Wiersze Arkadiusza

"Nic nie stoi na przeszkodzie, aby sztuka, literatura, poezja, malarstwo, itd., zostały zastosowane w procesie wysławiania Pana." - 01.05.22 Zn.
Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Wiersze Arkadiusza

Post autor: Vaisnava-Krpa » 20 mar 2008, 22:56

ROK 1990

Diagnoza 27.09.1990

Dwa lata życia ci jeszcze zostało,
Dwa lata życia to bardzo mało.
Dwa lata życia – okres na refleksje,
Dwa lata życia bez kłótni i zamąceń.

Rok życia ci jeszcze zostało,
Rok życia to trochę mało.
Rok istnienia, jest jeszcze tyle do zrobienia…
Rok istnienia…

Nie czas na fanatyzm, trzeba zacząć myśleć,
Przymierzyć się do odejścia w swoim umyśle,
Bo przecież jesteś wieczny, iluzją jest śmierć,
Więc jeśli to rozumiesz to przykładem świeć!
To jest naszą naturą być tam a nie tu,
Więc bądź Boga świadomy do ostatniego tchu
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 20 mar 2008, 23:11

ROK 1991

Blask jasności błękitu 21.02.1991

Zawsze miałem słabość do nieba,
Zawsze wiedziałem, że trzeba.
W granacie, w błękicie, w obłokach,
W burzy, w ulewie, przy grzmotach,
Zawsze wiedziałem, że trzeba,
Taka ma była potrzeba.
W dzikim lesie nikt się nie zaprze harmonii,
Która panuje, widać wszystko jak na dłoni.
Sacrum to obiad, którym duszę nakarmię,
Czystość, która tworzy bezsenną armię.
Patrzę w niebo, patrzę też w kałużę,
Ja mej jasności blasku wiernie służę.
A w blasku ślepym ja jestem zziębłym,
Ja jak korytarz ciągnę się w zakręty,
Muszę się otworzyć, może będę świętym!
Muszę też strzec gdy dom niedomknięty…
Zapraszam do siebie wartości bezwzględne,
Są czyste i przyjemne i mało mówić piękne!
W błękicie nieba widać prawdziwe kolory,
Dlatego okażcie mu trochę pokory.

Wiara w zwycięstwo 26.02.1991

Każdy nawet szary świt jest piękny,
Kiedy człowiek zziębnięty,
Pochmurno, mżawka a ma chęć działania,
Ma w sobie gorąco, jest nie do sprzedania.
Zasadza drzewo woli walki ze sobą,
Walka jest w tobie, walka jest z tobą.
Może cię zawieść głos,
zawieść oko, zawieść nos.
Słuchaj serca, dąż prosto do celu,
Nie oglądaj się za siebie drogi przyjacielu.
Zakorzeń roślinę w przestworzach przestrzeni,
Wrogowie będą przerażeni…

Wiosna 91 13.03.1991

Wiosna żałobą lat minionych.
Ile to dni zwyczajnie spędzonych?
Do zgniłej ziemi syfu powracać,
Do minionych chwil wracać.

Może będzie taki bród,
że nie będzie czystych wód,
może będzie taki czas,
że nie będzie nas!

Ach co za czas, jaka moda,
Rośnie las, lecz to nie przyroda.

Światło zachodu słońca 24.03.1991

Światło zachodu słońca
Szkliste świetliste i soczyste
Trawa zroszona
Skoszona promieniem
I podzielona
W błękicie Jowisz
W jasności Księżyca
Dusza przenika
Do próżnego pustego zbiornika
Halucynacja i egocentracja
Odbija światło planeta
Jak kobieta
Woda płynie świat w wielkiej głębinie
Morze paruje ciepło las się rozrasta
Nie będziesz dwa razy tym samym
Ciałem nie wejdziesz
Do jednej
Rzeki

Żałosnych mgła jest schronem 24.03.1991

Siedzę nad rzeką,
Patrzę gdzieś daleko,
Widzę, myślę i tworzę
Obrazy w niewłaściwym kolorze.
Symuluję wydarzenia, toczę bitwy ze sobą,
Jestem oderwaną od ziemi osobą.
Siedzę we mgle nad górskim strumykiem,
Jestem żałosnym lirycznym muzykiem.

Nadzieja iskry 1991

Nie powstanie już żadne arcydzieło.
Czarne czołgi i flota przy sztormie tu płynie.
Zaświeciłeś jak gwiazda na polu
Bitwy, której sam jesteś przyczyną.

Tu noc a tam szare okręty z dnia
W noc przenikają.
I choćbyś nie rozbudził zamętu
To celownikiem by cię namierzały.

Choć sztorm do wyspy za wszelką cenę
Mają zamiar dopłynąć
I uderzyć jak kamienie
W ten kamień.

Stąd iskra i już lont się zapala,
Grad ognia na dłonie,
Nikt teraz nikogo nie zniewala
Gdyż coraz krótszy lont płonie.

Patrzcie na siebie,
Ludzkość na talerze,
Grad ognia wypraży,
Wodą się poleje.

Credo 08.04.91

Gdy chcesz zajrzeć do serca mego,
Gdy myślisz o mnie z zaciekawieniem,
Widać twierdzę rozumu mego,
Oddzielam się nicością i milczeniem.

Szukam człowieka, który słyszy świat milczeniem,
Widzi milczący, rozumie go patrzeniem.

Szukam człowieka,
Szukam...

Szukam pośród ludzi,
Szukam...

Wiara 15.04.1991

Jak miło gdy Bóg wysłucha,
Jak to dobrze dla ducha.
Wiarę szczęście w nas umacnia,
Wierzymy całym sercem swoim.
To jest taka nasza stacja,
Na której stajemy pojazdami swoimi.

Wierzeń nie załamujmy,
Materializm powstrzymujmy.
Tak cenimy przyjemności
Mimo naszej woli.
Brakuje nam wolności
Kiedy wyrzeczenie boli.

By wygrać z bólem trzeba odwagi
By zwalczyć w sobie moralne plagi.
Czy to postęp cywilizacyjny
Powoduje oślepienia,
Czy to człowiek fałszywie religijny
Boi się cierpienia?

To brak wiary nas tak unieszczęśliwia,
To nasza psychika taka tkliwa.
Obłędnie w iluzji pozostajemy
By frustracje oddalić
I innych w nią wplątujemy
By szczęście swe ocalić.

Po co mi wiara, w którą wierzę ze strachu,
Co to za dom, który nie ma dachu?
Mi strach na pewno nie pomoże,
Innych strach może szlifować.
Jak wygląda prawda doktorze,
Czy mam się dostosować?

Dzikie róże ok.20.05.1991

Zakwitły dzikie róże w miejscu
Pierwszych wierszy moich /…/
Lato już dla mnie się zaczęło.
Krew cieknie z białej dłoni,
W której więdnie dzika róża…
Ocean moich myśli się wzburza.

? 06.1991

Co to za wiedza człowieka wyprzedza,
Że często wskazuje co następuje?

Gorzki finał pod-róży 29.07.1991

Wiosna, pora radości.
Wznosi się kwiat,
Jaki cudowny ten świat.

Wiosna, pora żałoby.
Wznosi się kwiat,
By pokazać jaki świat.

Wiosna, pora początku.
Wznosi się kwiat,
By pokazać co wart.

Wiosna, pora końca.
Wznosi się kwiat,
Tak co roku od lat.


Lato, pora słodyczy.
Rośnie kwiat,
Jego owoc ma smak.

Lato, pora goryczy.
Rośnie kwiat,
Jego owoc ma smak.

Lato, pora przestrzeni.
Rośnie kwiat
Gdzie się tylko da.

Lato, pora więzieni.
Rośnie kwiat,
Swój koniec wymierza on sam.


Jesień, pora melancholii.
- przekwita kwiat
Myśląc co wart.

Jesień, pora zmienności,
- przekwita kwiat
W toni barw.

Jesień, pora przywiązania,
- przekwita kwiat
By rósł młody kwiat.

Jesień, pora przekwitania,
- przekwita kwiat
By w ziemi zgnić tak.


Zima, pora szczęścia.
Nie ma już kwiatu
I wegetacji pór lata.

Zima, pora smutku.
Nie ma już kwiatu
I motyl nie lata.

Zima, pora ducha.
Nie ma już kwiatu,
Jego dusza gdzieś lata.

Zima, pora pustki.
Nie ma już kwiatu,
Jakby nie było tematu.

Zieleni – Błękitu – Nieba 17.09.1991

Zielone listki na śniegu białym
Jak wyjście na wierzch prawdy.
Gdy śnieg przerodzi się w lód na mrozie
I wiatry smagają i świszczą na dworze,
Prawda jest żarem, światłem na drodze,
Sobie jest domem i sama siebie strzeże.
Lód może być podłogą
i dachem nad głową,
Lecz jest to tylko pełne pragnień morze
a wszystko co złe tu zdarzyć się może,
My jesteśmy solą,
Zieleń prawdy zwiastunem,
Świat jest naszą dolą,
Przyroda naszym stróżem.
Krople deszczu z nieba spadają,
By nadzieja żyła,
Chmury niebo przesłaniają
By widoczna ziemia była.
Roślina korzenie głęboko wypuszcza,
Tu się rodzimy i tu umieramy,
W sidłach natury jest każda żywa dusza,
Jak roślina do ziemi jest przywiązany.
I pniemy się wyżej
Lecz nie dosięgamy
I chcąc być najniżej
Nic z tego nie mamy.
Ja jestem gorący,
Powietrze jest zimne,
Lodu stos ziejący,
serce me dziecinne.

Myślę 08.10.1991

Myślę, co z mojego myślenia?
Niszczą mnie,
Nic z mojego chcenia.

Wymyśliłem,
wyżej napisałem
Wszystko co napisać miałem.

Co z mojego pisania,
Każdy pisać może,
Nikt mi nie zabrania.

Dlaczego więc piszę
Skoro pisać można,
Może nie tak myślę?

Co powiedzieć komuś chcę,
Co przekazać,
Czy z tego się cieszę?

Nie wiem co mam myśleć.
Skomasować treść
Czy ozorem mleć?

Blask łask 22.12.1991

Zjawa ciekawa
Wokół widnokrąg
Światło jednakowe
Masy zabarwione
Lśni kolor blask kolor „blask”
Wrzask brzask
Wędruje odbija mija
Świeci światło wszystko pobladło
Noc zbladła zmarła
Reinkarnacja
Religia nauka
Sztuka
Jesteś szukam
Ty jesteś duszą
Ja też jestem duszą
Ciała nas duszą
Opuśćmy je raz na zawsze
Dusze odejść muszą
Ciało już nie jest ważne
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 20 mar 2008, 23:28

ROK 1992

Sny 02.02.1992

To moje chore sny:
Wielkie szare mgły,
Monotonne życie
w deszczowej powodzi,
Nikt tu nie przychodzi.
Kałuże i błoto
We śnie tylko po to,
By rozbudzić mnie
Zakochanego w śnie.

I znów szare życie,
Żmudna, nudna praca,
Sam w dzikim świecie
Ostrego mam kaca.
Zasnąć bym chciał
Bym w powietrzu latał,
Lecz widzę, że znów
Jestem cały zdrów.

Zgrzyt 28.02.1992

O! Ja! Nie, to nie ja.
To lustro. Lecz puk puk? Pusto.
Przestrzeń, strzeń trzeń
W lustrze trze po szkle.
Szumi wodospad lustra rozpad.
Rzeka sobie w dół kotłuje,
Lecz na przekór człowiek wiosłuje.
Mina. Mina zaraz wybuchnie,
Z nienawiści krzykiem gruchnie.

Zaklinacze losu 03.03.1992

Ofiara kwiatowa,
Okazja urodzinowa.
Gratuluję, że się urodziłeś,
Kimś wspaniałym pewnie byłeś.
Dzisiaj święci się imię twoje
Za trudy, dokonania, znoje.
Życzę ci co chcesz najlepszego,
Siły mowy, mocy słowa nie mam, lecz cóż z tego?
Życzę ci, aby mi życzono,
Czczę aby mnie też czczono.
Tańczę w rytuale szczęścia tańczę,
Piję, wódkę na toast piję.
Gratuluję
Choć nie czuję
Życzę najlepszego,
Sto lat dla umarłego.
Okazja, niech cię wycałuję,
Zaklinaczy losu nigdy nie brakuje.


Czuwaj 03.03.1992

W nocy nagle biegnie brzegiem,
Budzi wszystkich śpiących jękiem:

Koniec się rozpoczął, wiecie?
Dotrze do was tu o świcie.
Dlaczego się dziwicie,
Dlaczego nie śpicie?
Już słońce nie wstanie!
Wasze wielkie znamię
Zabije was w piżamie,
Gdy nic nie wiecie,
Gdy śnicie o innym świecie!
A wy głupcy w odwecie
Boso w ciemność biegniecie.

Przeznaczenie 12.03.1992

Sam na sam słońce raźne
Kształty i barwy wyraźne
Nie potrzeba doktora
Jesień nie jest chora
Ostatniej radości nikt nie powstrzyma
I tak nadejdzie zima
Wyrywajcie z miejsca tego
Świata przejściowego.

Sługa 15.03.1992

Pragnę Panie bezustannie zabawiać ciebie
Nie oszczędzając siebie.
Służyć ci chcę zdecydowanie,
Lecz czy cię kiedyś zrozumię Panie?

Pragnę być wiecznie z Tobą,
Ty jesteś tą osobą.
Ty będziesz mnie wiecznie zachwycać,
W opiece swojej kołysać.

Na zielonej trawie 15.03.1992

Na zielonej trawie pod słońcem
Moje życie gorące.
Na tej trawie choćby sam jeden
Wiecznie ubóstwiam Ciebie.

Czar 20.03.1992

Dlaczego grozisz mi,
Nic ci nie zrobiłem.
Czar ci się śni
A ja cię olśniłem…
Możesz robić to co ja,
Musisz tylko myśleć sam.
To już wiesz co robić masz,
Mówię ja, sługa wasz.
Raz jeden pierwszy
To nie dla wierszy.
Rym tym złym
Złym tym rym.

____________________TU PIERWSZE SPOTKANIE Z BHAKTAMI 21.03.1992 ____________________

Wybawiciel 22.03.1992

Och! Panie nie idź za mną!
Ja sam chcę do ciebie!
Wolny mogę być tylko z Tobą!
Kryszno idę do ciebie!!!

Chwała ruchowi sankirtana!!! 92r

Nektar oddania
Niech cię pochłania,
Rozrywki Kryszny
Inspirują cię.
Wielb jego imię,
Głoś jego chwałę,
Śpiewając o Nim
oczyszczasz się.
Wielka służba oddania!
Wielki nektar oddania!
Wielka chwała od dziejów zarania!
Wielka, wielka ekstaza!
Widzę jak inni wielbią Pana,
Widzę jak ich to pochłania.
Widzę wielkie szczęście w ich oczach,
Chcę służyć Krysznie nawet po nocach!

A gdy się nie chce 92r? (spisane z kasety 31.01.1995)

A gdy się nie chce zaakceptować samemu,
Najlepiej mówić, że tego nie ma.
A gdy jest wbrew wszystkiemu
Pozostaje usprawidliwienie i walka.
I hipokryzja.
I jak zaćmienie oczerniać innych
I udowadniać że nie ma słońca!
Wyznawców słońca uznać za winnych
I głosić teorie dotyczące końca.
Lecz oto słońce się wyłania, widać promienie.
Ono nie zgasło, było przesłonione.
Jak prawda wychodzi na światło dzienne,
Widać oczy przerażone i oślepione!
Nie po to światło, by pod korcem stało,
Dzięki niemu widzisz rzeczy właściwie.
Tak oto słowo się dokonało,
Po nocy dzień, wystarczy czekać cierpliwie.

Kaprysie Pogody!!! 27.04.92.

O Panie! Stwórco Tęczy!
Najwyższy Kontrolerze, Podmiocie Radości!
Vishnu Otoczony Kapturami Węża!
Kryszno! Źródle Wiecznej Przyjemności!
Ty Jesteś Słońcem Prawdy,
ja chwytam promienie.
Ty Jesteś Smakiem Wody,
Ty Jesteś Kaprysem Pogody!
Ty Jesteś Blaskiem Księżyca,
moje ciało przyczyną cienia.
Ty Świecisz w Milionach Form,
ja Ich nie dostrzegam.
Nie rozumiem Twoich Ekspansji,
pragnę służyć Tobie, Ty Zawsze Masz Rację.
Ty Jesteś Tak Łaskawy, Podajesz mi Rękę,
ja głupiec nad głupcami łamię przysięgę.
Przyjmij mnie pod Twoje Lotosowe Stopy,
Oceanie Cnoty!
Proszę, Uczyń mnie sługą Twoim,
możesz mnie zamienić w popiół, w ogień.
W służeniu Tobie Potęga,
w tym ciele ma męka.
Gdy myślę O Tobie ten świat to odraza,
kiedy służę Twym Stopom to pełna ekstaza!!!

Plony 17.09.1992

Tyle lat przeżyłem. Klęska.
Stromo. Droga coraz węższa.
Wspinam się na górę,
Nóg prawie nie czuję.
Przede mną ściana pionowa,
Teraz Panie prowadź.
Maszeruje rycersko
Siedemnasta klęska.
Maszeruje powoli
Przyczyna niewoli.
Nagle jak się zerwie,
Jak szybko pobiegnie,
Widać będzie kurz,
Ciało moje – służ!
Zżera mnie nie gasnąca
Ciągle we mnie żądza.
Gdyby była opanowana
Modliłbym się od rana.
Ale ja chcę stabilności
W formie wielkich majętności,
Żeby myśląc o przyszłości
Być spokojnym starości.
Zamiast zrzekać się plonów
Wolę szukać milionów.
O! Ty zbierasz własne plony
Choć jesteś wyrzeczony!
Ja szukałem milionów,
Nie zebrałem plonów.

Iśvara 24.10.92

Kryszna jest panem stworzenia,
To on dostarcza nasienia.
Chcieliśmy być bogami,
Pragnęliśmy stać się władcami,
Lecz jesteśmy ścigani,
Praw natury więźniami.
Ożywają pragnienia,
Nie spełniają się marzenia,
Nie toczy się jak chcemy
I się frustrujemy.
Dość mamy utożsamiania, szukamy zapomnienia,
I wpadamy w pułapkę zobojętnienia.
Nie chcemy już się rodzić,
Nie chcemy też umierać,
Żyjemy jak w więzieniach,
To się nazywa bólem istnienia.
Ty burzysz czyjeś plany, ktoś burzy twoje,
Każdy chce rządzić, lecz jest jeden kontroler.
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 20 mar 2008, 23:35

ROK 1993

Nowy okres 11.01.1993

Nowy okres, życie nowe,
Kocham śpiew, słodką mowę.
Nie jestem jedyny,
Nie mam też dziewczyny.
W moim życiu nowym
Odbiera mi mowę.
Robię coś innego,
Mniej materialnego,
Lecz nadal przywiązany
Jestem do swej ściany,
Swojego zaułka,
Którego nie szukam.
Choć muszę z tym skończyć,
Teraz mogę ręczyć,
Staram się wyplątać
Z tej nici przywiązań.

Klimat 07.03.1993

Jednak nie należę do tego klimatu.
Staję się kimś lepszym, więc mnie nie ratuj.
Identyfikowałem się z tymi sloganami,
Uosabiałem się z tymi ideami.
Nie traciłem czasu, ewoluowałem.
Większość starych idei zrealizowałem.
Nie stoję, nie czekam, jestem aktywny
Choć stosunek do świata mam negatywny.
Było minęło lecz ciągle powraca,
Szczęście, nieszczęście, odpoczynek, praca.
Obym wydostał się z sideł tej natury,
Rozkruszył mury i zakończył bzdury.

Imadło 26.04.1993

Zwiększyła się moja swoboda.
Myślę, że jest mi dobrze.
Powaliła mnie na drodze kłoda
I znowu jest mi źle.

Myślę, że skończyła się moja udręka,
Poluzowało się imadło
W którym tkwi moja ręka.
Wydaje się, że cierpienie ustało.

Myślę, teraz jest mi dobrze
Z tą ręką w imadle.
W takiej pozie
Pozostanę. Nagle!

Ktoś przykręcił imadło
I ręka bardzo boli.
Wyglądam bardzo blado
Chcę uciec z tej niewoli.

Dogmatyk nauki 09.05.1993

Ściga się z innymi po wiedzę, po siłę,
Wymyśla hipotezy i żyje na siłę.
Myśli, że niedługo pozna całą prawdę,
Że stosunki z przyrodą ma bardzo poprawne.

Propaguje, postęp, materialną ignorancję,
Wymyśla nam wodór, wymyśla grawitację.
Myśli, że znalazł alternatywę,
Figury, bryły, proste pochyłe.

Daje nam to czego nie chcemy
I wraca do tego co wszyscy już wiemy.

Tunel 03.07.1993

Jesteś w ciemnym tunelu,
Idziesz korytarzem.
Jesteś jednym z wielu,
Spowiadasz się z marzeń.
Sądzą twoje czyny, ważą twoje losy.
Boisz się panicznie, jeżą ci się włosy.
Myślisz co to będzie, żyć znowu od nowa,
Nie chcesz już się rodzić, być dzieckiem od nowa!
Wcielasz już się w ciało
Choć tego nie pragniesz,
Chcesz wrócić do domu
Niestety się rodzisz.
Dają klapsa w pupę
Potem przytulają,
Robisz w majtki kupę,
Jeszcze cię głaskają.
Wszystko już w porządku,
Wszyscy tacy mili,
Pusto masz w żołądku,
Będą ci służyli.

Uczysz już się w szkole
O wielkiej ewolucji,
Myślisz jak jest na dworze
I czy dzieciństwo wróci.

Pracę już zaczynasz
I utrzymujesz się,
Nie myślisz kim jesteś
I po co żyje się.

W szpitalu leży żona
I rodzi dziecko twe,
Ręka lekarza wymierzona
Na klaps, przypomnij dzieciństwo swe.

Chwała ruchowi Sankirtana! 17.09.93

Ogromna, niezwykła, wielka wojna,
„tępa materia” jest niespokojna.
Lękają się, myślą co z ich ciałami,
Książki Prabhupada są duchowymi bombami.
Uciekają od nich, chowają się pod ziemię,
Ciągną nas do dołu z powrotem do siebie.
Nie chcą dawać łaski,
Boją się walki,
A jednak sieją wojny,
Ich umysły są niespokojne.
Sankirtan zawsze, zawsze wygrany,
On burzy szaleńcze plany!
Każda jedna książka sprzedana,
Iluzja znika, maya skopana.
Każde dotknięcie jednej z tych książek
Zmienia twe życie, to jest początek.
I ty możesz dawać innym wyzwolenie,
Jeśli masz takie pragnienie.
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 21 mar 2008, 00:02

ROK 1994

Brak mi kompetencji 29.01.1994

Kryszno! Nie potrafię opisywać Ciebie,
Brak mi weny twórczej.
Lśnią klejnoty na twym ciele,
Lecz Ty świecisz jaśniej.

Jestem, więc myślę, więc jestem 10.02.94

Jestem wegetarianinem już od paru lat,
Czuję się szczęśliwy, nie żyjąc jak kat.
Nie zabijam zwierząt, gdyż nie lubię krwi,
One też chcą żyć i czują tak jak my.
Kochacie swe zwierzątka, to dla was maskotki,
Lecz później ich zwłokami zapychacie żołądki.
Nie myślicie wcale o tym, co spożywacie,
Pragniecie pokoju, ale zabijacie.
Przemoc w waszych sercach, moralne zakłamanie,
Piąte- nie zabijaj! - okrutnie jest łamane.
Ludzkie ciała grobami mordowanych zwierząt,
Ludzka zwierzęcość sieje wokół nierząd.
Gdy siedzisz w domu jedząc śniadanie,
Mięso- twoje podstawowe danie,
Nie myślisz o tym skąd ono się wzięło.
To nieprzyjemne jeść coś, co żyło,
Czuło, płakało i się śmiało,
A teraz zamordowane zostało.
Zadawalasz podniebienie,
Ale to nie jest usprawidliwienie.
Utrzymując rzeźnie
Stwarzasz problem wojen,
Przemoc w twoim sercu
Szarpie mym pokojem.

Sami nie mając innym nie dajecie 11.02.1994

Upada chrześcijańska religia,
Upada zachodnia kultura,
Szerzy się czarna magia,
Empiryzm to złota góra.

Religia, która tu dominuje
Kłóci się z wiarą pierwszych chrześcijan,
Kto takie dogmaty przyjmuje,
Kto zakazuje i kto wymyśla?

Dlaczego zmienia się prawdy niepodważalne,
Co w tym jest duchowego?
Interpretuje się rzeczy jasne, banalne,
Co to ma z Bogiem wspólnego?

Kościół dba o swoich wyznawców,
Którzy dają na tacę,
Zmienia dogmaty dla zysku,
By tłum przyznawał im rację.

Chodzą do kościoła raz w tygodniu na godzinę,
By pokazać, że wyznają tą religię.
A gdzie ich reszta życia, co oni wtedy robią?
Korzystają z życia, sex, muzyka, alkohol.

Tabu dogmatu 12.02.1994

Kiedy byłem mały
Pytałem się swej mamy
Skąd się wzięło mięsko,
Czy samo tu przypełzło?
Ona pytania zbywała milczeniem,
Że świnka jest moim pożywieniem.
Gdy się o tym dowiedziałem
Bardzo mocno płakałem.
Chciałem być wegetarianinem,
Ale za to bity byłem.
Nie odszedłem od stołu
Dopóki nie zjadłem,
Na siłę mi wpychali,
Ja to przełykałem.
Kiedy w zimie na wsi świnię zabijali,
Zjechała się rodzina, wszyscy z walizkami.
Ja byłem tam obecny i się przyglądałem,
Było mi niedobrze i później rzygałem.
Dziś już nie zapycham się cudzymi zwłokami,
Myślę, więc jestem wraz ze zwierzętami.
Oni mówią, że to miłość kiedy je chodują,
Tuczą je na siłę, a potem mordują.

Fuzja młodzieńczych fanaberii 19.02.1994

Koniec lata, czerwienieją liście,
Będzie złota jesień lecz teraz jest mgliście.
Kończy się wolność i szczęście z niej płynące,
Wokół wrzosy, a ja się martwię o pieniądze.

Muszę wrócić do miasta i zapomnieć o przyrodzie,
Lecz zawsze tęsknię przy słonecznej pogodzie.

Pragnę się wyrwać ze szponów materii,
Obudzić się z letargu i w wielkiej fanaberii
Dać wyraz swej młodzieńczej fuzji,
By wyrwać tłumy z tępej iluzji.

Gdzie jest moja jesień wrzosem pachnąca,
Gdzie jest moja wolność mnie nie krępująca?

Jay Sri Czeitania!!! 13.03.94

Wszelka chwała Panu Czeitanii,
Wszelka chwała ruchowi sankirtana!
Przychodź do ludzi z świętymi księgami,
Spełniaj życzenie Prabhupada.

Gdy Prabhupadzie pokłony składam,
W wielką ekstazę wtedy wpadam,
Czuję łaskę wielkiego guru,
Autorytetu, wielkiego wzoru.

Gdy miał siedemdziesiąt lat,
Przyjechał do Stanów Zjednoczonych.
Swym nauczaniem obudził świat,
Wielu z nas może być wyzwolonych.

Prabhupada był taki wzniosły i czysty,
Że zapewnił nam powrót do Kryszny!

Mistrza duchowego stopy 20.03.1994

Drobne listki tulasi drgają leciutko,
W porywach ciepłego wiatru woń kadzideł,
Trzeba zmysły trzymać krótko,
Angażować je w wielką służbę.
Lotos nad wodą się unosi,
Mistrza duchowego stopy,
To ponad to nas wznosi
Jak drogocenne klejnoty.
Czysty bhakta drogi Panu Krysznie,
Pan zewsząd go chroni,
Wielbiciel zawsze pogrążony w umyśle,
On czci z oddaniem Radharani.
Ona wybłaga łaskę u Kryszny,
Kryszna Jej nie odmówi,
Szybko zrobisz postęp duchowy,
Bo czysty wielbiciel jest bardzo drogi.
Więc czcijcie mistrza duchowego,
Służcie mu z całą pokorą,
Kochajcie go jak Najwyższego
Z wielką czcią i wiarą.
On zna Krysznę , on nas zaprowadzi do Niego,
Nie dajcie nikomu się odwieść od tego.
Zostań czystym sługą sługi czystego
I nie ma siły, musisz wrócić do Niego!

Bunt młodości czasem walki 26.03.1994

Czas kwitnienia, czas olśnienia,
Urok wiosny, dzień radosny.
Młodzi ludzie sfrustrowani,
Pragnący wiedzy i ciekawi,
Mimo wielkiego dobrobytu,
Nie widać na ich twarzach zachwytu.
Pragnący transcendencji
Młodzi ludzie szukają
Jest wiele koncepcji,
Na właściwą czekają.
Nie dość skażeni materią
Nie mają nic do stracenia,
Życie wielką loterią,
Jak dostać w nim oświecenia?
Czy chcesz naprawdę
odnaleźć szczęście,
czy będziesz przez chwilę
póki trwa nieszczęście.
Jak możesz być oświecony,
Gdy jesteś uprzedzony?
Otwórz się, odnajdź się,
Myślenie jest cechą ludzką,
Kim jesteś, po co żyjesz,
Dociekaj.

Deszcz radości 12.04.1994

Deszcz radości
Deszcz obfitości
Deszcz pada z nieba
Deszczu nam trzeba

Już mamy dosyć kurzu i słońca
Spękana ziemia bardzo gorąca
Niech spadnie deszcz i nas umyje
Niech radość życia w nas ożyje

Chmury są wytworem słońca
Lecz to jest sprzeczne z jego naturą
Nie ma chmur na słońcu
Ono wysyła energię oceany parują

Twa dusza to słońce gaszone
Twoje pragnienia to ciało rozpalone
Masz gorączkę śnisz i majaczysz
Swymi planami sam siebie gasisz

Pragnienie przyjemności zmysłowej
Gaszenie niezniszczalnej iskry duchowej
By zrozumieć swą naturę
Nie patrz w górę bo zobaczysz chmurę

Nie trać czasu na wulgaryzmy,
Nie uciekniesz od siebie,
Porzuć wszelkie –izmy,
Zrozum, twoje ciało jest różne od ciebie.

Cielesność 19.04.1994

Wiosna pachną kwiaty
A ty jesteś zaagitowany
Twoja aura czerwona
Iskra rozniecona
Koniec wolności
Zdradzone ideały
W cielesnej kobiecości
Jesteś zabujały
Dzieci, obowiązek
Dom na twojej głowie
Za twój związek
I miłość do kobiet
Jestem tym zmęczony
Lecz ciągle dręczony
Nie dajcie mi odpocząć
Nie chcę znów się począć
Nie chcę być więziony
Chcę być wyzwolony
Cały czas pojawia się i znika
To samo i nic z tego nie wynika
Do cielesnej kobiecości przywiązany
Jak do ściany
Jesteś spragniony dam ci wody
I będziesz zadowolony

Wyzwolenie 04. lub 05.94 Szczurowa /praktyki miesięczne/

Pogrążam się w wielkiej ekstazie.
Wchodzę w niewymiarowość.
Zapach wonności rozprzestrzenia się,
Odczuwam wielką bezkresność.
Nie, jeszcze nie idę do nieba!
W kirtanie unoszę dłonie,
Tylko tego mi teraz trzeba.
Kryszna jest wszędzie. Gdzie są bhaktowie?
O tak, tak, widzę bhaktów,
Ale nie widzę demonów.
Widzę tylko wielbicieli,
Wszyscy są wyzwoleni!!!

Jestem między nimi i widzę – to nie bhaktowie.
Ci ludzie są upadli! Dlaczego, kto mi powie?
Dlaczego nie mantrują, nie tańczą w ekstazie,
Czego oczekują po tej materialnej zarazie?
Oczy spowiła żądza, wzroki gniewne, okrutne.
Marzy im się władza. Wszystkie zmysły swobodne.
Swobodne zmysły to spętane umysły,
Swobodne umysły to niezdrowe pomysły,
Spętana inteligencja – sensowna ingerencja.
Wolna inteligencja drogą do słuchania swego serca.
Serce jest domem duszy,
Gdy dotrzesz do niego już nic cię nie ruszy!

Dzieci Wszechświata 28.05.94

My jesteśmy dziećmi wszechświata,
Nie dość szczęśliwi, by go porzucić.
Wielka iluzja nami pomiata,
Daje nam kopa, my chcemy wrócić.

Zauroczeni materialnym blaskiem,
Światło za ciemność bierzemy.
Wszystkie marzenia kończą się fiaskiem,
My tego nie rozumiemy.

Ściga nas maya, bije po rękach,
Goni nas we śnie, depta po piętach.
W ślepe zaułki osacza nas strach,
Lecz mimo wszystko chcesz jeszcze raz.

Przeżuwanie przeżutego,
Jest ekstazą dla chorego!

Imaginacje 05.06.1994

Czujesz chłód, nadchodzi zima,
W gęstym lesie wąska droga.
Widzisz to czego nie ma,
Ciemno jest, strach i zgroza.
Sople, lód, mroźno, chłód,
Nie czujecie w sercu nic.
Wyszedł na wierzch wielki brud,
Zimna dusza nie chce żyć.
Zbrodnia jest chorobą serca,
Obojętna dusza w nim.
Świat ten jest jak morderca,
A ty się zachwycasz nim.
Kładziesz sam głowę pod topór,
Twoja żądza niesie ci śmierć,
Stawiasz Bogu bierny opór,
Lecz on mimo to pozwala ci żyć.
Otępiałe twoje zmysły,
Ogłupiały umysł też,
Musisz teraz się oczyścić,
Twą naturą wieczność jest.

Przemijanie 15.06.94

Przychodzi wiosna i wszystko kwitnie,
Znów rodzi się nowe życie.
Lecz tak jak wszystko wiosna minie,
Umrze wszystko i zgnije.
Ktoś przychodzi na świat i dalej tak samo żyje,
Trwoni cenne chwile, cały czas wegetuje,
Bawi się, je pali, pije,
Lecz coś tu nie pasuje.
Bo mija wszystko i znów zacząć trzeba,
Przemijanie, a nikt nie chce umierać.
Wróć do domu, z powrotem do nieba,
Nie masz na co tu czekać.
Nie ma co się cieszyć tym światem,
Szczęście, nieszczęście kołem się toczy,
Miliony razy cieszyłeś się, zatem
Obudź się ze snu, otwórz wreszcie oczy!

Nieśmiertelny 15.06.1994

Ja się nie rodzę,
Nigdy nie zasypiam,
Swoje wartości
W sobie zamykam.
Ja jestem jaźnią,
Jestem świadomością,
Wieczną duchową
Indywidualnością.
Nie zostałem stworzony,
Jestem nienarodzony,
Mimo to nie będę unicestwiony.
Jestem naturalny, transcendentalny.
Naturą jaźni jest działanie,
Po prostu służenie,
Gdyż jesteście częścią,
Nie myślcie, że większą.
Wiedz, że zawsze jestem
Pełen szczęścia i wiedzy,
Rozum to, wiedz,
To w każdym z was siedzi.

Kropla morza 18.06.94

Kryszna jest jak morze,
A my jesteśmy jak krople,
Jak barwna tęcza,
Jak światło we mgle.
Nasze ciała jak piana,
Która zlewa się z morzem.
Bez naszej obecności
Jest w mętnym kolorze.
Krótki jest los piany,
Jak nasze krótkie życie,
Jak nasze różne ciała,
Każdemu należycie.
Ziarnka tworzą góry,
Lecz kropla drąży skały.
Z Bogiem jesteśmy niepokonani,
Lecz sami usychamy.
Nasze cechy jak związki mineralne
Rozpuszczone w wodzie,
Sami wysychamy,
Razem tworzymy powodzie.
Kropla należy do morza,
A ziarnka piasku do ziemi.
W ciałach z ziemi i wody
Jesteśmy nienasyceni

Klaustrofobia 03.07.1994

Zamknięty siedzę w osamotnieniu.
Nie wyrwę się, jestem w więzieniu
Ograniczony czasem i przestrzenią
Mimo tego ja się nie zmieniam.

Moja władza ogranicza się
Do panowania nad zmysłami,
Ale ja służę im
Związany mocnymi więzami.

Ograniczony cialem i wyobraźnią,
Granicami, schematami, przyjaźnią
Nie potrafię kontrolować
Odruchów swojego ciała,
Jak więc miałbym być
Panem kraju czy świata?

Proste;- jestem świadomością,
I w jej czystej formie mogę cieszyć się wolnością.

Nie jestem utopistą 04.07.1994

Nie jestem żadnym utopistą,
Mimo, że jestem idealistą.
Kształtowanie się jest ludzką cechą,
Pragnę osiągnąć doskonałość,
Stać się osobą świętą,
Bo tylko taka odczuwa bezustanną radość.
Ludzie, którzy nie starają się
Zrozumieć swego związku z Bogiem
Umierają po prostu jak zwierzęta.
Oni myślą, że jestem ich wrogiem.

Wrócisz tam skąd wyruszyłeś,
Umarłeś nim się narodziłeś.
Dociekaj prawdy ostatecznej,
Bo nie wiesz kiedy umrzesz i co wtedy będzie?
Czy znasz odpowiedź, zadawaj pytania,
Kto pyta nie błądzi, nie ma wahania.

Alternatywa 04.07.1994

Szukasz i nie możesz
Znaleźć swojej alternatywy,
Bo nie wiesz kim jesteś,
Ofiarą czy myśliwym.

Jesteś nędzną ofiarą systemu.
Gdy inni decydują za ciebie
Ty idziesz tą drogą, którą idzie wielu.

Odchody istnienia 18.07.1994

Wielkie pragnienia cieszenia
To ścieżka zatracenia.
Piękna słoneczna pogoda,
Cieszysz się wypoczywasz,
Twoje pragnienia to przeszkoda,
„ja” i „moje” nazywasz.
Szukasz przedmiotów zadowalania,
To ta potrzeba zrodziła wynalazki,
Niższe formy poznania,
Wulgarne materialne łaski.
Gdy słońce przegrzewa wodę,
Gdy jesteś bardzo spragniony,
Łapczywie pijesz wodę,
Nie czujesz się poniżony.
Woda jest smakiem najczystszym,
Inne to zabarwienia,
Wina, szampany, toasty,
Nie ugasisz nimi pragnienia.
Bo one się przeobrażą
W nałóg, pragnienie cieszenia,
Uzależnią i zdradzą,
To ścieki, odchody istnienia.

Towarzysze życia 17.08.1994

Wszyscy szukają
Wokół wołają nas
Towarzysze życia
A tu cisza i las
Gdzie jesteś przyjacielu
Nie chcę być sam
Jest nas niewielu
U źródeł prawd bram
Nie porzucaj mnie
Nie zostawaj sam
Nie nacieszysz się
Bo szczęście jest tam
Daleko po drugiej stronie
I blisko wokół nas
Jest również w twej osobie
Nieszczęściem jest czas
A my jesteśmy wieczni
I szczęścia pragniemy
Tu ono nam się śni
Ucieka z czasem się rozstajemy

Sukcesja klucza mądrości 19.08.94.

W cierpieniach spalasz swą karmę,
Płacisz za swoje draństwa.
Oczyściłeś się spalając ją,
Lecz nie wejdziesz do Wiecznego Królestwa,
Bo wciąż pragniesz realizować swe skłonności.
Będziesz się wikłał.
Nie kultywujesz wiedzy, klucza do mądrości,
Będziesz się do niej włamywał.
Wiedza skradziona Bogu,
Materialne spekulacje,
Albo pragnienie powrotu,
Albo upadku gwarancje
W sidła piekielnej natury,
Gorączkowe szamotanie
I wypłynięcie brzuchem do góry
Czy wiedzy kultywowanie.

Korzystajcie z osiągnięć starego praktyka,
Nikt przed nim drzwi nie zamyka.

Upór 25.08.94

Nadal szukamy sensu w zapomnieniu,
Nadal zgodnie razem w milczeniu
Marzymy o nieziemskich światach,
O wielkiej miłości i przygodach z lata.
Nadal pragniemy uparci jak osły,
By nasze wysiłki rezultat przyniosły.
Pobici i odrzuceni nadal się angażujemy
W czerpanie przyjemności – to jest wielkie problemy.
Nawet kwarantanna nam nie pomoże,
Bo twardy to orzech i wielki jak morze i może.
Tylko wiedza duchowa zrealizowana
Jest antidotum właściwie podana.
Tylko zaangażowanie w praktyki duchowe
Pozwoli ci nie dbać o sprawy światowe,
Które powodują twój konformizm życiowy.
Dla każdego jest to objaw typowy,
Że nie stawisz czoła wymaganiom życiowym,
Lecz uciekniesz od tego bo, i , poczujesz się zagubiony.

Urojenia 25.08.1994

Znowu kwitną w tobie pragnienia
I nie pamiętasz już cierpienia.
Twoje marzenia, wielkie wyobrażenia,
Głęboko zakorzeniona mania cieszenia.

Wyższa forma poznania 29.08.94. /Janmasthami/

Rozrywek Kryszny nie dostrzeżesz końca.
Przyćmiewają one nawet blask słońca.
Źródło wiecznej przyjemności,
Nektar miłości dla całej ludzkości.
Kryszna i jego rozrywki są tożsame,
We wszystkich światach manifestowane.
To wyższa forma poznania,
Wymowniejsza od każdego kazania.
Zaangażuj się w nie,
To o wiele więcej niż świat we śnie.
To wszystko jest rzeczywiste,
Barwne, wyraźne, przejrzyste.
To cel celów,
Zrozumiało to już wielu,
Po wielu narodzinach
podporządkowali się Najwyższej Osobie,
Bogu bardziej na tobie zależy,
Niż na Bogu tobie.

Prabhupada!!! 30.08.94. /św. poj. się/

Śrila Prabhupada,
Ty zbawiłeś świat
Swoimi książkami
I swoim miłosierdziem.
Ze swoimi uczniami
Na całym świecie
Dałeś szansę ludzkości,
Otworzyłeś drogę do wieczności,
Nauczyłeś nas jak kochać Boga,
Dla mnie to jedyna droga.
Chciałbym pójść w twoje ślady,
Służyć tobie mam plany.
Proszę, okaż mi swą łaskę
A okaże ją Kryszna,
Bym tędy szedł właśnie
O ścieżko pomyślna!
Hare Kryszna!!!

Umysł 13.09.94

Dusza znajduje się wewnątrz serca,
To z niego pochodzą wszystkie uczucia.
To ona jest naszym sumieniem,
Umysł człowieka tworzy iluzję.
On cię okłamuje!
Stwarza ci sytuację
Gdzie cię degraduje,
Mówi ci że masz rację,
Że musiałeś to zrobić,
Że to przecież nic złego,
Nie róbcie afery z tego.
Ty walcz z tym zakłamaniem
Swoją inteligencją,
Którą zabija pożądanie.
Iluzja chorobą serca.

Śmierć z miłości 20.09.94

Za kilkadziesiąt lat
Możesz być w niebie.
Czy to coś znaczy dla ciebie?
Rajem nie jest i nie będzie ten świat.
Snujesz plany jak tu przeżyć dzień,
Na twój umysł pada cień
Iluzji marzeń, że dożyć tylko chcesz
Do końca swoich dni,
Choć dobrze o tym wiesz,
Że o szczęściu tu się tylko śni.
Pracujesz, żeby się utrzymać,
Po pracy spełniłeś swój cel.
Możesz się nie zgadzać,
Przecież Chrystus zbawił cię.
Więc zabijaj, kradnij, morduj,
Gwóźdź do krzyża przybij sam!
Gdzie cierpi Chrystus tam nie znajdziesz miłości,
Bo tam zabijają mówiąc kocham! Litości!

Myślenie językiem 25.09.1994

Smaży się padlina
Cieszą się języki
Odpuszczona wina
Zwierzęce nawyki

Kto odpuszcza zabijanie
Kaprysowe ich zjadanie
To konserwatyści
Pełni nienawiści

Zabijanie mordowanie
Bezpodstawne osądzanie
Zabijanie miłosierdzia
Zbrodnia jest chorobą serca

Kto zabija ten morderca
A kto umarł ten nie żyje
Krwi widokiem się podnieca
Teraz łatwiej kogoś zabije

Prawdy oczywiste 27.09.94

Siedzę w wygodnej pozie
Pogrążony w medytacji,
Kołyszę się w transie,
W pełnej kontemplacji.
Wymawiam mantry,
Przesuwam korale,
Nie trzymam żadnej warty,
i nie żałuję wcale.
Ja w zrównoważonym nastroju
Oddany mantrowaniu,
A ty draniu
Siedzisz tu jak na tureckim kazaniu.
I trujesz mi do ucha,
Pieprzysz nonsensy,
Dla wymagań brzucha
Głupie wykręty.
Wrzeszczysz jak drapieżnik,
Bo jestem spokojny,
Podnosisz krzyk,
Rozpalasz wojny,
Ty pragniesz krwi,
Ja jestem spokojny.
To zaczyna się w rzeźniach.
Odgłosy zwierząt niemiłosierne,
A potem na ludziach
Przemoc. To jest pewne.
Tłumienie miłosierdzia,
Zła karma społeczeństwa,
Ile argumentów za
A ile przeciw dokonaniu morderstwa?
Każdy chce być wolny,
Każdy chce być szczęśliwy
I mieć dom spokojny.
Nikt nie chce być zabity.
Kto mieczem wojuje od niego ginie,
Tak się to rysuje, tu krew nadal płynie.
Nie rób drugiemu co tobie niemiłe,
Nie po to masz siłę!

Mówisz oczywiście,
Lecz widzisz to mgliście.

Natura Przyroda 29.09.1994

Za wzgórzami
Gdzie nie ma ludzi
Słońce promieniami
Ożywia kolory zieleni
Która częstuje mnie
Pozytywną energią
Leczy mnie
Uspokaja magią
Swoich ziół
I z wielką harmonią
Siedzę tu
Otoczony kwiatów wonią
Widzę tęczę promieni
W równowadze moich czakr
I tańczę w zieleni
Barwy zmieniają się jak wiatr
Słychać czakr ciche granie
To umysłu pogoda
A wszystko to jedno zdanie
Dwa słowa natura przyroda

Wiedza niedoskonałych zmysłów 08.10.1994

Mówisz, że na początku był wodór,
Że to z niego się wszystko zrodziło,
Podajesz mi nawet wzór,
Lecz co było przed początkiem pojęcia nie masz.
Mówisz, że nie ma Boga,
Bo nie widzisz go nigdzie
I choćby zajrzał do twojego oka
będziesz twierdził, że to ja śnię.
Bóg nie jest materialny,
Bóg nie jest łatwo osiągalny,
Bóg jest wszechprzenikający,
Bóg jest jaśniejszy niż słońce,
A ty nic nie widzisz w nocy,
Zapalasz światło by przejrzeć na oczy.
Bóg jest transcendentalny
I nieosiągalny w sposób wulgarny.
Mówisz, że Bóg to religie i sekty,
Że posiadają tajne sekrety,
Ale to twoja wina, że nie możesz tego zrozumieć,
Głupcy nie mają czasy by myśleć.
Niezależni od Boga a zależni od zmysłów
Udają proroka technicznych pomysłów.
Cóż to za sekta – cywilizacja?
Posiadasz więc znaczysz i twoja jest racja.
Każde doświadczenie naukowe na wierze się opiera,
Że ten kto testuje mówi prawdę w papierach.
Radzę ci, najlepiej sprawdź na sobie samym,
Wtedy będziesz o tym najbardziej przekonanym.
Bóg jest dla każdego i tylko religie się różnią,
Najlepiej dotrzeć do niego poprzez sukcesję uczniów.
Nieprzerwaną sukcesję i z niezmienionym przekazem,
A nie czyjąś wersję, dla wtajemniczonych raj marzeń.
Kto mówi, że Bóg stworzy raj na ziemi
Z tego śmietnika ludzkiej natury?
Wtedy wiecznie cierpieć będziemy,
Bo nieśmiertelne będą tortury.

Im więcej miłości, tym więcej zazdrości 19.10.94

Tak bardzo się cieszysz z tego worka śluzu,
Tak bardzo pragniesz zbudować coś z gruzu.
Ale w końcu to obróci się przeciwko tobie,
Ty opuścisz ciało, a twój dom się rozsypie.
Mówię ci, że to skończy się cierpieniem,
Ale ty mi nie wierzysz, masz inne pragnienie.
I w końcu tak się staje, lecz nie chcesz się poddać,
Za niską zapłatę będziesz nisko pracować.
Znowu kolejny obiekt miłości od ciebie odchodzi,
On też szuka swojej miłości i błądzi.
Żaden człowiek nie jest obiektem miłości,
Kiedy staje się przyczyną zazdrości.
Zazdrość jest cierpieniem,
A ból nie jest szczęściem.
Obiekt miłości to ten kierujący do doskonałości,
Im więcej miłości, tym więcej miłości.

Zrealizawany 11.11.94

Wielbiąc Krysznę dosięga ekstazy,
Spokojny, szczęśliwy, o czymś innym nie marzy.
Nie wstrzykuje sobie dodatkowego szczęścia,
Jego oddania jest to czas rośnięcia.
Bo ten proces jest bardzo pogodny,
Prosty, czysty i wzniosły.
Wszystkie dni przy nim stają się pomyślne
I rozchmurzają me usta kapryśne.
Każdy kłopot z duchowego punktu widzenia
Jest przyjmowany przez duszę jak i przez umysł,
Ze stoickim spokojem sumienia
I przez każdy jeden zmysł,
Bo szczęśliwy nie pragnie już nic
I w tym tkwi cały widz

Wyśniony świat 16.11.94

Pogodny dzień, cudowny dzień,
Do umierania czas.
Każdy rozgląda się
Jak zakryć swoją twarz.
W tym cudownym dniu
Myślisz jak najlepiej się zadowolić,
Lecz zamiast tego, tu
Jak grom koniec świata nadchodzi.
Bije już dzwon,
Nadchodzi zgon,
Przez walkę o tron
zawala się dom.
Ogarnia czarna mara,
Mrokiem budzi w nas strach!
Wielki cios zniszczy zaraz,
Jawą jest co było w snach.
Mętne szare prognozy,
Nagłe metamorfozy!
Nie musisz już czytać wieści,
Los się z tobą nie pieści,
Nie musisz już czytać prozy,
Już nikt nie szuka muzy!
Sprawdza się pogoda,
-Zawieje i zamiecie,
modlą się teraz do boga
o miłość i pokój na świecie.
Ostrzegali o nocy
Prorocy ekolodzy!
Kto przeciwstawił się mocy
Natury, wytrzeszcza oczy!
Narodziny oznaczają śmierć,
A śmierć życiem się staje,
Historia lubi się powtarzać,
Te same osoby poznaję.
Ocal świat dla przyszłego pokolenia,
Bo na świecie wszystko się zmienia,
I nie wiesz jakie będą warunki istnienia
Twojego przyszłego wcielenia.

Zawsze i wszędzie niech ona będzie 03.12.94

Maha mantra wydobywa się z mych ust,
Czysta jak woda, słodka jak miód.
Pilnie skupiony na jej wibrowaniu
Myślę o coraz większym oddaniu.
Daję się ponieść, ty również słuchasz,
Czuję się teraz jak na Vaikuntach.
Unieśmy się razem, wyrwijmy z ciał,
By czystą miłość ten proces nam dał.
Śpiewajmy ją wszędzie, niech każdy skorzysta,
Niech zawsze rozbrzmiewa wibracja pomyślna!!!

Bestia 14.12.1994

Ja urodzony w końcu lata,
Opozycyjnie nastawiony do świata,
Nie lubię oportunistów,
Żywię współczucie dla konformistów.
Nie dlatego myślę, by słuchać czyjegoś gadania,
Nie po to myślę, by bać się lania.
Pokolenie naszych ojców pełne snów o wielkości
Oddanych dowartościowywaniu swej osobowości.
Oczy skupione na innych, jak inni ich widzą,
Myślą tylko o sobie, co ludzie powiedzą.
I angażują nas w budowanie swojej dumy,
Chwały swojego nazwiska, by pokazać co to my!
Honor, duma, siła wszystko przyćmiewają,
Nie ma świętych prawd, bogowie umierają
W dobre imię swoje, pobożność na pokaz,
Posiadasz więc znaczysz, ich prośba to rozkaz.
A ja nie będę tego słuchał
Co plują mi do ucha.
Chcą mi wyczyścić mózg
Strumieniem swoich rózg,
Lecz pięść myśli nie powstrzyma
A wojnę między ludźmi wszczyna.

Ja będę twoim sumieniem,
Pierwszy rzucę kamieniem.
Będę cię prześladował,
Śledził, inwigilował, demaskował
Twoje nieczyste zamiary
I domagał się srogiej kary.
Nie wiem co to amnestia,
Bo taka ze mnie jest bestia
Przez was wbrew woli karmiona
Moja świadomość gromiona
Odbiła z podwójną siłą
Tym co się w niej nie zmieściło.
Natura się nie poddaje,
Angażujesz ją albo wrogiem się staje.

Po co? 24.12.1994

Po co jeść
– przecież zgłodniejesz.
Po co żyć
– przecież umrzesz.

Siedzę na dupie
I olewam sprawę
Czasem piwo kupię
I kawę na ławę.

Po co mam być dobry?
W koło tyle zła.
Czarny, biały, kolorowy,
To odwieczna gra.

Po co budować dom?
I tak się zawali.
Po co kształcić się?
Śmiech na Sali.

Świata nie zmienisz, jest tak stworzony,
Każdy się do tego stosuje.
Więc czemu z motyką mam lecieć zapalony
Gdy świat się degraduje?

Po co podlewać?
- i tak będzie deszcz.
Po co walczyć?
- inni znajdą się.

Więc możesz warzyć swoje piwo,
Bo Chrystus je wypije,
Folgować sobie możesz żwawo,
By poczuć jak się żyje.

I tak oto rzeczy banalne
Stają się nierealne.

Płacze we mnie 26.12.1994

Płacze we mnie małe dziecko
Od kiedy kazali zwierzę mi zjeść.
Bardzo chciałem nie jeść go
Lecz mówili że to grzech.

W telewizji powiedzieli,
Że mięso to zdrowie,
A w gazecie napisali
- dużo potraw z drobiu.

Więc ich słucham,
Chcę być zdrowy,
Tuczę się, dogadzam
A potem śpię zmęczony.

…Może i dalej jadłbym to mięso,
Gdyby nie płakało we mnie to dziecko!
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 21 mar 2008, 12:31

ROK 1995

Kalejdoskop 15.01.1995

W ten sposób właśnie dobiegła
Wielka nasza wędrówka.
Życie to kalejdoskop, to na tym polega,
To twoja pocztówka i twoja wizytówka.
Otworzycie oczy szeroko
Na to jak żyliście,
Jeszcze słońce wysoko
Lecz opadają liście.
Więc kiedy się wyzwolisz
Ze swojej niedoli?
Czy za pięć dwunasta
Kiedy tu porasta
Wszystko kurzem, brudem
I dusze wcielone oddychają z trudem?

Szukanie raju 22.01.95

Widoki baśniowe,
Nastroje sielankowe,
Wszelkie bogactwa przyrody,
Miłość czysta niczym niezmącona tafla wody,
Igły, które nie kłują,
Światy, które szokują,
Swym wdziękiem i przepychem,
Ja patrzę na to z niedosytem.
To ciało nie pozwala mi tego osiągnąć,
Niczym przez kratę więzienną, mogę tylko spoglądać.
Mogę ją lizać jak przez ścianki słoika miód,
Do złudzenia cieknie mi ślina.
Zadajesz sobie trud,
Lecz wytrzeźwiejesz niczym od wina.
I jak maniak trwonisz swój czas,
Chcąc powtórzyć swój pierwszy raz.
I choćbyś modlił się o to co rano,
Później już nigdy nie będzie tak samo.
Trawa po drugiej stronie rzeki
Zawsze wydaje się bardziej zielona,
W twoich oczach urasta do rangi
Jako kraina wyśniona.
Gdy tam się znajdziesz,
Znów się zawiedziesz.
Tęsknota za rajem ożyje,
Lecz w ten sposób nikt nigdy jej nie odkryje.
Największa materialna przyjemność
Nigdy ci nie da najwyższej ekstazy,
To syzyfowy trud. Już masz dosięgnąć,
Lecz nagle staczasz się. I tak miliony razy,
Tak raz za razem.
Taka jest natura materialnej przyjemności,
Więc wszyscy razem
Nauczmy się miłości.
Niech wszystkie zmysły będą gotowe
I nie czyńmy tego co nie zdrowe.
Róbmy tak, a wyjdziemy po za ramy ciała,
To działa!
Och Kryszno, Wszechatrakcyjny,
Dla mnie to oczywiste i bezapelacyjne
I życie harmonijne,
Lecz dla wielu jest inne...
Sadyści i masochiści z uporem maniaka
Dostają kopniaka,
I pełni swojej ekstazy powracają
I o to wręcz błagają...

To mnie nie rajcuje 26.01.95

Błękity i granaty chmur,
I wszystkie odcienie nieba,
Najwyższe szczyty gór
I tajemnicze owiane mgłą drzewa.
Ten nastrój niedostępności,
Głębokiego mistycyzmu,
Refleksji i radości,
Skromności i narcyzmu,
Będący boskim natchnieniem
Dla romantyków i uduchowionych,
Może stać się wspomnieniem,
Marzeniem lat przeminionych.
Rosa na liściach, mgła nad doliną,
Drzewa, cisza i słońce,
Popatrz jak giną!
Powietrze jest coraz bardziej gorące...
Popatrz jak pedanci
wznoszą swoje pomniki
w swym ulubionym kolorze. Jak emigranci
szukają swej Ameryki...
Udoskonalają naturę,
Czym degradują człowieka
I niszczą starą strukturę.
Kto jest zdrowy ucieka...

Czy cel ten uświęca środki,
By mieć swój eden wyśniony?
Nie! My weźmiemy szczotki i młotki,
Wysprzątamy a potem wbijemy was w wasze odchody!

Iluzja wolności 31.01.1995

Nie będę ci robił wykładów
O tym, bo wszystko już wiesz.
Nie wskaże ci teraz przykładów,
Sam je znajdziesz jeśli chcesz.

Miłości subtelnej już prawie nie ma,
Miłość wulgarna – powszedni chleb,
A miłość boska zesłana z nieba
U wielu już miała swój pogrzeb.

Pożądanie rośnie, świadomość maleje,
Nie ma samozadowolenia,
Więc nie dziw się, że tak się dzieje,
W iluzji wolności nikt nie szuka wyzwolenia.

Natura doskonałości 05.02.95

W ciemnym mistycznym lesie
Dziwny, tajemny blask.
To jogin teraz poniesie
Światło zdobytych łask.
I kłęby chmur wokoło,
Mgła, bagna i jezioro,
Spróchniała kora drzew,
Skrzypy, paprocie, mech.
Długich pokut, wyrzeczeń
Siła przybiła mnie.
Lewituje, chodzi po rzece,
Ja z tego śmieję się.
To brak inteligencji,
Pokuta przez kilkadziesiąt lat,
By przejść na drugi brzeg rzeki.
Łatwiej zbudować most, szybciej przepłynąć wpław.
Cóż to za strata czasu,
By na starość otrzymać rezultaty,
Czy nie lepiej od razu udać się w zaświaty?

Religia na siłę 05.02.95

W moim domu cisza to trwoga,
Wzrasta we mnie uczucie agresji.
W moim domu nie ma miejsca dla boga,
Są tylko dni strachu, napięcia i depresji.
Persfazją nakłaniają mnie do zmiany obyczajów,
Ale ja już taki jestem, ja mam taką naturę,
Lecz oni liczyć się z tym nie mają zwyczajów
I to w tym wszystkim najbardziej ponure.
Mają wiarę równej tej,
Że można nauczyć rybę latać
I równocześnie uważają, że
Nie wolno przyrody praw łamać.
Nie wiedzą, że agresja rodzi agresję,
Nie wiedzą, że nie zrobią z ryby ptaka,
Że powodują tym swą frustrację,
Lecz natura ich taka.
Więc gdy jesteś zdezorientowany,
Pomyśl, czego chcesz naprawdę,
Bo gdy jesteś manipulowany,
Możesz wziąć ciemne za jasne
I się sparzyć. Lecz nie bądź zdeterminowany,
Dopóki o słuszności nie będziesz przekonany.
Niech to będzie wiedza dogłębnie przestudiowana,
Poznana praktycznie, zrealizowana.
Najważniejsza jest szczerość twojego sumienia,
Ona pozwoli uniknąć oszukania i rozgoryczenia.

Rasa 16.03.1995

Widziałem szczęście bez nieszczęścia,
Odczuwałem przyjemność bez bólu.
Przykrość pojawiła się od pierwszego poczęcia,
A potem zaroiło się jak w ulu
Od rezultatów działania,
One determinują czas umierania.
Powstrzymywałem się od czynów
Lecz pora zacząć działać znów.
Moją miłość w formie kwiatu
Kładę na ołtarzu
U stóp bóstwa z oddaniem,
Całą swoją miłość wkładam w ofiarowanie.
Z tego czysta bhakti płynie,
Do serca się nalewa.
Odkręcam kurki, niech mnie umyje
Niech świat zalewa!

Dziwny raj 09.04.1995

Chodzisz i krzyczysz:
Tylko Chrystus i nikt poza nim!
Tak bardzo krzyczysz, że mnie nie słyszysz.
Mówisz, że prawda jest tylko w nim.
Brednie! Bzdury! Kłamstwo!
Blef! Oszustwo! Draństwo!
Poddałeś się ślepo indoktrynacji,
Bo doktrynerstwo i fanatyzm
Pozwalają ci wierzyć gdy nie masz racji.
Nie trzeba myśleć, schematy są,
Co byś nie zrobił będzie wspaniałe
Dlatego, że Chrystus cię odkupił.
Tak mówi twe serce zatwardziałe
Lecz widzę, że cierpicie wy wszyscy,
Którzy mimo bólu wierzycie bardzo mocno,
Że powinniście czynić ziemię poddaną,
A potem do nieba, do bram raju…
Modlą się do matki tego kraju.
-Daj mi to, a uwierzę w ciebie,
Daj tamto – hej nie jesteś w niebie!
Po to tu jesteś byś cierpiał za grzechy,
A nie kojąc zmysły szukał pociechy.
Sam chciałeś tu przyjść wiele wcieleń temu,
Jak widzisz przysporzyło ci tylko więcej problemów.

Inkwizycja nigdy się nie skończyła 15.04.1995

Pośród bloków z betonu,
Hipermarketów i stacji benzynowych,
W pejzażu kominów
Postawione kościoły.
Na wstępie ery wodnika,
Powrotu do natury,
Zaborcza mimika,
Patrzenie z góry.
Na gruzach komunizmu,
Przy rozwoju konsumpcji,
Szerzeniu ateizmu i konformizmu,
Przywódcy społeczni ulegają korupcji.
Radykalni chrześcijanie,
Gniewni fanatycy,
Organizują wiece, nawracanie
Odstępców, bezkrytyczni krytycy.

Nie chcę chodzić po ziemi 19.04.1995

Idziesz przed siebie,
Naprzód, ku śmierci!
Już nie chcesz być w niebie.
Rozum zamienił się w śmieci
Toksyczne, trujące od jadu węża,
Wędrujesz w las materialnej egzystencji,
Ciemny, wrogi. On jak samotna wieża,
W której jesteś zmuszony do kresu swej kadencji
Przebywać. Niby budowla wspaniała, wysoka,
Pełna zachwytu dla oka,
Jednak raczej ciasna, niezbyt szeroka,
I z okna wyglądasz proroka.
Patrzysz na nieboskłon,
Marzysz o prawdzie, o poznaniu,
Choć ciało to twój dom,
Marzysz o wygodniejszym mieszkaniu.
Szukasz oryginalnego miejsca dla siebie,
W nauce, psychologii, religii,
Na razie bezmyślnie przewracasz oczyma po niebie,
To melancholia twojej psychiki.
Zamiast zacząć konkretnie pracować
Wolisz medytować o niespełnionych pragnieniach,
Biernie przyjemnościom innych przyglądać,
Nie angażujesz się bo ranią nawet w snach.
Więc szukasz innego świata, niematerialnego,
Utrapiony w marzeniach, bujający w obłokach,
Wiesz, że musi być coś cudownego, genialnego,
Chciałbyś kiedyś usłyszeć ostre - ciach!
I odlecieć po kryjomu
Do wiecznego swego domu,
Tam gdzie jesteś tylko sobą
Z tą najdroższą ci osobą.
Wzlećmy ponad ten świat,
Jesteśmy z innego świata,
Tyle wcieleń i lat
Ale w wieży wciąż krata.
Wyjdź na wieży szczyt,
Skoncentruj się tylko na mnie,
Mnie czcij, Mi oddawaj hołd
A osiągniesz mnie, pogrążysz się we Mnie,
Jesteś mi bardzo drogim przyjacielem
- tak mówi Kryszna, Najwyższa Osoba,
Więc zostań jego wielbicielem,
To miłość prawdziwa i to mi się podoba.

Kolejny raz ulegasz iluzji 27.04.95

Jak co roku wiosna,
Ty jesteś zaagitowany,
Nikt cię takim nie pozna,
Bo to wielkie zmiany.
Uwodzi cię przyroda
subtelnym swym wdziękiem,
taka świeża i młoda,
lecz patrzysz na to z lękiem.
Bo niestety to tylko wiosna,
Która przeminie za chwilę,
Ty marzysz o niej w snach,
By była całym twoim życiem.
Wiosna jest naturą duszy,
Miłość, różnorodność, działanie,
Więc każdy z nas musi
działać jak jest w planie.
Szukasz swojej miłości
Zgodnie ze swoją naturą,
Ale tu nie ma szczęścia, radości,
To wszystko jest tylko materialną chmurą.

Sam nie dasz rady 27.04.1995

Wielbiąc Boga i otrzymując łaskę
Od czystego wielbiciela
Możesz przejść ponad lasem
Materialnej natury, nie wcielać
Się ponownie i nie żyć w bagnie
Do jakiego prowadzi.
Sam jej nie pokonasz.
Nie drgnie, nie ruszysz jej niczym góry.
Prędzej skonasz z wyczerpania,
Przy niej jesteśmy jak mrówki.
Nie rozbierzesz jej ziarnko po ziarnku,
Za krótko żyjesz, nie starczy ci czasu.
Jesteś iskierką na tle kosmosu,
Zbyt nikłą by dojść do głosu.
Maya słodko prosi cię na kolanach,
Wywyższa cię i namawia,
Ale ja rejteruję, ile można jeść,
Żeby puścić pawia?
Z Bogiem możesz góry przenosić,
Ale wszechświat jest wielki
I powiesz w końcu dosyć!

Dotrzyj do źródeł 05.05.95.

Kontemplując transcendentalną wibrację
Doświadczam ekstazy, nektaru
Świętego imienia. Mają rację
Ci, którzy bez sztuczek i czarów
Mantrują bez zwątpienia. Poprzez sukcesję
Świętych osób płynie prąd zrozumienia.
Tu jest kontakt.
Podłącz się.
Niech płynie prąd.
Bądź dobrym przewodnikiem.
Hare Kryszna!
Ta mantra odmienia!
Oczyszcza byt, nadaje sens
I cel istnienia!

Świadomość Kryszny 14.05.1995

Oczyszczone bramy mego ciała
Z których bija poświata biała
Moja świadomość rozbudzona
Do ekstazy doprowadzona
Z Kryszną świat jest wspaniały
Znikają wszelkie podziały
Doświadczając, że jesteś integralnym fragmentem
Najwyższego Osobowego Boga
Nie widzisz różnicy między piekłem
a niebem nie wszyscy tak widzą a szkoda

wszędzie widzisz Krysznę czujesz że jest z tobą
on najdroższą ci osobą!!!

Łatwo poślizgnąć się i zostać na lodzie 17.05.95

Rozmawiam. Widzę przed go sobą. Patrzę na bałwana
Sugerującego mi, że to ja jestem bałwanem!
Mrozi wszystko co się da,
Jest misjonarzem, czarnym kapłanem.
To pingwin o wzniosłych zamiarach,
Pragnie do nieba, lecz skrzydła za małe.
Tłusty, gruboskórny i pływa na falach...
Wierzy w arktyki królestwo całe i białe.
Niech żyje wieczna zmarźlina,
Niech żyją lodówki, a w nich padlina,
Zamrożona się nie zepsuje!
Lecz po za królestwem smród postępuje...
I słuchają serca zlodowaciałe,
Dusze marne, ciała czarno-białe.
I choć słońce roztapia bałwana
On nadal sprzedaje lodówki.
Czasami smrodzą, kiedy się zepsują
I wtedy czuć fetor tych, co nic nie czują.

I znowu o śmierci 21.05.1995

Po prostu żyjesz i pławisz się w puchu,
Lecz nie podniesie cię to na duchu,
Kiedy cię uświadomię, że nawet o kant łóżka
Może się rozbić twa biedna główka.
Wszystkie rzeczy stają się wrogie,
To robi ogromne wrażenie na tobie.
Niebezpieczeństwa się mnożą
A twoje myśli cię trwożą.
Twój raj cię zabija, zwyczajnie pożera,
Wydala bez pardonu a potem poniewiera.
Możesz poślizgnąć się na skórce od banana
I zobaczyć jak wygląda twoja ukochana.
To śmierć, która odwiedza cię systematycznie,
Ty po prostu czekasz na nią drastycznie,
Stroisz mieszkanie, dekorujesz wnętrza,
By gdy cię odwiedzi była jeszcze piękniejsza.
Ona odwiedza cię niczym cztery pory roku,
To twoja stała kochanka,
A ty nie robisz ani kroku,
Co dzień coraz bliżej spotkania.
Życie nie umiera ale śmierć się rodzi,
Bo wszystko co stworzone z czasem odchodzi,
Lecz może cię już nie dotyczyć gdy osiągniesz wyzwolenie,
Bo takie jest zbawienie! Celem służenie,
powodem ekstaza Podmiotem Radości Kryszna oczywiście
a tego nie przeżyliście!
Macie tylko substytuty,
Przez które świat jest ciągle psuty,
A poza tym i tak przeminie, rozpłynie się jak chmura,
Bo taka jest jego natura.

Dzień jest ociemniałych nocą 04.06.95.

Wszyscy patrzą na zachód...
Ich zmysły seksu spragnione.
Słońce zachodzi tam i jest noc,
Lecz miasto jest ożywione.
Żądza nie daje spać,
Innym strach spędza sen z powiek.
Oni chcą ci to dać
- życie zwierząt. Gdzie człowiek?
Ja pytam się polemizują,
Słuszności swojej bronią jak życia!
Za ciebie wyboru dokonują,
Seks sprzedaje, jest nie do przebicia!

Ludzie zmęczeni podnietami,
Walczcie razem z nami
Przeciw tym prowokatorom,
Biznesmenom i potworom!

Istota uwarunkowania 14.08.95 /farma/

Tak jak deszcz rodzi życie na ziemi,
Tak mistrz duchowy przywraca nam życie
Wylewając na nas nektar instrukcji,
Których przestrzeganie przybliża szczęście.
Istota nieszczęścia tkwi w zazdrości
I fałszywej koncepcji bycia podmiotem radości.
Kryszna więc w swojej transcendentalnej dobroci
Stworzył dla nas ten świat, byśmy mogli zaspokoić pożądliwe skłonności,
Które się w nas zamanifestowały
I urzekają, mimo, że każdy z nas jest nieskończenie mały.
Wszystko wymyka się nam z pod kontroli,
Bo chociaż mówią, że myślenie nie boli,
To wielu z nas nie jest w stanie zaakceptować
Pozycji sługi. Uważają, że by się rozkoszować
Pełnią szczęścia trzeba brać ile się da.
Utopia...Oszołomieni nie wiedzą, że nie są studnią bez dna.
Szkoda...

Chwała ruchowi Sankirtana cz.3 14.08.95 /farma/

Propagujmy ruch Sankirtana,
Bo cały problem polega na tym,
Że łaska Czeitanii jest nie poznana
Dla tych, którzy nie zajmują się tym!
Rezultaty nie należą do nas.
Angażujmy wszystkie zmysły,
By przetrzebić materii ciemny las
Dla olśnienia wieków przyszłych.
Idźmy na całość,
Zanurzmy się w oceanie transcendentalnej rozkoszy!
Gdy poczujesz nektar nie będziesz miał dosyć!
Czy powiększysz grono ponadzmysłowych smakoszy?

Prabhupada cz.2 /na św. poj. się, farma/ 15.08.95

Śrila Prabhupada!
Twoja łaska nie zna granic!
Na tej ziemi od tysięcy lat
Rezultatem było koło samsary!
Zostawiłeś za sobą łódź,
Która zabiera nas do Kryszny bez zaklęcia,
Bo dla ciebie ocean materii
Jest jak kałuża w odcisku kopytka cielęcia.
Śrila Prabhupada!
Dzięki tobie z gorączki Kali-yugi
Ma szansę wyleczyć się cały świat!
Zaciągnęliśmy wobec ciebie niespłacalne długi!
Wylałeś na nas strumień tej wspaniałej wiedzy,
Zasadziłeś roślinkę służby oddania!
Nie ma w tym świecie takich słów, zwrotów, stwierdzeń,
Potrzebnych do twych zasług opisania,
Bo wszystko co transcendentalne
Wykracza po za naszą percepcję!
Trudno nam zaakceptować nawet rzeczy banalne,
Proszę! Zabierz ode mnie materialne koncepcje!
Wszystko co przedtem robiłem
Spisane było na straty,
Lecz gdy się oczyściłem
I podporządkowałem otrzymałem rezultaty!
Wiem, że nim się zrealizuję
Wszystkie je oddam Krysznie,
Bo On jest wszystkim czego potrzebuję,
Więc służenie Mu jest najbardziej pomyślne!
Śrila Prabhupada! Wszelka tobie chwała!!!
Ty wypowiedziałeś wojnę mayi,
Moja potrzeba cieszenia się gdzieś zapodziała,
Wszyscy acaryowie się na niej poznali.
Proszę! Spraw by twoja siła
Oczy mi otworzyła
I bym usłyszawszy o wojnie
Mógł myśleć spokojnie
I całkowicie podporządkować się Krysznie,
Wiedząc, że w Nim jest tylko wyjście!
Pomóż mi innych wyzwalać,
Śrila Prabhupada patita pavana!!!

Prabhupada cz.2 22.08.95

Śrila Prabhupada!
Jestem za to wdzięczny tobie,
Bo mimo, że grad
Sypie się na mnie
Mogę wznieść się ponad wszystko,
Wiedząc, że ja jestem duszą,
A jej nie dotyczy to, co ciała cierpieć muszą.

Jestem tobie wdzięczny,
Że mogę udać się na Vaikunthy!
Wiem, że jestem wieczny,
Więc toleruję jak królowa Kunti
Cierpienia, bo wtedy pamiętam Krysznę,
Myślę o Nim, medytuję,
Przez co szybciej się oczyszczę
I za to wszystko serdecznie dziękuję!

Jay Śrila Prabhupada!
Kto w tak podeszłym wieku mógłby tyle dać światu!?
Kto mógłby tyle zdziałać
Nie przywiązując się do rezultatów?!
A jednak zebrałeś plony!
Dałeś szansę na pokój w tym świecie,
Który jest cały podzielony.
Przy tobie sztuczne podziały kruszą się!
My teraz tą wiedzę dajemy wszystkim,
Którzy słuchają,
Nie odrzucamy nawet tych,
Którzy w nas wrogów postrzegają.

Kto dał nam wiedzę, prasadam, kirtany?
Kto uczył jak być bogu najbardziej oddanym?
Kto pokazał jak wyzwolić duszę?
Kto wyjaśnił co mogę a co muszę?
Kto oświetlił wszystkie drogi
Pokazując Boga ślad
I nikomu nie był wrogiem?
Śrila Prabhupada!

Śrimati Radharani! 02.09.95

Śrimati Radharani!
Brak twojej obecności
Moje serce rani...
Nie dostrzegam Twojego blasku,
Maya przyćmiewa me oczy,
Dlatego czuję wielką potrzebę
Intonowania twojego imienia!
Świat jest pustką bez Ciebie,
A usta Ciebie nieświadome
Są krajobrazem zimowym.
Warkocz mrocznych reakcji
Ciągnie się za mną,
A ja nie lubię nocy!
Jak służyć Ci sobą
Najdroższa Krysznie!
Bądź zadowolona!
Bez Twej przyjemności śnię,
Trawa nie jest nawet zielona...

Zazdrość uwarunkowana 17.09.95

Tak namiętnie pragnę samotności
Pragnę tak namiętnie
Samotności pragnę tak
Właśnie żyć
Ale moja karma – aranżacje
Sławy pieniędzy pozycji przyjaciół
Nie chcę
Wolę nie
Już nie czuję powołania
W tym wcieleniu
Pragnę samotności lecz się wyłania
Droga do skupisk ludzkich
Okno na świat się otwiera
Po tej stronie gdzie ludzie
Pełno ich jak liści
Za dużo jednak
Człowiek to nie drzewo
Nie będę gonił za pieniędzmi
By je utrzymać
Ktoś zarabia na tym
Nic konkretnego prócz doświadczenia
Nie zyskuję
Ktoś trzyma podobno szczęście
Czy klucz do niego
Trzyma pół metra przede mną
Zachęca do wysiłku
Czasem da posmakować
Bym się nie sfrustrował
Ale nie tędy droga
Idę a tam pożoga
Polityka kuleje zegar tyka
Nadzieja moja jeszcze żywa
Lecz myśl o raju natarczywa
Co zrobię że mam sny o wolności
One przypominają mi
Realny kształt rzeczywistości
Wolności czystej miłości
Pragnę boskości a nie ludzkości
Szukają jej w samotności
Ludzie prości
Bo inni przeszkadzają
W swej zazdrości

Wszystko jest poodwracane 09.10.95

Stoję tu i patrzę na tych
Co już nic nie widzą,
A raczej nie chcą zobaczyć.
Zbyt leniwi,
Wzięli co mieli pod ręką
- chemiczne polepszacze życia.
W gryzącym dymie
Chowają twarze,
A sumienie w ofiarach
Wyniesionych na ołtarze.
Ich świat jest miejscem,
Gdzie ignorancja jest szczęściem,
A głupota ideałem i mądrością,
Hipokryzja codziennością.
Obrazoburcze zachowanie w modzie,
Tylko wtedy są razem w zgodzie.
Patrzę, więc widzę
Jak moi rówieśnicy
Wyrzekają się ideałów,
Żeby polepszyć swój byt,
Zdobyć powodzenie, pozycję i prestiż.
Wkraczają w świat podziałów,
Być twardym znaczy być uległym,
Być uległym znaczy być twardym.
Duma rozpiera umysł
Więc trzeba szpanować odwagą,
Ale nie wiadomo co nią jest,
Bo używki już zniszczyły mózg.
I dlatego ignorancja jest szczęściem,
Postęp upadkiem,
Rozsądek przypadkiem,
Inteligencja interesem,
Wyrzeczenie stresem.

Grajmy swoje role 09.10.95

Wszystkie procesy życiowe
Inspiruje ta sama osoba.
We wszystkim co jest nas dookoła
Znajduje się Dusza Najwyższa
I Ona obserwuje, zna każdy nasz ruch
I Ona kieruje nas tak, jak każdy
tego oczekuje. Przypomina
zapomniane pragnienia z poprzedniego
wcielenia. Wszystko jest Kryszny energią.
Teraz nadchodzi jesień.
To ona jest starością życia.
Jeszcze ciało mam młode,
Lecz już widzę jak ściera się ono
na kole czasu,
ale ja nie robię hałasu,
bo kiedy dusza jest bez ciała,
wtedy najlepiej działa.
To ciało jest jak kostium aktora,
Więc nie ma co się utożsamiać,
Bo to tylko rola.
I kiedy przez chwilę nie zobaczysz światła
I zauważysz, że ciało zdrętwiało,
Nie bądź zaniepokojony,
Bo wrócisz do tego teatru,
Jeśli nie będziesz sobą
I grać każą ci kiepską rolę,
Byś klepał tu swoją dolę.
Nasze dni są policzone więc korzystajmy z życia!
Wykorzystajmy je do duchowego samo-odkrycia.
Nie zrobisz tego za pięć dwunasta,
Bo nawyki niczym wielkie miasta
- kolorowe światła,
muzyka lekka i łatwa,
do tego brak czasu na myślenie,
a to potężne przyzwyczajenie!!!

Czystośc jest siłą 10.10.95

Świat jest bez Ciebie
Kompletną pustką,
Ogromnie brakuje mi Ciebie.
Tak pragnę poczuć,
Poczuć Twoją obecność
I mieć indywidualny
Związek z Tobą.
Tak bardzo brakuje mi Ciebie!
Jestem tu,
Lecz wolałbym
Z Tobą być w niebie,
Odkryć prawdziwego siebie
I sycić oczy twoją osobą,
Tak bardzo chciałbym być z Tobą.
Wiem, nie jestem święty- to fakt oczywisty,
Ja bardzo chciałbym być czysty...

...bo kiedy ktoś mówi, że Boga nie ma,
a ty Go widzisz i czujesz swoimi zmysłami,
to choćby góry przenosił
może równać się z psami.
Cokolwiek by nie powiedział
Nie będziesz go słuchał,
Obalisz szaleńcze twierdzenia,
Bo taka jest siła ducha!

Odwrócony smak, czyli kolorowe śmieci i szara rzeczywistość 25.10.95

Tam, gdzie nikt nie mieszka,
Gdzie krajobraz zamglony,
Jeziora, góry, jaskinie i droga ślizga,
Tam instynktownie jestem prowadzony.
I mimo zimna, zmęczenia
Nie jestem znużony.
Wiatr wieje mi w twarz,
Przewracam się i wstaję kolejny raz.
Szukam swej atlantydy,
Utraconego raju,
Niektórzy jedząc grzyby,
Inni szukając w sercu, czy budując go w kraju.
Obserwuję ludzi; nie są szczęśliwi.
Wysysają szczęście z pracy, żywności, religii,
Seksu, altruizmu, egoizmu,
Anarchizmu, konformizmu.
I nic. Przychodzi frustracja.
Nie ma szczęścia w kościele,
Przy stole w niedzielę,
Nie ma w szkole, pracy, telewizji,
Muzyce, malarstwie, poezji.
Odwrócona cywilizacja i błąkająca się generacja.
Bo jak tu poczuć smak,
Gdy wszystko jest na opak.
Liżemy lustro
I czujemy, że pusto...
Zagubiona cywilizacja,
Tętniące życiem miasta,
Poczekalnia śmierci.
I jak tu nie zostać wśród psujących się rupieci?
Przecież tu wszystko się świeci,
Kolorowe są nawet śmieci...
A zarzucają mi, że przyciągają mnie kolorowe stroje,
Egzotyczna muzyka, jedzenie, a za tym wszystkim oszust stoi...

Wieczne dziedzictwo ludzkości 27.10.95 /św. Od . Ś.P./

Śrila Prabhupada! Ty pozostawiłeś
po sobie światowe dziedzictwo
Nektaru transcendentalnej rozkoszy.
To właśnie ty jesteś
Przewodnikiem po krętych ścieżkach iluzji,
Wyprowadzasz nas na prostą,
Oferujesz czystą miłość niezależna od warunków,
A nawet rosnącą pod wpływem niepowodzeń presji.
Ty powiedziałeś jak zwyciężyć mayę
I dzięki temu coraz bardziej właściwie
Widzę świat takim jakim jest,
Swoją prawdziwą pozycję poznaję.
Wedy analizują to tak przenikliwie,
Że rozpoznaję prawdziwy sens,
Wieczny nie motywowany cel,
Bezinteresowna miłość do Kryszny
I dzięki tobie każdy ma szansę zgłębiać
tę mądrość w języku swej cielesnej ojczyzny!

Myśl pozytywnie 27.10.95

Kontemplując złe pasje
Projektujesz takie sytuacje,
Jakie wytwarza twój umysł
I jego odchody tworzą komplikacje.

Unikajmy energetycznych wampirów,
Zdegradowanych ludzi żądnych sensacji,
Dusza nie cierpi, ani nie umiera,
To tylko iluzja powstała z naszej ignorancji.

O tym, dlaczego szczęścia pragnąc,
Cierpienia dostajemy, czyli o uporze i frustracji
01.11.95

Życie jest pasmem cierpień,
Wiele byś dał, żeby przerwać ten ciąg.
Masz dosyć już być więźniem
Materii, pragniesz wyjść po za jej krąg.
Czy jednak szczerze pragniesz wyzwolenia?
Świat wali się tobie na głowę,
Lecz ty realizujesz tu swoje pragnienia,
Które silniejsze są niż rozsądek.
Pragnienie szczęścia leży w naszej naturze.
Nasza wieczność sprawia, że nie myślimy o śmierci,
Czy o cierpieniach, a raczej pożądanie w nas wrze,
Bo tak się zdobywa to marne szczęście, o którym powieści
Wypisują, - tomy żalu, tęsknoty, rozpaczy. Omamy,
Które pogłębiają przepaść między nami,
A tym szczęściem , a tym szczęściem którego nie mamy.
Chwila iluzji i pozostajemy z rozszerzającymi się ranami.
To czarna dziura, która cię wchłania i w chmurach
Dymu ty wyjść z niej sił nie masz.
Depresja cię otacza jak ta czarna dziura,
To cię przeraża, zakrywasz twarz.
Pustka wypełnia twoje serce,
Napełniona przerażającym ogromem kosmosu,
Więc nie wiesz gdzie jest miejsce
Dla ciebie, Boga, - Logosu!...

O tym jak pokonać dwie strony medalu,
Czyli szczęście i nieszczęście tego świata
01.11.95.
Myślę, że twoja głowa do myślenia gotowa,
Bo o dualizmach teraz będzie mowa.
Jak wyjść z tej przestrzeni,
To rzecz spójna logicznie, o czym się przekonamy.
To, czym jesteśmy zdeterminowani
To czas, a więc poszukujemy
Przestrzeni, która nie ma kresu,
Nie przemija, jest wieczna w swej naturze.
Dla niektórych jest to przesąd,
Ale ja z fusów nie wróżę.
Ta przestrzeń, o której mowa
Nie jest materialna.
I nie jest to teoria, przesądy, czy zmowa,
To rzecz doświadczalna.
Wszystkie autoryzowane pisma objawione
Wspominają o takim miejscu.
I nie są to poszukiwania Atlantydy objęte
Wątpliwościami, czy była, kiedy i w którym miejscu.
Pisma wedyjskie opisują jak wyjść z tej ciemności.
Musisz znaleźć prawdziwego nauczyciela,
Którego instrukcji przestrzegając doświadczysz wieczności
Jeszcze w tym ciele. To kwestia oczyszczenia.
Zrealizujesz, że jesteś częścią tej duchowej przestrzeni
W sposób dokładnie naukowy. Nie możesz odbierać cudzych wrażeń,
Więc musisz sprawdzić na sobie, albo mi uwierzyć,
Rozpoznać po symptomach naturę życia, lub zamilknij na zawsze.

Eksploatacja niech dogorywa 01.11.1995

Droga do Boga
To jedyna droga.
Podróż świadomości
Do wieczności,
Bo przemierzanie kosmosu
Duszo mniejsza niż czubek włosu,
Jest twoim przywidzeniem,
Zachłyśnięciem, zamroczeniem.
Eksploatowanie tej przestrzeni
W nadziei, że postęp odmieni
Naszą rolę i przerwie niewolę
Tego świata jest chore.
To przynosi zwątpienie, że nie ma Boga
I przeświadczenie, że jest ślepa droga
Lub, że ten świat piekłem się nazywa
I piekielne jest wszystko co tu się rozgrywa.
W ten sposób każdy dogorywa
I nikt tego łańcucha nie przerywa,
Bo wszyscy wpadli w obłędne koło
Sami nie wiedząc co się tu dzieje. Zło,
Którego doświadczają jest zdobyczą
Każdego złodzieja, czyli iluzją
Jak tutejsza przyjemność,
Która mija nim zdążysz się nią nacieszyć.

Wodoromózgowie 07.11.95

Śnieg zasypał wszystkie drogi,
Wiatr drzewa rzucił pod nogi,
Zamieć śnieżna nas oślepia,
Orientację na świat zmienia.
Mróz determinuje myśli
Wszystkich ludzi, którzy wyszli
Ze swych suchych, ciepłych domów,
Rezygnując z głupich rozmów.
W domu rodzinna gadka-sielanka,
W lesie śnieżna, urocza polanka.
Media rozsiewają śmieci,
A na zewnątrz czystość świeci.
Ludzie przytłoczeni brudnych myśli masą
Uciekają do lasu.
Łyk świeżości, oczy świat normalności
Mogą oglądać i więcej wolności.
Mądrość przemawia przez przyrodę,
A naukowcy mówią, że ona jest wodorem.
Zamieszajcie wodorem i ulepcie ciała,
A zobaczycie że to tak nie działa.
Trzeba znaleźć chętną duszę,
By ożywić tą purushę.
A to oznacza, że ciało nie ma świadomości,
Więc nie w wodorze trzeba szukać mądrości.
Odcinacie nitkę od kłębka,
A wiedza wasza jest giętka
Jak język, którym żonglujecie
I tak skutecznie blefujecie.

Równość ponad podziałami 11.11.95

Ciężko pracują ludzie pracy,
By w życiu dojść do czegoś.
Swoim wysiłkiem oceniają wysokość płacy,
Ale one bywają różne, nie wiedząc dlaczego.
W przyrodzie panuje sprawiedliwość,
Każdy dostaje tyle, na ile zasługuje.
Kapitalizm to iluzja, kolejny – izm, to chciwość,
A tobie wydaje się , że prawo pięści kieruje
Naturą. To jednak symptom,
Kierującym jest działający,
A działający działającym jest Duszą Najwyższą.
Wszystkie dusze są równe,
Ich ciała i świadomość różne,
Zdeterminowane ich snem
Bycia panem i życia zamożnie.
Dlatego ostrożnie!
Pięć przyczyn składa się na działanie,
Czego ty nie analizujesz w swoich wizjach,
Przyjmując za pewne że jesteś tylko ciałem.
Tymi czynnikami są ciało, czyli miejsce działania,
Działający / ty/, twoje zmysły,
Rozmaitego rodzaju wysiłek, w który tyle energii wkładasz
I oczywiście Najwyższy.
Gdy wejdziesz w ciało, zmysły stają się twoimi narzędziami
I powodowany twoimi pragnieniami wysiłek kierowany trzema siłami
Natury materialnej, inspirowany w sercu przez Duszę Najwyższą
Powoduje działanie. Nie jesteś więc jedynym sprawcą
I ostateczną decyzją
Co udowadniałeś z taką wielką precyzją.
Wszystkie dusze są równe sobie,
A Bóg każdego jednakowo traktuje.
Różne ciała i świadomość sprawiają, że się je
Do ich naturalnej godności odpowiednio szanuje.

Intrygujące jest działanie 14.11.95

Jasność wschodzi
Mgła się rozchodzi
Coś się odsłania czynnik poznania
Do czynów skłania radość działania

Ona gra w duszy
Nie pragnie funduszy
Grunt żeby ciało
Działać też chciało

A umysł mówił
Że także to lubi
Bo własne ego
Wrogiem dlatego

Że od małego
Kierowcą dumnego
Do grzechu skłonnego
Bo niezadowolonego

Więc żeby też napędem działania
Nie była zazdrość co skłania
Do pracy ponad własne siły
Bo grzeszne pragnienia poraziły

Zamiast słońca żarówki zaświeciły
I do tego stopnia ego olśniły
Że kolorowe twe oczy wpuściły
Takie światło które obraz zniekształciły

Zdejmij te witraże
Bo nie widzisz osoby te twarze
To ciało to płaszcz przeciwdeszczowy
Narzędzie działania ubiór polowy

Sam kiedyś oddasz co myślisz, że twoje...
Tę kulę u nogi co jest przy kole
15.11.95

Nagły przypływ gorąca
Nieznana dotąd siła
Mnie nawiedzająca
Mą świadomość wypełniła
Obdarzyła snem bardzo pomyślnym
Jasność umysłu spokój i psychodelia
Moją świadomość zalała
Niesamowicie harmonijna energia
To Śrimati Radharani
To Kryszna
Wszyscy jesteśmy zakochani
Manifestuje się w snach
Potrzeba więzi z Kryszną
Wszyscy jesteśmy zachłanni
Na chwilę pomyślną
A cóż dopiero wiecznie
wszystkimi myślami
Być tam więc bądźmy tam idźmy tam
Pragnę tego więc działam
Bezustanne nieskończone poznanie
Bezustanne nieskończone doznanie
Ciało się zmienia osoba ta sama
To wiedza zrealizowana
Więc służmy Krysznie
A on po nas przyśle
Boskim samolotem odlecisz na Vaikunty
I nie będą szły jak krew z nosa rundy
Ale gdy brak tego to będzie błaganie o zaangażowanie
I bez znaczenia będzie uznanie

Szkoła Przetrwania 16.11.95

Ukończ szkołę przetrwania,
A jej nauką niech będzie sztuka kontrowania
Przeciwnika, który pragnie z błotem zmieszać
Ciebie, aby tłum mógł cię postrzegać
Jako nieczystego, oszusta i wroga,
Więc dla ciebie ta przestroga!

Nie pozwól by objęła cię trwoga,
Bądź przygotowany, bo gdy powinie ci się noga
Oni już ci nie podadzą ręki,
Prędzej kręgosłup ci będą chcieli przekręcić.
Nie będziesz mógł się od nich odpędzić,
Więc argumentów im nie trzeba szczędzić.

Kto mówi kocham niszcząc bez litości?
To ten posłaniec miłości,
Którego czynów owoce
Rozważać mógłbym dnie i noce,
Ale nie ze względu na jego chwałę,
Lecz dlatego, że się w tym zakopałem.

Bezpardonowa wojna o przetrwanie,
To ich sens życia – tobą władanie.
Robią więc wszystko, by pozyskać ciebie,
Bo jesteś ich żywicielem, a zapłatę obiecują w niebie.
Myśleć cię nie nauczyli, głowę przestrogami zmyli,
Więc ich słuchasz, bo cię piekłem zastraszyli.

Diagnoza 95?

Chorobą pożądanie,
Lekarstwem oddanie,
Apteką są święte księgi Wedy,
Lekarzem autentyczny mistrz duchowy.
A zdrowiem czysta świadomość
I z Kryszną znajomość!

Skansen botaniczny 17.11.95.

Nie jest źle,
Las jeszcze rośnie,
Więc jest gdzie
Wyskoczyć we śnie.

Czuję się tak
Jakby to był znak,
Że właśnie ptak
Na antenie siadł.

Beton łączy i porozumiewa,
Nie muszę wychodzić z niego,
By wiedzieć jak się miewasz,
Gdyż wynalazki są od tego.

Brak kontaktu z Bogiem
Potrzebą wynalazków,
Ale to co widać z okien
Jutro może być kupą piasku.

Namiastka boskiej opieki,
Strach przed pustką,
Więc postęp całe wieki
Zaprzątał głowę ludzką.

Telewizja pokazuje urocze zakątki ziemi,
Ostatnie jeszcze zdrowe skanseny zieleni,
Więc ja mówię – jesteście pomyleni,
Więc ja mówię – bez Boga jesteście skończeni!

Z braku szczęścia
Próbujecie tworzyć świat bez Boga,
Więc odrzucacie pojęcia:
Bóg, moralność, prawa zwierząt, przyroda.

Fabryki produkują tlen,
Więc nie trzeba wam nadziei,
Głupcem ten,
Kto pragnie zieleni.

Przecież można jak w snach
Wymyślić wirtualny świat,
A was obleciał strach,
Co będzie za parę lat.

Rosną kwiaty na cmentarzu,
Zmarłym raźniej już od razu,
Bo dość mają martwej ziemi,
Z każdej strony otoczeni.

Jedna mnie rzecz bardzo przeraża,
Że człowiek nie boi się tworzyć cmentarza.
Niszczy wszystko i się nie boi,
Że za stworzeniem stwórca stoi.

Nawet myśląc ich kategoriami,
Widzę, że są wielkimi egoistami,
Gdyż dla swoich dzieci,
Zostawią piętrzące góry śmieci!

Piekielne sprawiacie im życie,
Lecz jako ich wnuki się narodzicie
I zastaniecie świat po nich,
Będziecie mieli pretensje do nich!

Mundur 27.11.1995

Co ja zrobić mam,
Że to co w mojej głowie
Niweczy twój plan,
Dlatego cenisz pustosłowie.
Społeczeństwo oszustów i oszukiwanych
Tak idealnie zgranych,
By obie strony działały bez wyrzutów sumienia
nie doprowadzając do wrzenia.
Obie strony obdarzają usprawiedliwieniem,
Czy to tak dla ludzi czy też rozgrzeszeniem.
Wojsko ludzi przekwalifikowuje
I dlatego państwo cię wychowuje
Byś miał dług wobec niego,
Nawet zginąć dla oszukującego.
Przekonują cię ich argumenty,
Ich bronią jest rozbudzić twoje sentymenty
Do miejsca urodzenia, poróżnić poprzez dumę
Z narodami, rasami, religiami. Stawiają wódkę
Na stole by cię wyluzować i dodać odwagi.
Wprowadzają poczucie wspólnej winy i mecz piłki
Nożnej, żebyś poczuł ile masz wspólnego z państwem
A ile cię dzieli z całym wielkim światem.
Wojsko z dziecka zrobi mężczyznę
A twoja duma połknęła przynętę,
Bo przecież za mundurem panny sznurem
A ty nie masz zamiaru być kawalerem.
Ty jesteś losu kowalem,
Ale myśląc, że jesteś ciałem
Uwierzyłeś w slogany
No i jesteś. Manipulowany!

Siła – Władza – Prawda 06.12.95

Wszechobecna jest prawda
I jakże przejrzysta.
Ale ty nie masz zamiaru
Jej zrozumieć.
Proste jest wszystko,
Gdy umysł świeci czystką.
Ty boisz się prania mózgu,
Bo w tonach śmieci
Ukryć można draństwa,
Wstyd, sumienie i swą małość.
Nieuczciwe pragnienia
Rodzą kombinacje,
Naginanie praw-d,
Popularyzowane dewiacje.
No i już wiem dlaczego
Trudno o uczciwego.
Zasłoną podobno pięknych idei,
Podporą podobno religii,
W oczy prosto ci spojrzy,
A ty będziesz mniej śmiały
I pierwszy spuścisz głowę.
To twej winy dowodem!
Hipokryzja i manipulacja
Jest władzą i bogiem,
Demagogia uczuć
Postawi cię na tronie!

Nektar Świętego Imienia 17.12.95

Jak to właściwie się stało
Pojęcia nie mam,
Wiem tylko, że mi mało
Tego stanu, którego doświadczam
Podczas intonowania
Twojego imienia,
Tego nektaru smakowania,
Świadomości mojej olśnienia.
Czasami czuję cię przy mnie,
A czasami czuję pustkę oddzielenia,
Rozłąki ból co przybija mnie
Do twojego świętego imienia
Jak niemowlaka do matki
Gdy się oddala.
Płaczę, bo jestem bezbronny od ciebie z dala...

Duchowa nieakceptacja 20.12.95

Utożsamianie się z ciałem
I niewiara w wyższe siły,
Inteligencję, tolerancje i determinację
Pomieszały ci myśli i doprowadziły
Cię do strachu przed nieakceptacją,
Bo twoja bojaźliwość i słabość
Skłoniły twój umysł by był za ich racją
I od teraz zapomnienie to radość,
Strach odwagą, a odwaga strachem.
Ale kiedy będziesz miał dość,
Kiedy się sfrustrujesz ujemnym rezultatem
Chorego działania i odkryjesz radość,
Przestaniesz chować głowę w piasek,
Poszukasz szczęścia płynącego z duszy
Nie dbając o akceptację, tylko zrobisz użytek
Z transcendentalnej wiedzy, która poruszy
Cię do żywego, czyli do czystej świadomości,
Będzie stanowić to postęp.
Może to stać się postępem cywilizacji,
Bo lepiej wyjść po za materialny obręb.
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 21 mar 2008, 23:33

ROK 1996

Percepcje 12.01.96

Opadły liście z drzew,
Lecz nic to nie zmienia,
To wcale mnie nie rusza,
Bo nieśmiertelna jest dusza.
Czując zimno drżę,
Boję się czując zagrożenie,
A sumienie muszę oszukiwać,
Chcąc zmysłów poużywać.
Wszyscy więc zgodnie cierpią katusze,
Bo nieśmiertelne są dusze.

Dwie strony 18.01.96

Czasem upadniesz
Choć tego nie chciałeś,
Przykrości pojawiają się często
Choć ich nie planowałeś,
Źli ludzie cię odnajdują
Choć ich nie szukałeś,
Złe chwile o sobie przypomną
Choć o nich zapomniałeś.
Taka ta ziemia i taka karma,
Za tyle cierpienia przyjemność marna.
Ale gdy cierpię, oczyszczam się
I widzę, że tu cierpi się,
Odbiera reakcje swoich przeszłych czynów,
A mimo to błędy popełnia się znów.
Siła iluzji przezwycięża cierpienie,
By zdobyć wyimaginowane zadowolenie.
I tu jest pułapka.
Bo wtedy myślał będziesz,
Że ciężka praca daje szczęście,
Wysiłek rezultaty,
Ignorancja straty.
Albo inaczej;
Że ignorancja jest szczęściem,
A ból narzędziem
odbierania przyjemności,
bo on jest wszędzie i nie ma wolności
od niego, więc myślisz, że twoje czyny są usprawidliwione,
bo wszystko ma swoją drugą stronę.
I tak jest.
Cały ten świat jest tak zbudowany,
Żebyś totalnie sfrustrowany
Zaczął wreszcie myśleć co dla ciebie szczęściem.
Miej o tym pojęcie!
Bo jeśli nie, to wszystko będzie miało dwie strony,
Nawet akt dobroci wobec drugiej osoby!

Wznieś się ponad prawa fizyki 23.01.96

W nocy pozytywna siła
Mnie nawiedziła,
Przez co do życia rozbudziła
I odprężyła.
I świat prawie jest transcendentalny,
Kali-yuga – a mój stan ducha niezniszczalny.
Widząc degradację
Pragnę piąć się w górę,
By upewnić się, że mam rację.
Wznoszę się ponad chmurę,
Ponad słońce i okrywy wszechświata,
Ponad ciało, okrywy duszy,
By zdobyć więcej niż ulgę od działania,
Bo szczęścia pragnąc działać muszę.
Ciesząc się tutaj
Liczę się z cierpieniem,
Takie jest prawo fizyki, więc go nie odrzucaj,
Bo jeszcze mocniej spadnie na ciebie.

Dzikie konie 26.01.96

Nie szukasz sensu,
Tylko używasz życia,
Gdy powiem coś głupiego
To cieszysz się bez krycia,
Szczerzysz swoje zęby
I mówisz uśmiechnięty,
Bym poszedł z tobą tędy,
Gdzie głupich idą rzędy.
Gdy myślę rozsądnie
Ty jesteś obrażony
I z kolegami zgodnie
Mój umysł zarażony
atakujecie pewni,
że pokonacie mnie gniewni.
Boicie się myśli,
Boicie się słowa,
Bo kto pomyśli
nie będzie smakował
tej zupy,
raczej będzie chodził struty.
Popęd jak dziki koń się wyrywa,
Tratuje wszystko co staje na drodze,
Twa ignorancja zbiera swe żniwa,
Bo twoja fantazja puściła wodze.
Kierujesz się ku samozagładzie,
bo nie ma szczęścia w nieładzie.
Zmysły ciągle cierpiące,
Bo truciznę pijące
I niezadowolone,
Bo w konia zrobione,
Lecz uparte mimo tego,
Gdyż dusza potrzebuje szczęścia wiecznego.
I z różnych przyczyn go tutaj szukając,
Można zdezorientować się nie doświadczając.

Sen o Trivikramie Swamim 31.01.1996

Śniłeś mi się dzisiaj,
Kiedy przechodziłem obok świątyni
I gdy ciebie zobaczyłem
Dandavat przed tobą złożyłem.
Ty złożyłeś wtedy też pokłon
I wtedy ujęła mnie twoja pokora.
Poprosiłeś mnie o zdjęcia
Pańcatattvy i Prabhupada,
Bo nie było ich w pokoju
W którym gościłeś. *
Potem mi się śniło,
Że kirtan prowadziłeś
I na tym sen się skończył,
Zostałem obudzony,
Lecz wpływ ogromny miał
Na mnie ten sen.
Czułem cię tak
Jakbyś był przy mnie dosłownie.

* - ośrodek w Rzeszowie na ul. Krzywoustego, pokój Sirny.

Wizje 06.02.96.

Spłynęła na mnie muza
I spokój mam od intruza,
Bo teraz mam natchnienie
I ono daje wytchnienie
Mojemu wnętrzu,
Mój umysł jest na miejscu.
Nie bawi się ze zmysłami,
pomaga się zająć ducha sprawami.
Natchnienie od serca spłynęło
I nie myślę skąd ono się wzięło.
Wiem: Kryszna mnie inspiruje
I wiele on mi dyktuje,
Ja tylko odbieram i materializuję
Na papierze. Determinuje
to moje dążenia
do całkowitego olśnienia.
Chcę postrzegać więcej,
Wiedza daje szczęście,
Używanie życia daje cierpienie
(niekiedy frustrację) i niezadowolenie.
Ignorancja daje zapomnienie
I jesteś na dnie.
A stąd widać najmniej:
Chorą wyobraźnie, a nawet tego nie
- wynaturzenia, halucynacje,
zamroczenia, imaginacje.

Do Śrila Indradyumny Swamiego Maharadża 16.02.96

Składam pełne szacunku pokłony
Czystemu wielbicielowi Pana Śri Kryszny,
Ja – sługa uniżony,
Który słuchając ciebie pragnie stać się czystszy,
Skromniejszy, pokorniejszy,
Mądrzejszy, poważniejszy
I bardziej oddany
I zaangażowany
W czym pomagają mi twoje wykłady,
Które odsłaniają miłości nieskończone pokłady.
Twoje wykłady
To wiedza i życie
Opisane w sposób dokładny,
Nieprzesadny i niesamowicie
Trafnie. Realne i rzeczywiste
Czynią me życie bardziej przejrzyste.
Twoje wykłady
To podróż do domu, z powrotem do Boga!
Cztery zasady to schody,
Determinacja to właściwa droga,
Ale uczeń bardziej pilny
Zamiast schodów użyje windy.
Łaska mistrza duchowego
Tą windą,
Instrukcje jego
są liną,
wiedza siłą napędową
podążania tą ścieżką duchową.
Pragnąc realizacji
Materialnych pragnień
Ulegam frustracji
Grzęznąc w bagnie,
Więc za tą wiedzę serdecznie dziękuję,
ona jest tym czego mi najbardziej brakuje,
choć łaska tym czego najbardziej potrzebuję
-ona samolot do Kryszny zbuduje.

Egzystencja 25.02.96

To nie jest czas
Na piknik dla mas.
Trzeba szukać celu
Mój drogi przyjacielu.
A celu nie znając,
Luźno rozmawiając,
Już mogę powiedzieć,
Nie ma co na laurach siedzieć.
Natura silniejsza jest od ciebie,
Więc mam jedną prośbę;
Odnajdź siebie w niebie,
Oddal piekła groźbę!
Ja mówię „natura”,
A ty bujasz w chmurach,
Uważasz je za ducha,
Lecz padniesz tak jak mucha.
Trzeba rozpocząć myślenie,
Co może zbudować schronienie.
Wieczne jest istnienie,
Lecz trzeba osiągnąć oświecenie,
Wznieść się ponad cierpienie
I porzucić te więzienie.
Kiedyś będziesz przez śmierć przejść zmuszony,
Więc nie bądź wtedy zaskoczony
I nie szamocz się jak płotka
Nie mogąc znaleźć złotego środka.

PRESJA 08.03.1996

Dość mam tej sytuacji
W której się znalazłem
Słuchając cudzych racji
Dokładnie między młotem a kowadłem
Czuję że mogę zwariować
I wzrasta we mnie agresja
Staram się opanować
Lecz ciąży na mnie presja
Tych którzy każą się tłumaczyć
Ale ja krytykuję piętnuję
To mój odwet ich błędy znaczyć
I bardzo się dobrze w tej roli czuję
Co kilka dni rodzi się we mnie
Nowa siła i nowa energia
Ale tępota jest bardziej potężna
Wypływa z ich serca mentalność więźnia

Wieczne pragnienie oryginalnej natury 22.03.1996

Wiosna się zbliża a to oznacza,
Że choć nic tu wiecznego to wszystko powraca.
Śmierć nie jest wieczna, śmierć jest nienaturalna,
To tylko umysł, to iluzja jest dla nas feralna.
Gdy wiosna się rodzi zapominamy o zimie
A wraz z nią, że wszystko przeminie.
Marzymy więc o wielkich pałacach,
Żonach, mężach, wszelkich bogactwach,
Nie myśląc, że czar kiedyś pryśnie,
Więc szukam szczęścia w Krysznie.
On może być twoim kochankiem, synem, ojcem, matką,
Drogim przyjacielem a ty jego bhaktą.
Możesz korzystać z różnorodności w doskonały sposób
A niezależnie od Jego pragnienia kopiesz sobie grób,
Z którego jak się zagalopujesz nie będziesz w stanie wyjść,
Więc moim obowiązkiem jest z pomocą tobie przyjść.
Ty możesz skorzystać lub nie z mojego ostrzeżenia,
Więc posłuchaj co mam tobie do powiedzenia!
Jesteś wieczną duszą, nieśmiertelną cząstką Boga,
Więc nie traktuj go jak wroga.
On daje ci wolną wolę,
Ty z woli twej woli tkwisz tu na dole,
Bo z zazdrości o Najwyższą Osobę
Imitujesz go myśląc o sobie.
Dlatego jesteś nieszczęśliwy,
Bo słaby od praw natury,
Które do pracy cię zmusiły
A miałeś przenosić góry!

Aktorzy 11.04.1996

Tak to jest w tym teatrze,
Ktoś musi wygrać w tej grze.
Tak, ten spektakl to gra,
Wygra Maya, czy ja?
Iluzja jest potężna, ja jestem znikomy,
To przecież moc Kryszny, ja jestem oddzielony
Od Niego, choć naprawdę nie ma nic poza Nim.
Nie istnieje nic poza Bogiem, ale ja pragnąc oddzielenia
Opuściłem Krisznę wstępując do świata zapomnienia
O swej własnej, prawdziwej tożsamości,
Wiedzy, szczęścia i wieczności,
A teraz marzę o tym,
Wszystko poza Nim jest cierpieniem.
Tu życie to pasmo cierpień,
Koło narodzin i śmierci.
Co noc i co dzień
Bliżej śmierci i ciągle człowiek cierpi.
Ten świat jest światem względności,
Tu wszystko jest kołem fortuny,
Ten świat nie zna litości.
Tu każdy jest zaabsorbowany
Wysysaniem szczęścia za każdą cenę
I bez względu na reakcje,
Pragnąc by życie płynęło jak wakacje.
Już nie będę zagłębiał się w tą babraninę,
Każdy widzi jak jest, więc nie dokończę tematu,
Są tacy co zbierają już ślinę,
By czuć, że są ludźmi dużego formatu.

Wybranka 23-26.04.96

Ruszyło życie wraz z wiosną
I wszyscy nucą pieśń radosną.
Ja jednak słyszę tęsknotę,
Za tym, na co mają ochotę,
Za nieskończoną radością,
Przygodą i pomyślnością.
Tak, tu jest twoja wybranka,
Tak, to ona – twoja kochanka.
Hałas, a w głębi samotność i pustka,
A w niej las, bagna. To lustra
Wzajemnej miłości. Nie jesteś materią,
A czujesz stan duchowej jałowości
Zwiedziony genetyczną inżynierią.
Nie posiadasz wiedzy, pewności,
Rozglądasz się za zabawą,
Czujesz próżnie mądrości,
Iluzja jest jej podstawą.
Dlatego jesteś silny i agresywny,
Gdy podważam twoją formę rozrywki.
Ja jestem szczęśliwy będąc pasywnym,
a twoje sacrum kształtują nawyki.
Osiągasz więc coraz większe zapomnienie,
Nie myślisz już, bo to przynosi frustrację i cierpienie.
Tylko iluzja i toksykowanie ciała
Daje ulgę, odpręża i czujesz, że działa.
Ale jak działa?
Używki są jak działa,
Przynoszą zniszczenie ciała,
A satysfakcje mierne,
Nawyki są bardzo wierne!
Ale to przecież śmierć znając twoje gusty,
Przebrała się za twoją kochankę,
Lecz nadal naiwny i pusty
Kochasz swoją wybrankę!

Niepokój 05.05.96

czuję zadowolenie
widząc pozytywne rozpatrzenie
moich spraw
czuję przyjemność
odczuwając obecność
ludzi myślących jak ja
ale czuję też zaniepokojenie
nie wiedząc co da mi ukojenie
mojej duszy
i czuję przerażające cierpienie
gdy nie ma kogoś komu służenie
zainspiruje po uszy

Oddajesz siebie 11.05.1996

Chcesz wiedzieć więcej
Niż wiesz,
Chcesz czuć więcej
Niż czujesz.
Robisz więc co chcesz,
Jak złoża ciało eksploatujesz.
Ale złoża mają to do siebie,
Że się wyczerpują.
Tak w ten sposób zmieniasz siebie,
One tobą kontrolują.
W ten sposób nie jesteś już sobą,
Po prostu jesteś osobą,
Która działa jak maszyna
Uzależniona od narkotyków i wina,
Mięsa, alkoholu,
Kawy i tytoniu.
Stajesz się wrakiem czułej istoty,
Niezdolnej do wyższych uczuć,
Nawet nie odczuwasz tęsknoty,
Już nie pamiętasz co znaczy żyć
Na wyższej platformie świadomości
Pełnej oddania i miłości.

Mocna jest ignorancja 05.06.1996

Ulegasz sile niższej,
Bo mocna jest ignorancja,
Łatwiej tak i przyjemniej,
Dowodem jest arogancja

Tych, którzy tak uważają.
Przemoc najpierw jest środkiem,
Później staje się celem, ci którzy wyglądają
Ze swych okien zazwyczaj szybkim krokiem

Wracają do domu
I udają że tego nie widzą.
Nie chcą zabraniać niczego nikomu,
Krwiste potrawy strach kryją

Bo Bóg zawsze wybacza
-to hasło jest modne.
Nie dla ciebie więc praca
Nad sobą. Ale to jest przewrotne.

Bezustannie odbierasz reakcje swoich działań,
A iluzja kusi cię i namawia.
Mówi, że lepiej będzie, tylko dołóż starań
A gdy się sfrustrujesz, nowy plan ci przedstawia.

Leżąc na ziemi nie spadniesz,
Lepiej ci tak, bo bez upadków,
więc w degradacji siebie szukasz
i zwodzisz innych biedaków.

Można chodzić na czworakach
Lecz kolana cierpną,
Ale nawet przedszkolaka
Różne myśli gnębią.

Łatwo poślizgnąć się
Tam, gdzie nie czuję się pewnie,
Ale z tego powodu nie poddam się,
By żyć na wysokości odchodów, nie!

Zrozum tę wiedzę teoretycznie,
Z praktyką przyjdą realizacje.
Musisz zastosować ją praktycznie
Byś mógł powiedzieć, że miałem rację.

Pożądanie 14.07.96

Nieprzyjacielem jest pożądanie.
Ono powoduje manipulowanie
Twojej inteligencji, przewraca
W głowie i zawsze wraca.
Pożądanie jest ogniem zniszczenia,
odwieczną potrzebą wynalazków,
Prowadzi do zanieczyszczenia
Mnie, służącego po prostu i od razu,
Bo paląc się do działania
W świecie wulgarnych zmysłów
Zagania mnie do służenia
Im według kapryśnych pomysłów.

Moc wiary 14.07.1996

Moc wiary bierze się z oddania,
Ponieważ doświadczając praktycznych realizacji
Możesz wyjść ponad platformę spekulowania,
Drogę doświadczeń i kombinacji.

Impuls 18.07.1996

Pamiętasz gdy miałeś cztery, pięć lat,
Myślałeś, życie jest krótkie,
Trzeba się przysposobić do śmierci.
Byłeś wtedy pełen idei,
Potencja umysłu na cel życia
Była bardzo wielka i otwarta.
A teraz gdy masz lat dwadzieścia
Nie odliczasz czasu.
Kolekcjonujesz wrażenia,
Poświęcasz czas na kombinacje,
Aranżacje spełnienia i się zastanawiasz
Ile zdążysz zanim przyjdzie czas
Taki jest twój cel, takie są idee,
Póki w tobie jest zdrowy duch w ciele.
Będziesz angażował do granic swoje ciało,
Bo twoim zdaniem to ci tylko zostało.
Ale wszystko przeminie i będziesz sfrustrowany,
Zaniepokojony, zażenowany i oszukany
Przez tą energię,
Która włącza impulsy i robi się piekielnie!
Ta metoda kija i marchewki
Się sprawdza, ale ty jesteś krzepki.
Nie widzisz tego, że cię podpuszczają,
Po jednej frustracji do drugiej nakłaniają.

Ograniczenie 24.07.1996

Nic nie zastąpi łaski Najwyższego Pana:
Bogactwo, sława, wyrzeczenie, wiedza, piękno, siła.
Tego nie posiada żadna dusza uwarunkowana,
Takich wielkich pojęć nawet nie wyśniła.

Ścierwo 14.08.1996

Nie jedz mięsa, nie bierz,
Bo to ścierwo przecież.
Kwas moczowy to używka,
Dobre zdrowie to przykrywka.

Rabunek banku gwarancją szczęścia,
Lecz to nie zmienia kradzieży pojęcia.
Zbrodnia doskonała gwarancją bezkarności,
Lecz to nie oznacza ludzkiej moralności.

Są prawa ponad ludzkie i ponadczasowe,
Wygarbują ci skórę i zetną ci głowę.

Starość czy młodość? 23.08.1996

Ziemia straciła już młodość,
Czuć gorycz w dojrzałych owocach.
Inny smak już ma radość,
Życie się włóczy po nocach.
Strapieni ciągłym szukaniem
Zgniły świat budujemy,
Który już fermentuje,
My tego produkt pijemy.
W ten sposób, w ten czas szukając pocieszenia,
Ukojenia, oświecenia i prawdziwego smaku
(bo gdzieś musimy kierować nasze pragnienia),
Przechodząc przez cierpienia nie doznajemy rezultatu.
Nie kumam, nie jarzę nie łapię
Tego nastroju, tego klimatu.

Wykręt fałszywej natury 27.08.1996

Och puść mnie ty głupie drzewo!
Tak mówię zwisając na gałęzi.
Nie wiem czy tego chcę na pewno,
Całe życie spędziłem na krawędzi
Przestrzeni i drzew
Lecz nie dotykałem ziemi.
Gdy puszczę się
to może się zmieni
tylko to i tylko tyle, że się potłukę
i tu nie czuję się pewnie,
zamiast drzewa co ja teraz obejmę?
Do czego się przywiążę?
Dobre pytanie bo nie wiem jednego;
Do czego dążę?
A bez tego
W kółko krążę.

Beztroska 29.08.96

Za oknem deszcz.
Ziemia straciła już młodość.
W otoczeniu odpadków, metali stert
Trudno o dobrą świadomość.
Fabryki nie potrzebują słońca,
Zbudowane, by stworzyć raj na ziemi,
Produktem ich ciecz żrąca,
Która powoduje rdzewienie.
Zaczynamy być sfrustrowani
dołującą pogodą,
grzesznymi reakcjami.
To mamy z wojny z naturą.
To z drugiej strony łaską jest dla nas,
Że nieurodzaj i klęska,
Bo kiedy śmieci las,
A las ciągle się zwęża,
Możemy widzieć rezultaty.
Możemy obserwować,
Podsumować bilans i ocenić straty,
Żeby do kieszeni schować
Bunt wobec natury,
A najlepiej go skierować
Na ateistyczne bzdury.
Oni się narzucają, produkują wodę,
Więc ich ignorujmy.
Działają na szkodę,
Więc ich nie słuchajmy.

Drogi Śrila Prabhupada! 06.09.1996 (św. Poj. Ś.Prabhupada)

Nasz ukochany mistrzu duchowy!
Najjaśniejszo latarnio
Pośród ciemności wieku Kali.
Od dawna odczuwałem głód
Transcendencji i dzięki tobie
Mam szansę ujrzeć światło wiedzy,
Która zaprowadzi mnie do Boga.
Przedtem byłem pomiędzy
Jednym piekłem a drugim.
Ty znasz Krisznę, ty jesteś jego wiecznym sługą,
Więc jesteś mu bardzo drogi.
Jeśli zadowolę ciebie, to ta podróż, która byłaby bardzo długa
Stanie się krótsza niż krok.
Po zwykłej osobie nie pozostałby ślad,
A ty jesteś żywy w swoich instrukcjach,
Swoich książkach i chociaż deszcz, grad
Kali-yugi bije coraz mocniej,
To nic się nie rozmywa,
Nie traci kolorytu
A wręcz przybywa
Twoich dłużników
Którzy przeczytali twoje książki.
Bogaci w wiedzę zaczynają rozumieć
Ile zaoszczędzają bólu i jak wykorzystać dzień,
Żeby być naprawdę szczęśliwym.
Kryszna jest wszechatrakcyjny,
Ty dałeś nam Krisznę.
On jest bezkonkurencyjny,
Więc mamy dług, którego nigdy nie spłacimy.

Słowo-czyny 17.09.1996

Moje słowa są ważne
Jeżeli będę wierzył w nie
Kiedy słowo każde
Rozchmurzy dnie
I oświetli noce
A czysty umysł sprawi
Że niezmącone moce
Trafią do serc a fałsz ich nie zdławi
Deszcz padający od wielu dni
Przestanie wtedy padać
A niepokój który się śni
Będzie można wymazać
Zapomnieć o nim by nie zaprzątał głowy
W dźwięku jest moc on zmienia rzeczywistość
Więc szczerze i otwarcie stań się gotowy
Do wibracji transcendentalnej która zapewni pomyślność

Być echem 23.09.1996

Muzyka oddaje refleksje
Na temat całego życia.
Śpiewem można wyrazić
praktycznie wszystko,
a poszczególne instrumenty
tworzą krajobraz
przestrzeni w której
tworzysz świat który
próbujesz przełożyć
na wulgarny grunt,
lub tkwisz w zawieszeniu,
w jego objęciach
lub w ciszy eteru.
Rzeczywistość materialna jest zmienna,
Ale twoje pragnienia są bardzo trwałe.
Uparcie dążysz do celu.
Ty jesteś śpiewem,
Który wyraża
całego ciebie jakim
chciałbyś się wykreować.
Ten śpiew to twoje rozrywki,
Twoje pragnienia,
Twoje refleksje,
Twoje dążenia.
Wszystko to jednak
Puste, twój głos
Jest różny od ciebie.
Kryszna jest głosem
w eterze,
to dzięki jego łasce
możesz tworzyć przestrzeń
w której jesteś bogiem!
Spróbuj zrozumieć siebie
jako część całości
a dźwięki jako przejawienie
Kryszny, Najwyższego Pana
Hari, On jest wszechatrakcyjny.
To on jest tą przyjemnością,
Promienie z Jego ciała,
Czy nawet Jego oddech.
Pojawiasz się i znikasz
W najwyższym absolucie.
Osiągnij Najwyższego,
Dotknij jego ciała,
To on sam,
Oryginalna praprzyczyna,
Ale ty nie masz wiary,
Zachwycasz się tym
Przejawieniem,
Ale to nie jest nawet
To. To iskra, chcesz tamto,
Lecz co? Znów to

Balast 24.09.1996

Zielone drzewa łysieją,
Jakie to ponure.
I choć starość, umysły sieją
Pragnienia, które
Każą nam na nowo
Żyć w tej materii,
Mimo że zbiorowo
Bronimy się od histerii.
Ale niestety nie mamy tyle siły
By nasze plany się spełniły.
Ciągłe zmagania
Mnie zmieniły
Nie do poznania
I utrwaliły
Pogląd, że nie dam rady.
Choć czuję moc
Jestem za słaby
Jak iskra i noc.

Zagubiony smak 20.10.96

Z kwiatu na kwiat,
Z liścia na liść,
Z drzewa na drzewo,
Z prawej na lewą.
Jak motyl, jak pszczoła,
Jak mucha, jak robak,
Szukają dookoła
Tego, czego brakuje tak,
Nektaru, którym
Jest zagubiony smak.
Nagle pragnieniem
Powodowani inny smak
Obieramy za cel,
Bo żaden nie dał szczęścia,
Wbrew naturze wlewamy do gardeł,
Co chwilę rodzi się nowa koncepcja...

Gdy dym zasłoni oczy 06.11.1996

Od kilku dni świeci słońce
Co jest tutaj rzadko spotykane
Od kilku lat szczególnie przez ostatnie miesiące
Niczym czyste intencje które są realizowane

Każde działanie skażone jest błędem
Niczym ogień przesłonięty dymem
Dlatego też sami nie możemy się oczyścić
Podporządkujmy się Bogu a odniesiemy korzyść

On jest tym co powoduje największe oczyszczenie
Wolność od brudów oznacza duchowe zjednoczenie
Z Kryszną więc czystośc jest tutaj sprawą zasadniczą
W końcu chcąc nie chcąc wszyscy w tym uczestniczą

Nie istnieje nic poza Bogiem
A samotność jest wytworem
Cierpiącego oszołomionego
Tępego jak lalka drewniana ego

Będącego niczym mina zamaskowana
Którego inteligencja została zdruzgotana
Przez iluzję uległeś jej i klęczysz na kolanach
Przed tobą na pustyni fatamorgana

Do przywódcy 26.11.96

Teraz, w te ciemne dni
Bardzo trudno jest posiąść wiedzę.
Prawdziwe wieści?
Nie, nie słyszę tu gdzie jestem, gdzie siedzę.
Może dziś ci nie podam ręki
Kiedy zobaczę, że się różnimy.
Stopień lenistwa wielkością udręki,
Zazdrość napięta przez synonimy
Szczęścia
Które to właśnie
Powodują napięcia.
I jaśniej;
W te zimne dni
Trudno o dobre źródło ciepła.
Węgielek się tli, tli,
Lecz nie ma komu dorzucić węgla.
Żądamy rządzić,
Pragniemy sług,
Lecz oni więcej potrafią zrobić
Niż ty. Masz dług
wobec nich
i nie każ im prowadzić za ciebie.
Nie możesz ślepy prowadzić ich,
Więc żyj tak, by oddali wszystko za ciebie.

Pochodzenie 12.12.1996

umyślnie rozmyślam
uparcie drążę
ten temat
zawzięcie się przyznaję
do mojego pochodzenia
wszem i wobec ogłaszam
wszak jestem kimś
wspaniałym
wielcy moi przodkowie
ale…
cofając się do pierwszych
rodziców
wszyscy jesteśmy braćmi
pomóżmy więc im
szanujmy więc ich
jeden jest ojciec
wszyscy jesteśmy
jednej natury
chcąc o tym zapomnieć
do materialnej natury
stóp się kłaniamy
ona współczująca
sprawia że zapominamy
odbywa się to przez oszołomienie
I uwarunkowanie
zazdrość i postawienie w centrum siebie
przynosi tylko cierpienie

To nie koniec 26.12.1996

Zimny śnieg, błękitne niebo,
Masło maślane, wszystko unormowane.
Zamęt może zakłócić ciszę,
Słońce może być przesłonione,
Drzewa zostaną powalone.
Wszystko będzie zniszczone.
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 21 mar 2008, 23:39

ROK 1997

Święte Imię 01.01.1997r

W żywe oczy śmieje się
Strach, pogarda i przemoc.
Co mam robić, boję się,
Złych subtelnych czuję niemoc.

Święte imię jest jak miecz,
Ono mówi duchom precz!
Święte imię jest jak schron,
Daje mi bezpieczny dom.

Nie obawiam się śmierci ego,
Niech zginie, to nic strasznego.
Jeśli obawiasz się mordercy,
Wiedz; Kryszna jest w każdym sercu…

Ingerencja w przyrodę 31.01.1997

Wszelkie zjawiska materialne
Na ziemi są nie do podrobienia,
Wszystko ułożone jest tak genialnie
Jak genialna jest ziemia.
Człowiek nie może kontrolować
Wielkich procesów przyrodniczych,
Dlatego nie może wciąż ingerować,
Bo tym samym wszystko zniszczy.
To jest cecha demoniczna
-kontrolować całą ziemię,
Sytuacja wprost tragiczna,
Ona już czuje zmęczenie!
Nauczajmy tych demonów,
Wyrywajmy z ignorancji,
Że nie zbiorą jutro plonów
Przy tak wielkiej eksploatacji,
Czy raczej zbiorą swoje żniwa
Odpowiednie do działania.
To jest wiedza przenikliwa,
Ludzka moc przewidywania.

Stara Gwardia 03.03.97

Stara gwardia odeszła gdzieś w dal,
By liczyć w zaciszu domowym swój szmal.
Już nie mogę patrzyć jak oni
Ciągle zajęci są w swej pogoni
Za tym, co szczęścia zupełnie nie daje,
A przez co przyjaciel ich nie poznaje.
Starzy walczący usunęli się w cień
I pragną już tylko, by spokojny był dzień.
Nie walczą już o nic,
Stracili swe siły,
Teraz będą gnić
...umysły zwyciężyły
nad inteligencją.

Czarne dni 12.03.97

Są dni bardzo ponure,
Są chwile, które
Decydują cię na ostatni krok,
Desperacki, ciężki skok.
Tak, jest to bardzo przygnębiające,
Ale kiedy nie cieszysz się, że świeci słońce,
Nie znajdziesz szczęścia w tym świecie,
Żadna prośba się nie powiedzie.
Tak, okrutna jest rzeczywistość,
Brak spójności tematu,
Zdruzgotana świadomość,
Gdy tożsamość dać katu.
Tak, wybiją ci z głowy twoje idee.
Możesz się zabić, lecz to ich efekt.
Po prostu, tego było już za wiele,
pilnują by pustek nie było w kościele.

31.07.1997

Coraz gorzej się czuję,
Testy są coraz silniejsze.
Już niewiele brakuje
Abym spalił swe wiersze.
Już niewiele mi trzeba
Żeby upaść z frustracji,
Mimo, że chcę do nieba,
Dziś nie przyznam im racji.

Ta cisza to spustoszenie,
Test zmieniający psychikę,
Nadzieja powstrzymuje zwątpienie,
Wiedza studiuje taktykę.
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 21 mar 2008, 23:44

Sztuczni ludzie 14.02.1998

Wylew miłości do nieprzytomności
Mdli mnie, więc w swojej dzikości
Uciekam od tego, ja rezygnuję
Bo to mi nie smakuje.
Widzę, patrzę lecz nie kupuję
Tego towaru produkowanego dla zysku.
Sztuczne kwiaty ja nic nie czuję
A stoję bardzo blisko.
Jestem niedorajdą bo przegapiam okazję,
Jestem głupi bo mam nikłą fantazję,
Jestem mięczakiem bo nie lubię brudu,
Jak prawdziwy mężczyzna, któremu bez trudu
Wpadają w ramiona
Mordy i wymiona,
Samice
Mające racice.

Umysł 07.05.98

Jestem dnem,
Wyeksploatowanym do końca.
Jestem błędem,
Czarnym cieniem bez słońca.
Jestem snem,
Wytworem ledwo aktywnej świadomości.
Jestem potworem,
Zdegradowanym do nieświadomości,
Zdezorientowanym do „tak” i do „nie”,
Nierozumny prawidłowości,
Nieprawidłowy rozumowi.
Jestem zbuntowanym umysłem,
Twoim zaciekłym wrogiem!

Tele wizja 08.06.98

Wszystko jest bez sensu,
Gdy włączę telewizor.
Życie nie ma sensu
I bez precedensu
Chłonę to żeby zapomnieć
- bzdury, idiotyzmy,
ale jakie ciekawe
i to tłumaczy sprawę.
Bawię się, żeby nie myśleć,
Idę na to, żeby nie wiedzieć.
Zgadzam się być sterowanym
To wszystko ma wtedy wrażenie harmonii ze światem.
Daje mi to komfort, możność nie myślenia,
Żucia swych wymiocin w celu podniecenia.
Teraz z dumą mogę żyć jak zwierzę,
Moje zmysły – je czuję, to jedyne w co wierzę.
Dzięki telewizji powstaje masowa kultura,
Przez bogate koncerny fachowa tresura.

03.09.1998 (dzień pojawienia się Vamanadewy)

Dzisiejszy dzień nie jest najdłuższy w roku
Ale nie jestem w amoku,
Nie doznaję szoku.
Ubiór nie dodaje uroku
Jeśli mózgiem nie ruszam,
Dlatego to piszę i o tym pouczam.

Na dwoje babka wróżyła 03.12.98

Oszołomiony zadawalaniem zmysłów,
Zazdrosny o wiedzę zrównoważonych,
Dwie sroki trzymasz za ogon.
Nie można służyć Bogu i mamonie,
To schizofrenia. Puść jedną,
Gdyż obie uciekną.
Pazerny dwa razy traci,
Pokorne cielę dwie matki ssie.
Pokora – jest ktoś wyższy ode mnie,
Jeśli nie – zdobywaj sam.
Walka z prawami natury,
Dwa światy. Budujesz mury.
Mur chiński, mur berliński,
Bunt i głupota,
Pył i miernota,
Chciwość to ślepota.
Społeczeństwo podążające
Za pragnącymi pieniędzy i prestiżu,
Wabione słodkim dźwiękiem
Prowadzone jest na manowce,
Jak do rzeźni owce..
Takie społeczeństwo jest w negliżu,
Lecz ktoś krzyczy – król jest nagi!
I stwarza nowe podziały, nowy mur, dobudówkę,
Przebudówkę, przybudówkę.
Gdy zasłoni oczy innym,
Będzie myślał, że jest niewinny.
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

Vaisnava-Krpa
Posty: 4935
Rejestracja: 23 lis 2006, 17:43
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Vaisnava-Krpa » 21 mar 2008, 23:49

ROK 1999

Radhe Radhe! 18.09.99 /św. poj. Radharani/

Bez Ciebie
Księżyc nie świeci tak jasno,
Lotosy więdną.
Rodzi się piekło.
Strach przeobraża się w dziki szał,
Ziemi plonem jest tylko grzech
I choćbyś grzechowi dał ile chciał,
To nie ocali on mnie. Mój pech.
Dlatego proszę Cię,
przy mnie Bądź,
bo bliźni rozum mi mąci.
Każ jemu rozum utrącić!

Owoce 18.09.99 /św. poj. Radharani/

Czy w piękną wiosenną noc,
Czy zimą za ciemnym ponurym lasem,
Zawsze przyjdą owoce
I zawsze będziesz szedł z czasem.
To jest nieuniknione,
Nieuniknione są czyny,
Pomyśl więc jakie owoce,
Wyrosną z twojej winy.

Rada 21.09.99

Życie w porach roku
Przemija jak cholera,
Dotrzymujesz kroku,
Bracie, nie wybierasz.
Wiem, na pewno bardzo chcesz,
By to nigdy się nie stało,
Krew ustanie, przyjdzie kres,
Robaki zjedzą twoje ciało.
Lecz nie martw się,
Nie będzie to długo trwało,
Ty znów narodzisz się,
By życie cię dobijało,
Aż zrozumiesz swą iluzję,
I wyciągniesz z niej konkluzję,
Że do szczęścia ci potrzeba
„Trochę błękitnego nieba”.
Robić postęp na swej drodze,
Silnych zmysłów trzymać wodze.
Idź przez życie siostro prawo,
Wróć skąd przyszłaś, będzie klawo.
Oszust zajmuje miejsce nauczyciela. Z tego powodu cały świat jest zdegradowany. Możesz oszukiwać innych mówiąc: "Jestem przebrany za wielbiciela", ale jaki jest twój charakter, twoja prawdziwa wartość? To powinno być ocenione. - Śrila Prabhupada

ODPOWIEDZ