Dajcie świętym święty spokój !!!!
-
- Posty: 59
- Rejestracja: 04 kwie 2008, 14:24
Uff, troszkę ciepło się robi - prawda?:)
Jeśli mógłbym podpiąć się pod wymianę poglądów - mała refleksja...
Jasne jest, że zyjemy tu i teraz w określonej kulturze i to ona głównie nas ukształtowała. Podążanie za jej wzorcami czy stawanie w opozycji do jej niektórych wartości - krótko mówiąc dokonywanie własnych indywidualnych wyborów czyni nas tym, czym jesteśmy. To, co jest priorytetowym systemem wartości dla "On"ego (:)) nie musi być tak istotne dla "Kumbhy"." A to, że zdarza się, że ktoś zostaje czy chce zostać bhaktą głównie na bazie antykatolickiego sentymentu to inna sprawa. Moim zdaniem to ślepa ulica. Uważam, że nikt nie powinien przyjmować żadnej ścieżki religijnej dopóki nie będzie zupełnie pewien swych intencji. Z drugiej strony sądzę, że nie powinniśmy "na siłę" trzymać się jakiejkolwiek tradycji, w której wyrośliśmy. Zdaje się, że najistotniejszym w tej sytuacji jest szacunek dla ludzkich wyborów i chęć ich zrozumienia. Ale do tego, żeby ludzi zrozumieć, trzeba - jak mawiał Kapuściński - ich najpierw polubić. w innym wypadku będziemy mieli do innych wieczne pretensje, że są tacy a nie inni.
Ani groteskowy antykatolicyzm niektórych bhaktów, ani żenujące próby wpakowania wajsznawizmu do "szufladki sektowej" ze strony niektórych katolików - nie sprzyjają zrozumieniu. Napewno nie są też owocem szacunku dla wyborów innych ludzi ani zrozumienia czyichś uwarunkowań" Ciepłe pozdro
Jeśli mógłbym podpiąć się pod wymianę poglądów - mała refleksja...
Jasne jest, że zyjemy tu i teraz w określonej kulturze i to ona głównie nas ukształtowała. Podążanie za jej wzorcami czy stawanie w opozycji do jej niektórych wartości - krótko mówiąc dokonywanie własnych indywidualnych wyborów czyni nas tym, czym jesteśmy. To, co jest priorytetowym systemem wartości dla "On"ego (:)) nie musi być tak istotne dla "Kumbhy"." A to, że zdarza się, że ktoś zostaje czy chce zostać bhaktą głównie na bazie antykatolickiego sentymentu to inna sprawa. Moim zdaniem to ślepa ulica. Uważam, że nikt nie powinien przyjmować żadnej ścieżki religijnej dopóki nie będzie zupełnie pewien swych intencji. Z drugiej strony sądzę, że nie powinniśmy "na siłę" trzymać się jakiejkolwiek tradycji, w której wyrośliśmy. Zdaje się, że najistotniejszym w tej sytuacji jest szacunek dla ludzkich wyborów i chęć ich zrozumienia. Ale do tego, żeby ludzi zrozumieć, trzeba - jak mawiał Kapuściński - ich najpierw polubić. w innym wypadku będziemy mieli do innych wieczne pretensje, że są tacy a nie inni.
Ani groteskowy antykatolicyzm niektórych bhaktów, ani żenujące próby wpakowania wajsznawizmu do "szufladki sektowej" ze strony niektórych katolików - nie sprzyjają zrozumieniu. Napewno nie są też owocem szacunku dla wyborów innych ludzi ani zrozumienia czyichś uwarunkowań" Ciepłe pozdro
Zdanie na pewno słuszne, czasami zbyt mocno mnie ponosi, nie chciałem nikogo urazić, po prostu byłem kiedyś ministrantem a następnie lektorem, otaczają mnie fanatycy katoliccy i przypuszczam że stąd się bierze te moje zachowanie.
Hare Krsna Hare Krsna Krsna Krsna Hare Hare Hare Rama Hare Rama
Rama Rama Hare Hare
Rama Rama Hare Hare
Ja nie byłem ministrantem,chadzałem swoimi ścieżkami. Nie mam do KK ani szczególnej sympatii ani awersji. Na pewno nie jestem antykatolicki, chyba że za antykatolików uznawać takich, którzy dają dotacje na przystrojenie kościoła, co mi się niedawno w mojej wiosce zdarzyło. Tak przy okazji, to kościół niezwykły pod tym względem, że jest cały z drewna i bardzo stary, z 1667 chyba roku. Wierzę, że jest tam sporo pozytywnej energii.
Mam też kolegę księdza, z którym czasem sobie pogwarzymy o tym i owym. Bardzo dobrze wspominam też księdza, który uczył mnie religii jak byłem w ogólniaku. Bardzo mądry człowiek był, już nie żyje.
A kiedyś omal nie szedłem z obrazem jakimś maryjnym chyba, bo babcia koniecznie chciała mnie w to wkręcić. Nie chciałem babci odmawiać i cierpiałem okrutnie wznosząc błagalnie ręce ku niebu. Widać opatrzność czuwała nade mną, bo z obrazem poszedł mój brat, ale chyba potem mówił, że to pierwszy i ostatni raz.
A że KK nieźle miesza, to trudno tego nie widzieć.
Mam też kolegę księdza, z którym czasem sobie pogwarzymy o tym i owym. Bardzo dobrze wspominam też księdza, który uczył mnie religii jak byłem w ogólniaku. Bardzo mądry człowiek był, już nie żyje.
A kiedyś omal nie szedłem z obrazem jakimś maryjnym chyba, bo babcia koniecznie chciała mnie w to wkręcić. Nie chciałem babci odmawiać i cierpiałem okrutnie wznosząc błagalnie ręce ku niebu. Widać opatrzność czuwała nade mną, bo z obrazem poszedł mój brat, ale chyba potem mówił, że to pierwszy i ostatni raz.
A że KK nieźle miesza, to trudno tego nie widzieć.
Tych,którzy są cisi i pokornego serca niestety nie widac i prasa o nich nie pisze.Stąd zdanie na ten temat ogół ludzi wyrabia sobie na podstawie ujawnianych przez prasę wpadek.John pisze:Oj daleko im do nauk które głoszą oj daleko, każdy zna to z własnego podwórka.
Ładnie ująłeś kilka problemów.Mam o tym takie samo zdanie.przemasura pisze:Uff, troszkę ciepło się robi - prawda?:)
A to, że zdarza się, że ktoś zostaje czy chce zostać bhaktą głównie na bazie antykatolickiego sentymentu to inna sprawa. Moim zdaniem to ślepa ulica. Uważam, że nikt nie powinien przyjmować żadnej ścieżki religijnej dopóki nie będzie zupełnie pewien swych intencji. Z drugiej strony sądzę, że nie powinniśmy "na siłę" trzymać się jakiejkolwiek tradycji, w której wyrośliśmy. Zdaje się, że najistotniejszym w tej sytuacji jest szacunek dla ludzkich wyborów i chęć ich zrozumienia.
Ani groteskowy antykatolicyzm niektórych bhaktów, ani żenujące próby wpakowania wajsznawizmu do "szufladki sektowej" ze strony niektórych katolików - nie sprzyjają zrozumieniu. Napewno nie są też owocem szacunku dla wyborów innych ludzi ani zrozumienia czyichś uwarunkowań" Ciepłe pozdro
Ja też nie byłem.Kumbha pisze:Ja nie byłem ministrantem,chadzałem swoimi ścieżkami.
W 1985r. byłem w Szwajcarii na praktyce studenckiej.W kościele na mszy było ok.15 osób w tym 1 malżeństwo z dzieckiem a reszta to staruszkowie,ktorzy spali w lawce.Ksiądz miał wtedy 80 lat i w połowie sparaliżowaną twarz przez co nikt nie rozumial co on mowil.Bauer mi mówil,że kiedyś w Szwajcarii byla bieda i wtedy kościoly byly pelne.Ludzie modlili się o pieniądze.Teraz mają pieniądze więc nie mają o co sie modlić.Dlatego kościoly są puste.Spytalem,dlaczego on chodzi.Powiedzial,że jego żona jest chora i modli się o jej zdrowie,bo leczenie kosztuje.
Pomimo iż studenci nie wracali już do Polski/komuna/ ja wrocilem tu z radością z tej duchowej pustyni.
Teraz mamy to samo w Polsce.Kali yuga w pełni.
Pomimo wieloletniej aktywnej pracy duszpasterskiej JP2 i innych, objawień, cudów w miejscach pielgrzymek ludzie wybierają materię.Sprawy związane z duchowością traktują obojętnie lub je agresywnie odrzucają, a fenomeny jak ciekawostki prasowe. To samo powoli dzieje sie w Indiach.
Pomimo iż studenci nie wracali już do Polski/komuna/ ja wrocilem tu z radością z tej duchowej pustyni.
Teraz mamy to samo w Polsce.Kali yuga w pełni.
Pomimo wieloletniej aktywnej pracy duszpasterskiej JP2 i innych, objawień, cudów w miejscach pielgrzymek ludzie wybierają materię.Sprawy związane z duchowością traktują obojętnie lub je agresywnie odrzucają, a fenomeny jak ciekawostki prasowe. To samo powoli dzieje sie w Indiach.