Komentarze do artykułu "Samobójstwo jako prayaścitta...

Jak dużo dumasz, to dużo pisz. "Zaawansowana wiedza powinna zostać użyta do ustanowienia chwał Pana i w tym leży jej prawdziwy sens. Wiedza naukowa zatrudniona w służbę dla Pana i wszystkie podobne czynności są w rzeczywistości hari-kirtana, czyli gloryfikacją Pana." - 01.05.22 Zn.
Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 04 gru 2008, 11:24

Admin! Gdzie jest admiiiiiiiin!!!!! Czy ktoś jest w stanie wyprosić z tego wątku, tego nie dającego za wygraną osobnika? :lol:

Vivecana

Post autor: Vivecana » 04 gru 2008, 11:27

Purnaprajna pisze:Admin! Gdzie jest admiiiiiiiin!!!!! Czy ktoś jest w stanie wyprosić tego nie dającego za wygraną osobnika, z tego wątku? :lol:
Coraz ładniej się zachowujesz. Ktoś śmiał nie zgodzić się z tobą i skrytykować twoją postawę, więc najpierw atakujesz go ad hominem i robisz z niego szmatę, a teraz wołasz admina, żeby go usunął. No bo przecież nikt nie może cię krytykować i przeszkadzać w sianiu mądrości wśród maluczkich.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 04 gru 2008, 11:44

Wojtek (oath lub Wojtas z Vrindy) przysłał mi właśnie obrazek, który tak mnie rozmieszył, że muszę się nim z Wami podzielić. Wielu forumowiczów z pewnością bez trudu odnajdzie tam siebie samych. :lol:

Obrazek

Polskie tłumaczenie:

- Żona: Idziesz do łóżka?
- Forumowicz: Nie mogę. To jest ważne.
- Żona: Co mówisz?
- Forumowicz: Ktoś w internecie nie ma racji.

Jana-Priya
Posty: 98
Rejestracja: 11 mar 2008, 21:33

Post autor: Jana-Priya » 04 gru 2008, 13:41

Nie wiem czy mi się uda, ale chciałbym załagodzić jakoś załagodzić Wasz spór.
Drogi Vivecano Prabhu, na wstępie wyjaśniam, że nie łączy mnie z Purnaprajną Pr. żaden układ towarzyski ani biznesowy ani nic z tych rzeczy, nawet go nie znam osobiście, a nawet nie wiem czy kiedykolwiek go widziałem.
Muszę jednak stwierdzić, że niepotrzebnie podgrzewasz spór. Wiem, wiem, do kogoś, kto właśnie cierpi mówienie, że sam sobie jest winien brzmi jak ciężka obelga, ale niestety taka jest prawda. To my sami jesteśmy odpowiedzialni za nasze emocje! Moje emocje nic nie obchodzą Ciebie ani nikogo innego. Nawet nie wiesz jakie są dopóki ich nie wyrażę, a więc są one MOJE WŁASNE. Ja sam odpowiadam za to jakie one są. Świat nie jest ani piękny ani brzydki sam w sobie (no raczej, jako twór Boski, jest przepiękny), to nasze myśli czynią go takim. Piękno jest w oku patrzącego.

Jeśli spotykam na swej drodze kogoś, kto mnie krzywdzi, TO NIE JEST PRZYPADEK. "Przypadek, to sposób Boga na pozostanie incognito."
A dlaczego mnie skrzywdzono?! Bo zgodnie z MOIMI skutkami karmicznymi musiałem przerobić taką lekcję. No a co z krzywdzicielem?
Czy jest bezkarny? Jasne, że nie. Z powodu swojej ignorancji krzywdziciel przygważdża się do koła sansary zamiast od niego uwalniać.

Wiem, skrzywdzonemu czasami wydaje się, że to mała pociecha, że kiedyś tam za ileś wcieleń ten drań - mój krzywdziciel - poniesie karę, bo przecież najgorsze jest to, że JA TEGO NIE ZOBACZĘ jak on też cierpi. Ach, cóż to byłaby za satysfakcja!

To co piszę nie jest żadną próbą usprawiedliwiania błędów czy grzechów a nawet przestępstw ISKCON-u czy jego niektórych członków. Staram się tylko wykazać, że nie warto przyczyn własnych cierpień szukać poza nami samymi. Ktoś, kto jest silny emocjonalnie tzn. "zrealizował" (nie cierpię tego słowa, ale nie mogę znaleźć lepszego) sposoby przejawiania się prawa karmy, przyjmuje cierpienia (a i radości też) ze spokojem, bo wie skąd one pochodzą "matra sparśas tu kaunteya..." BG 2.14.

Awatar użytkownika
RafalJyot
Posty: 976
Rejestracja: 23 lis 2006, 13:55
Lokalizacja: warszawa
Kontakt:

Post autor: RafalJyot » 04 gru 2008, 16:01

Purnaprajno Twoje posty i artykuły mimo, iż są merytoryczne nie nadają się dla polskiej społeczności.

Następnym razem każde zdanie układaj tak jakbyś miał je podać obrażonej na świat 8-letniej dziewczynce, w innym wypadku oskarżymy Cię o wielkie obrazy wobec bhaktów a nawet samego Śri Kryszny. Lepiej być ostrożnym, niż spłonąć w piekle!
klim krishna klim

[Jyotish] http://rohinaa.com

mantra has changed our lives

Awatar użytkownika
gndd
Posty: 457
Rejestracja: 23 lis 2006, 18:24

Post autor: gndd » 04 gru 2008, 17:06

Purnaji, pozwolisz, że wyrażę swoją wątpliwość. Tak jak bardzo cenię Twe poczucie humoru i niesamowite możliwości jeśli chodzi o syntezę i analizę, to wydaje mi się, że stosowanie ciętej ironii nie zawsze jest najlepszym sposobem. Jedną z sytuacji, w której można się zastanowić, czy tędy najlepsza droga, jest sytuacja, gdy piszemy o czyimś cierpieniu czy też sytuacjach będących często wynikiem głębokiego cierpienia - jak np. samobójstwo. Ironia w takim tekście może bardzo zaboleć. Może tak być, gdy tekst przeczyta osoba, która sama ma/miała/miewa myśli samobójcze, czy może osoba, która straciła kogoś bliskiego na skutek samobójstwa. Nawet jeżeli założymy, że technicznie rzecz biorąc mamy rację w tym, co piszemy, to wydaje mi się, że jest to kwestią taktu, by starać się - na miarę możliwości - unikać niepotrzebnego zrażania ludzi.

Piszę to jako osoba, która sama od wielu lat stara się panować nad własnym poczuciem humoru, którym niejednokrotnie pewnie kogoś zraniłam. Ile osób, nie wiem, i zorientowałam się, że to robię dopiero wtedy, gdy jedna dziewczyna miała odwagę do mnie przyjść i powiedzieć, jak odebrała mój niewinny - wydawało mi się - żart. Jako że sama byłam nie raz przedmiotem bolesnych żartów (chociaż nie pozostawiały może głębszych ran tylko wykształcenie się u mnie samej mechanizmu obronnego w postaci prób wykazania się intelektem przez "przycinanie" innym), zrozumiałam i od tej pory zaczęłam próbować kontrolować zmysły przez unikanie żartów w sytuacjach, gdy ryzyko urażenia kogoś było duże, a za takie sytuacje uznać można towarzystwo osób, których nie znamy, i zwłaszcza, które nas nie znają.

Nie porównuję tutaj, broń Panie Boże, Twego artykułu do moich zbędnych a bolesnych czasami żartów, tylko chcę zwrócić uwagę na łączenie ironii z tematami, które mogą być dla innych bardzo bolesne. Czasami może to być jak sypanie soli na otwartą ranę - zupełnie niewinny czyn, gdy ktoś nie jest zraniony.
Govindanandini

We don't get it, so we fear it. (Bob Geldof)
http://podserve.biggu.com/podcasts/show/iskcon-studies
http://www.flickr.com/photos/12994088@N06/sets/72157601908066950/

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 04 gru 2008, 18:49

Dziękuję wszystkim za cenne opinie. Vivecanovi za chwilę prawdy o życiu, Jana-priyi za dobre intencje, Rałałowi za przyjacielskie ostrzeżenie przed agresywnymi i obrażonymi małymi dziewczynkami :lol:, a GNdd za treściwą krytykę.

Spędziłem dzisiaj na pisaniu prawie cały dzień (od 3.20 rano) i jestem już bardzo zmęczony. Dlatego odniosę się tylko bardzo pokrótce do Twojego postu GNdd.

Jest dużo racji w tym co mówisz, ale niekoniecznie zgadzam się z Tobą, co do zastosowania tego w tym konkretnym przypadku. Na swoją obronę, jeżeli taka w ogóle jest potrzebna, bo osobiście sądzę, że pobudzająca do myślenia kontrowersja, może być także oznaką sukcesu czyichś zamierzeń, a niekoniecznie porażki, mam to, że artykuł ten celowo napisałem w takiej, a nie innej formie i gdybym miał go jeszcze raz napisać po tym, co tu usłyszałem, to bez wahania zrobiłbym to w identyczny sposób lub nawet w sposób mający na celu wywołać jeszcze większe kontrowersje.

Czarny humor czy ironia skierowana na zjawisko, a nie konkretną osobę, tak jak to starałem zrobić się w artykule, może być też wzięta za objaw zdrowego, aczkolwiek z pewnością niestandardowego podejścia do trudnych spraw czy do kwestii, o których mówić jest niezręcznie. Spraw, o których w katolickiej rzeczywistości zazwyczaj pokrótce mówi tylko ksiądz podczas pogrzebu, a i to tylko z jednym i to wyliniałym wyrazem twarzy nr 8, zmuszającym nas jedynie do płaczu i w efekcie do zwiększenia naszego cierpienia i przywiązania do ciała, a nie zmniejszenia intensywności cierpienia i uczynienia choć małego kroczku w kierunku myśli, że być może jesteśmy różni od umierającego ciała. Dodatkowo, bierze on za swoją "przemowę" kasę, a ja nie. ;)

Jednym mogą podobać się użyte w tym artykule środki stylistyczne, a innym nie. To chyba raczej sprawa osobistych preferencji, a nie moralnych ocen. Przykładowo, otrzymałem feedback od bhaktów, którzy gratulują mi zdolności napisania na trudny temat (tabu?) w sposób, który zmusił ich do głośnego rechotu, czego sami się nie spodziewali.

Już sam tytuł zdradza zarówno tematykę jak i czarno-humorystyczne do niej podejście, tak aby osoba, która nie chce czytać na ten temat z powodu np. tragedii rodzinnej miała wybór, aby tego nie zrobić. Brać pod uwagę czytelników o skłonnościach masochistycznych raczej nie będę, bo i tak bez mojego pisania, w zaciszu własnych komnat, zawsze znajdą sposób na zadanie sobie przyjemnego bólu.

Piszę jak piszę, bo jest to zgodne z moją naturą i osobowością. Wątpię, abym zmienił się akurat w tej kwestii, bo alternatywa zieje zbyt wielką nudą.

Chociaż mógłbym postarać wysilić się jeszcze na wiele innych "elokwentnych" usprawiedliwień, to szczerze powiem, że cieszy mnie fakt, że ten artykuł wywołał jakikolwiek oddźwięk, nawet gdyby był on tylko negatywny, a wiem już, że nie jest. Generalna apatia myślowa pośród bhaktów polskich czasami jest przyczyną mego niepokoju, aczkolwiek, aby być zupełnie fair, to opieram moją opinię tylko na internetowych doświadczeniach z ostatnich kilku lat (proszę mnie poprawić, jeżeli się mylę). Oczywiście są chlubne wyjątki, nawet na tym forum, które mnie bardzo inspirują, za co im dziękuję (dobrze wiecie kim jesteście junacy i junaczki! ;) ).

Artykuł o samobójstwie, był jednym z łatwiejszych do napisania i poświęciłem na niego stosunkowo mniej czasu i wysiłku, niż podczas pisania niektórych innych, wydaje mi się, że głębszych filozoficznie tekstów. Jednak jak na razie, to właśnie ten artykuł spotkał się z największym oddźwiękiem, a podejrzewam, że dzieje się to wyłącznie z tego powodu, iż natura Polaka, nawet bhakty, jest napędzana 98 procentową wybuchową mieszanką emocji, która silnie reaguje tylko w kontakcie z rzeczami o podszyciu emocjonalnym, takimi jak np. temat samobójstwa.

Nie ważne, że jest to napisane w oparciu o słowa aczarji, nie ważne jaka jest jego konkluzja, nie ważne czy przekazuje jakąś bardziej szczegółową wiedzę i realizację, ważne natomiast, że poruszył moje polskie, zwykle negatywne emocje. Skoro głównie takiego oddźwięku mam się spodziewać, do czego zresztą przygotowuje mnie już Rafał, to sam fakt, że w ogóle w kimś coś wywołałem, uważam za wielki i niespodziewany sukces. :)

Dziękuję zebranym za uwagie, a tera dobranoc, bo ide spać. ;)
Ostatnio zmieniony 05 gru 2008, 04:56 przez Purnaprajna, łącznie zmieniany 4 razy.

Awatar użytkownika
Purnaprajna
Posty: 2267
Rejestracja: 23 lis 2006, 14:23
Lokalizacja: Helsinki/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Purnaprajna » 04 gru 2008, 19:10

RafalJyot pisze:Purnaprajno Twoje posty i artykuły mimo, iż są merytoryczne nie nadają się dla polskiej społeczności.

Następnym razem każde zdanie układaj tak jakbyś miał je podać obrażonej na świat 8-letniej dziewczynce, w innym wypadku oskarżymy Cię o wielkie obrazy wobec bhaktów a nawet samego Śri Kryszny. Lepiej być ostrożnym, niż spłonąć w piekle!
Obrazek
Obrażone na świat dziewczynki powiadasz...


:lol:

Awatar użytkownika
drzewo
Posty: 407
Rejestracja: 17 wrz 2007, 10:08

Post autor: drzewo » 04 gru 2008, 21:25

Ciekawy artykol, zwlascza konkuzja;)
Prznam ze podszdlem do niego z lekkim uprzedzeniem. POmyslem ze nie ma chyba osoby ktra by nam powidzila kiedy samobujstwo jest dobre a kiedy zle. Kto np; wie co sie stalo z Viszudzana swamim. Nasuwalo mi sie wile watopliwsci.

Jednak artykol dobrze napisany:)

Waldemar
Posty: 743
Rejestracja: 31 paź 2008, 19:03

Post autor: Waldemar » 04 gru 2008, 22:36

Uważam, że w porównaniu z Devamritą i Harikeszą, Purnaprajna Dasa, to dobrotliwy aniołek. :)

On na swoich wykładach nie wydziera się na bhaktów, że są demonami, jak robili to oni. I nie chce kopać bhakty butem w twarz jak Harikesza, na jednym z wykładów w Skandynawi. Mówił, że nie czuł by się żle, gdyby to zrobił, po wydarciu się na niego, że jest demonem. Harikesza był tak bezczelny, że nawet jednego bhaktę inicjował i nadał mu imię demona. Spotkałem go kiedyś w 1984r., lub w 1983r., w starej świątyni Śantipur, w Czarnowie.
Bardzo miły bhakta z imieniem demona.

ODPOWIEDZ