalnie,dla tych silniejszych psychicznie,którzy poradzą sobie z bolesną prawdą)
No więc ...może to co się stało to jakieś małe oświecenie?
Nie czuję żadnej kosmicznej świadomości absolutu i innych poetyckich metafor
Po prostu dzięki zagłębianiu się w doktryny ,dzięki zrozumieniu doktryn religijnych
uwolniłem się od religii i ich doktryn.
Zresztą nie tylko od nich,uwolniłem się od napięć(powinieneś to,tamtego nie powinieneś,rób tak,tak nie rób itp)
Teraz jest odprężenie,luz...który kosztował.
Nie ma zmartwień w zamian za brak pasji i radości.
A kiedyś kurcze,horoskopy,planety,przyszłość,wiedza,uzdrawianie,moce siddi,leczenie chorób,przewidywanie przyszłości by zapobiegać nieszczęściom...
Teraz kompletny spokój,żadnych potrzeb,żadnych "chciałbym,powinienem,muszę"
Wszystko się dzieje tak jak powinno
Ludzie chorują - taka karma
Wojny,śmierć - taka karma
Cierpienie - taka karma
Radość - co z tego i tak umrzesz nie weźmiesz jej ze sobą nigdzie
Smutek - jak wyżej
..no,i tyle z tego mam ,zamiast łazić na dyskoteki i oglądać durne seriale
cieszyć się na widok byle czego,zachciało mi się wiedzy i filozofii.