Nie zawsze łatwo jest określić to co jest dobre, a co złe, co właściwe, a co niewłaściwe.trigi pisze:Zatem, czy istnieje potrzeba innych pism?
Ś.B.11.21.16
Czasami pobożność staje się grzechem, a czasami zwykły grzech staje się pobożnością na mocy wedyjskich wskazówek. W efekcie zasada ta usuwa wyraźną granicę pomiędzy pobożnością a grzechem.
Ś.B. 11.21.17
Te same czynności, które mogłyby zdegradować wyniesioną osobę, nie przyczynią sie do upadku tych, którzy już są upadli. Ten kto leży na ziemi niżej już nie upadnie. Materialne towarzystwo, które wypływa z czyjejś własnej natury uważane jest za dobrą cechę.
Ktoś kto nigdy nie zastanawiał się nad sensem życia, komu nigdy w głowie nie pojawiło się pytanie: po co w ogóle istnieję? - książki Nietzschego czy innych podobnych filozofów, gdy jakimś cudem trafią im do rąk, mogą pomóc wznieść świadomość na szczebel wyżej. Mogą spowodować, że osoba taka zacznie zastanawiać się nad sobą i sensem swego istnienia. I to jest dobre.
Natomiast gdy ktoś już ma świadomość bardziej rozwiniętą i świadomie zaczyna czynić postęp w kierunku duchowości, to takie książki, gdy jeszcze umocniony nie jest, mogą przeszkodzić. Mogą odciągnąć z właściwej drogi. Tak jednak stać się nie musi. Kwestia osoby.
Co by się stało gdyby bhaktowie przejęli władzę na świecie? Wszystkie inne książki poszłyby do pieca? Konfiskata i na stos? Bo po co one.
Historia zna przypadki gdy takie coś miało miejsce. Byłaby powtórka?